Przeziębienie
Głośny gwizd czajnika wyrwał go z drzemki. Z trudem wstał z fotela i podreptał w stronę kuchni. Prawdziwą herbatę nauczyła go pić żona. Parzyła Yunnan – mocną i bez cukru. Długo mu nie smakowało, ale pił – z czystego lenistwa. W końcu przywykł. Hania zmarła dwadzieścia dziewięć lat temu, a herbata została z nim do dziś. Stary druh Kazik (świeć Panie nad jego duszą), zwykł mawiać: /Władek, ty sam jak ta herbata – ciemny, gorzki, a i mocny jak cholera/.
Rozmyślania przerwało mu głośne pacnięcie w szybę. Aż podskoczył, potrącając szklankę. Zaklął, gdy poczuł gorący płyn na palcach.
– Znów te przeklęte bachory!
Wytruchtał przed dom, i celnym kopnięciem posłał gumową piłkę w zdziczałe jeżyny swojego sadu – tak samo jak wszystkie poprzednie. Już miał wracać, gdy przy bramie zauważył wpatrującą się w niego postać. Dziewczynka mogła mieć najwyżej pięć lat. Nie widział jej wcześniej. Czyżby to wnuczka Winnickiej? Ta stara klępa coś tam mówiła, że „Kasieńka” z rodziną ma przyjechać. Mieszkali hen, aż pod Gdańskiem, a ostatni raz byli jak mała jeszcze z piersi ssała.
Dziewczynka miała ciemny warkocz, twarz pełną piegów i mocno zadarty nosek. Obiema rączkami ściskała pasek torebeczki przełożonej przez ramię.
Chciał tupnąć i postraszyć ją złą miną, ale jakoś mu przeszło, może dlatego, że mała już trzęsła się ze strachu. Całkowicie wbrew sobie machnął zapraszająco ręką. Dziewczynka zawahała się, ale w końcu podeszła.
– No, nie bój się, nie zjem cię – powiedział niemal miło. – Jak masz na imię?
– Ola. A pan to stary Wład, prawda? Babcia mi powiedziała.
Kolejny raz powinien wystraszyć to bezczelne stworzenie i kolejny raz tego nie zrobił. Pokazał jej ręką jeżyny.
– Tam są wszystkie piłki, także twoich kuzynów. Możesz je sobie zabrać.
Usiadł na ławce i z ciekawością patrzył, jak dziewczynka zgrabnie rozgarnia kolczaste chaszcze, jak wyciąga piłki i kolejno przerzuca przez płot, prosto na babcine podwórko.
W końcu skończyła i rozradowana podbiegła. Na zaczerwienionej wysiłkiem buźce, wyraźnie widać było wahanie. Wreszcie sięgnęła do torebki i wyciągnęła małą buteleczkę.
– To syrop, mama zawsze mi go daje, jak jestem chora.
Kierowany przeczuciem, zmrużył oczy i zapytał:
– Co jeszcze babcia ci o mnie mówiła?
– Że jest pan wredny i niemiły. A to przez to, że ma pan przeziębioną duszę – wyrecytowała na bezdechu. – Ten syropek panu pomoże, ja zawsze od niego zdrowieje.
Chciał poczuć złość, krzyknąć i odgonić nadchodzące wzruszenie, ale znów mu nie wyszło. Wziął do ręki syrop i popatrzył poważnie na małą.
– A piłaś ty kiedy prawdziwą herbatę?
Komentarze (55)
Miniatura pojedynkowa pod temat, limit słów.
Hihi, ja nawet nie zauważyłam, nie mam w zwyczaju oceniania i nawet nie wiem jakie oceny mi wstawiają :). To musi być frustrujące dla tych co liczą na moje zasmucenie :)).
Pozdrawiam:)↔5
Dzięki DeDo!
choć czasami nie wiem, co mają na myśli. Ale swoje↔ to istotne jest!! → jakoś tak by rzekł.
"To syrop, mama zawsze mi go daje, jak jestem chora." - zgubiony myślnik.
"wyrecytowała na bezdechu.
– Ten syropek" - zbędny enter.
Urocza historyjka, bardzo mi się podoba. Lubię takie zderzenie zgorzkniałych osób z niewinnym dzieckiem *-*
Myślnik mógł być, ale niekoniecznie. To po prostu następna scena, choć można było ją podciągnąć pod didaskalia.
Dzięki za przemyślenia! Ja też bardzo lubię "zderzenie zgorzkniałych osób z niewinnym dzieckiem". Dzieci są szczere i bezpośrednie. Czasem to bardzo pomaga. :)
A to kreska dialogowa, jakiej tu brakuje: –
Miłe.
Dzięki za koment!
Pozdrawiam i wszystkiego dobrego
Serdeczne pozderki :)
Dobrze że nie zgorzkniał do końca i nie przepędził dziecka. Jest jeszcze dla niego nadzieja i syropek się przyda. Chociaż zmarnowanych na złoszczenie się lat nie wróci.
Dziękuję za wizytę!
Dziękuję za odwiedziny!
Głębokie...
Tylko to:
– Że jest pan wredny i niemiły. A to przez to, że ma pan przeziębioną duszę – wyrecytowała na bezdechu.
– Ten syropek panu pomoże, ja zawsze od niego zdrowieje.
przydałoby sie ciągiem, bez entera.
Może jeszcze wrócę do tej miniaturki...
Pozdrox.
ps. Dzięki za przepis na ostry sos: z papryczki habanero (pomyliłem z jalapeno) jest i cholernie ostry i super pachnący! Polecam!
Hihi, no habanero ma moc. I pali dwa razy ponoć - choć to bardziej mężczyzn podobno tyka :)).
Dzięki za odwiedziny!
Bardzo sympatyczny tekst. Mnie się przypomniała relacja Ebenezera Scrooge'a z małym Timem.
A syropku też poproszę:)
Dziękuję za wizytę! :)
Pozostaje poczekać aż ktoś się za to zabierze... :)
"Stary pan i pięcioletnia dziewczynka to bardzo niebezpieczny temat. Na szczęście tym razem obyło się bez prokuratora :)" O matkobosko!
Dziękuję za koment! :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania