Przepustka

W połowie lat dziewięćdziesiątych zlikwidowali jednostkę wojskową w naszym mieście, koszary z dnia na dzień opustoszały. Wtedy wiele panienek smutnie spoglądało w ciemne okna budynków koszarowych, one już nie mogły liczyć tak jak ich matki, babki na poznanie swojej miłości życia w zielonym mundurze. Pozostało im jedynie zazdrościć tym, które jako ostatnie stawały na ślubnym kobiercu, mogąc wybierać przyszłych mężów z grona tysiąca kandydatów. Najprzystojniejsi z nowego poboru byli zawsze pierwszymi mającymi szansę poznania wolnej i chętnej dziewczyny.

Chłopaki z miasta buntowali się na taki porządek rzeczy, i często z tego powodu wszczynali bójki z żołnierzami. Zapominali z tą chwilę o własnych podbojach miłosnych, gdy byli w wojsku, lub o niepowodzeniach w kontaktach damsko-męskich, jakich tam doznali. Młodsi wyrażali w awanturach sprzeciw, przeciwko pozbawiania ich możliwości bardzo bliskiego poznania najbardziej atrakcyjnych dziewczyn.

Opustoszałe budynki szybko padły łupem złomiarzy i amatorów tanich materiałów budowlanych. Zanim Agencja Mienia Wojskowego, właściciel terenu, przystąpiła do sprzedaży, to z koszar pozostały tylko ruiny. Taki stan obiektów bardzo ucieszył mnie i żonę, mogliśmy kupić spory kawałek budynku koszarowego wraz z terenem po bardzo przyzwoitej cenie. Nasze przyszłe mieszkanie składało się z sali, w jakiej spałem dwa lata będąc tutaj w wojsku, teraz miały powstać z tego dwa pomieszczania. Nasza sypialnia i pokój dla pierwszego i jedynego dziecka. Mieliśmy jeszcze w planie przerobić salę trzeciego plutonu na salon, pokój gościnny i przedpokój. Wielka kompanijna łazienka zostanie przebudowana na kuchnię i funkcjonalną dużą łazienkę.

Plany zostały zrealizowane, zamieszkaliśmy w pięknym słonecznym i funkcjonalnym mieszkaniu. Radość nasza nie miała granic, stopniowo zapominaliśmy o byłym przeznaczeniu naszego budynku. Wszystko tak było do dnia zakupienia w super sklepie z promocji gotowej mrożonej mięsnej potrawy, zaledwie po godzinie od zjedzenia, już wiedziałem o wcześniejszym jej kilkukrotnym rozmrożeniu.

Siedziałem na kanapie w salonie, obok mnie leżała zwinięta w kłębek żona, miednica dyżurna stała przy kanapie. Danie gotowe osłabiło, wymęczyło nas strasznie i jak to bywa w kraju na pomoc medyczną nie mogliśmy liczyć. Już przy piątym pytaniu przy próbie wezwania karetki, poddałem się, ponieważ nie znałem odpowiedzi na zadawane właśnie pytanie. Pozostało nam jedynie czekanie, kiedy samo przejdzie.

Nagle drzwi się otwarły, czym zostałem wyrwany z drzemki. Byłem święcie przekonany, że są zamknięte, nawet je sprawdzałem. Teraz przez nie wtoczyło się czterech pijanych żołnierzy w mundurach, jakie nosiło wojsko przeszło trzydzieści lat termu. Wstałem z kanapy i wyraziłem swój sprzeciw.

- Panowie tak nie można to jest mieszkanie prywatne.

Starszy szeregowy rozglądając się, wzrokiem osoby mocno zamroczonej, powiedział.

- Żadne mieszkanie, przecież poznaję to nasza sala w jednostce, a my właśnie wracamy z przepustki.

Prawdopodobnie ciepło panujące w mieszkaniu, rozebrało pijanych żołnierzy, padli tam gdzie stali. Zaczęli głośno chrapać, a ja oblany zimnym potem, z powrotem usiadłem na kanapie. Musiało mi ulżyć na żołądku, ponieważ zasnąłem. Jeszcze przed świtem obudziła mnie żona z głębokiego snu i mówi.

- Jędrek wstań i zamknij drzwi.

Rozespany i obolały przez niewygodną pozycję, w jakiej spałem na kapanie, zwlokłem się i podszedłem do drzwi. Koszmary senne miała widocznie moja żona, gdyż drzwi mieszkania były zamknięte, co sprawdziłem to dokładnie i dlatego powiedziałem.

- Musiało ci się coś przyśnić, drzwi są zamknięte.

- Nic mi się nie śniło, obudzili mnie żołnierze jak wychodzili.

Dokładnie ze szczegółami opowiedziała mi, jakie mieli na sobie mundury, jednak musiała ich widzieć. Miałem tylko nadzieję, że już nic tak zepsutego nie zjemy i ich więcej nie spotkamy. Jednak musiało im się u nas spodobać i systematycznie wracają. Widocznie musieli się czegoś opić na przepustce przed laty, ponieważ ich do dzisiaj nosi. Winą może być nieleczone zatrucie, które pozostawiło w naszych organizmach jakiś ślad i przez to oni stale powracają.

Mogliśmy pozbyć się niechcianego towarzystwa, tylko propozycję zamiany mieliśmy na mieszkanie adaptowane po byłym zakładzie pogrzebowym. Woleliśmy jednak nie ryzykować, jak tam też zaczną wracać z przepustki.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Vampircia 21.03.2016
    Całkiem sympatyczne, bardzo fajne zakończenie. Trochę głupio, że tak mało osób cię czyta.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania