Przeźroczyste obietnice
Słowa – słyszymy i wypowiadamy ich codziennie setki. Jedne potrafią nas rozbawić, a inne doprowadzić do łez. Denerwują, motywują, napawają nadzieją, dodają otuchy. Są wielkie i malutkie. Bywają pieszczotliwe lub obraźliwe. Brzmią pięknie albo wulgarnie. Ważne, nie istotne, ale wszystkie niezwykle potrzebne, bo służą do komunikacji, wyrażania stanów, w jakich się znajdujemy, uczuć, które przeżywamy, emocji, myśli oraz z lekkością składanych przysiąg, wyznań, kłamstw.
Kocham, obiecuję, przepraszam bezpowrotnie straciło swoją wartość. Żongluje się nimi wedle uznania w zależności od zaistniałej sytuacji. Obdarowując tym cennym darem, kogo tylko popadnie. Nie zastanawiając się czy słusznie. Nie zdając sobie sprawy, że jeszcze niektórzy w nie wierzą. Inaczej chcą wierzyć, lecz ile razy zawiedliśmy się ufając w prawdę przeźroczystych obietnic…
***
Kiedy straciłam nadzieję na lepsze jutro zupełnie niespodziewanie pojawiłeś się w moim nieuporządkowanym świecie – Ty. I nagle na niebie znów zaświeciło słońce. Uparcie twierdziłam, że swój limit na szczęście dawno wyczerpałam, jednak miałeś całkiem odmienne zdanie na ten temat. Przekonywałeś mnie, iż dobro, które daję od siebie wróci do mnie, chyba w domyśle myśląc o sobie. Perorowałeś z takim zaangażowaniem i pasją, cały czas patrząc mi w oczy, które niemo szeptały nie bój się.
Wolałam być ostrożna.
Na początku faktycznie byłeś dla mnie wsparciem oraz opoką. Z uwagą słuchałeś, co mam Ci do powiedzenia. Służyłeś radą i ramieniem. Czułam, iż w istocie chcesz mi nie tylko pomóc, ale również zrozumieć, dlaczego robiłam pewne rzeczy i co mną kierowało. Wysłuchałeś historię mojego życia, zobaczyłeś ciało pokryte mozaiką blizn, a jednak wcale nie uciekłeś z krzykiem: „ To dla mnie za dużo”. Zostałeś. Ciepłem oraz cierpliwością lecząc moją poranioną duszę. Walczyłeś z moimi demonami oraz paranojami. A Twoje opanowanie i spokój zaczęły mi się udzielać. Stałam się weselsza oraz bardziej odprężona. Na powrót zmieniałam się w Siebie. Codziennie karmiłeś mnie zapewnieniami o sile własnych uczuć oraz świetlanej wizji nadchodzącej wspólnej przyszłości. Wygłodniała bliskości łakomie spijałam wszelkie deklaracje. Byłam zaślepiona tym, co mogło się wydarzyć… Co było jeszcze przed Nami.
Zaczynałam ulegać.
Nie mogę zarzucić Ci braku zaangażowania czy szczerych chęci, ponieważ miałeś je. Znalazłeś fantastyczną pracę dla nas, dbałeś o mnie i dom. Darzyłeś mnie szacunkiem oraz zainteresowaniem i nieskrywaną atencją. Doceniałeś moją zaradność i liczyłeś się z już nabytym doświadczeniem w różnych dziedzinach, sferach, aspektach. W zamian za to gloryfikowałam Cię, aż do rangi niedoścignionego ideału. Dziękowałam Bogu, że zesłał mi tak cudownego Anioła Stróża. Te miesiące przypominały sielankę.
Poległam – znów oddałam komuś swoje serce.
Czas, jak gdyby przestał istnieć. Dni scalały się z nocami, a sekundy przepływały w minuty, godziny… Niech świat ulegnie destrukcji, Ziemia przestanie się kręcić, to nie istotne, bo liczyliśmy się tylko My. Niedługo potem nierozerwalne – My, ewoluowało w zachłanne Ja. Rycerz w srebrnej zbroi przeistoczył się w dziecinnego egoistę o skłonnościach do przemocy i używek. Widziałam przecież tą stopniową metamorfozę, lecz łudziłam się, iż jest to stan przejściowy, do opanowania, naprawienia. Malutki kryzys w drodze do nieskończoności. Prawda do nieskończoności, ale dzielonej w pojedynkę, ponieważ Kochanie w jednej chwili zmieniło zdanie, a dawne promesy uległy anulacji.
Piekło tuż po.
Najpierw płakałam w poduszkę nieustannie się obwiniając. Dręczyłam się i rozkładałam na czynniki pierwsze każdą najbłahszą sytuację, w której wydawało mi się, iż zachowałam się nie odpowiednio. Doszukiwałam się błędów po swojej stronie. Drugim etapem była złość na wszystko i wszystkich, a głównie na siebie. Następnie wszechogarniająca nienawiść oraz paląca chęć zemsty, lecz dopiero na sam koniec przyszły wnioski i refleksje.
Bycie dobrym jest niemożliwe…
Komentarze (11)
Co do samego teksu, jest ciekawy i doskonale rozumiem jego przesłanie. Co do początku i mowie o słowach, zgodzę się w stu procentach. Słowa, ważne słowa poprzez ich nadużywanie tracą swoją wartość, bez wątpienia. Należy zdawać sobie sprawę iż nie są to tylko dźwięki wytwarzane przez aparat mowy, lecz byty, które wpływają na rzeczywistość. Mogą tworzyć i niszczyć. Słowem można leczyć, ale także ranić jak nożem. To cudowne narzędzie, lecz także niebezpieczna broń. Trzeba zdawać sobie z tego sprawę.
Wniosek z tekstu wypływa dla mnie jasny: Za słowa trzeba brać odpowiedzialność.
Pozdrawiam :).
Pamiętaj, że choćby nie wiem co, to po każdej burzy wychodzi słońce :).
Pozdrawiam serdecznie ;D.
Oczywiście mogę założyć też, że narrator usłyszał te wszystkie ważne i piękne słowa w cztery oczy, uwierzył, się sparzył i to nie raz, ale to by świadczyło, że narratora otaczają jedynie jakieś kanalie i huncwoty.
Dalej jest nieco lepiej. Mamy historię powoli rozwijającej się miłości, która osiąga w końcu swoje apogeum i nagle spada w przepaść z głośnym AAAAA! i jeszcze głośniejszym PLASK! Etap od rycerza w lśniącej zbroi do zakutego łba jeno wydaje się być tak skrócony i skompresowany, ze aż niewiarygodny. Jakby to był jeden dzień, jakieś KLIK w głowie i tenże wspaniały książę z bajki zamienia się już nawet nie w żebraka ale w żula spod Biedry w dodatku agresywnego i nachalnego. A potem poszło…
Dobra, takie rzeczy się dzieją, jednak opisana tutaj skrótowo sytuacja nie pozwala się wczuć w problem. Był -> nie ma. Oszukał, bo miał być zawsze. Tyle z tego tekstu wynika. Bez rozbudowania pozostają gorzkie żale, że kolejny zły i podły rycerzyk okazał się zdobywcą cnoty księżniczki a nie pogromcą smoka, być może nawet był z nim w zmowie. Coś się stało, ale dlaczego to coś się stało, nie zostało tutaj w żaden sposób przedstawione. W związku z tym w umyśle analizującego czytelnika powstaje pytanie: skoro pominięty został cały fragment „dlaczego”, to skąd mam wiedzieć, że wina leży tylko po drugiej stronie?
Na sam koniec podsunięta zostaje teza, że niemożliwe jest być dobrym. Moim zdaniem błędna. Jest możliwe być dobrym bo to TY jesteś dobry(a) i tylko od ciebie zależy, że taka jesteś. Możesz być dobra(y) niezależnie od wszystkiego, bo to akurat zależy od ciebie praktycznie w 100%.
Jeśli inni wykorzystują twoją dobroć, a tobie to przeszkadza, to znaczy, że nie jesteś w niej bezinteresowna, tylko czegoś oczekujesz w zamian. W tej sytuacji powinno być napisane precyzyjniej: nie potrafię (personalnie to musi być twoje JA, bo na pewno istnieją tacy co potrafią) być dobra całkowicie bezinteresownie.
Jeszcze jedno: nie istotne ALBO nieistotne. Obie formy poprawne, ale całkowicie zmieniają sens. Która ma być?
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania