Przyjaciel

Witaj przyjacielu. Pamiętasz jak mówiłam, że lubię czerwone róże? Mam ich tu cały bukiet, specjalnie dla Ciebie. Chociaż tyle mogę podarować za to, co dla mnie zrobiłeś. Mam nadzieję, iż Ci się podobają.

Pogoda jest piękna, tutaj jest pięknie. Słońce ogrzewa zielone liście drzew, swoimi promieniami otula wszędobylskie kwiaty. Leśne ptaki śpiewają wesoło, jakby nie miały żadnych zmartwień.

Stoję nad Twoim grobem. To nie jest pogoda na pogrzeb.

 

§

 

Siedzę na kanapie z nogami podwiniętymi pod brodę, ręce grzejąc o szklankę kakao. Nie jest mi zimno lecz dobrze jest dotknąć czegoś ciepłego.

Poprzednim razem nasza rozmowa nie wypadła najlepiej. To był pomysł rodziny, która opowiedziała Ci o mnie, do tej pory nie mam pojęcia co. Nie miałam żadnego zamiaru współpracować a Ty wtedy uznałeś mnie za podręcznikowy przypadek – nie mam pretensji, najlepsi popełniają błędy. Oboje je popełniliśmy. Dałeś mi leki, których nazwy nie potrafiłam nawet wymówić. “W porządku, będę je brać. Co mam do stracenia?”, naiwnie stwierdziłam.

Zadziałały. Przestałam mieć ataki paniki, pierwszy raz od dawna mogłam spać przy zgaszonym świetle. Nie widziałam zmarłych, nie słuchałam ich głosów.

Spisały się świetnie. Przynajmniej w mniemaniu medycyny.

Tylko wcale nie było ze mną lepiej.

Przestałam czuć cokolwiek. Nie byłam pewna nawet swych uczuć do najbliższych. Nie mogłam tworzyć. Straciłam nie tylko to, co mnie okaleczało – straciłam swój największy skarb, swą wyobraźnię, źródło mego chybotliwego spokoju.

Mój umysł przypominał wydmuszkę. Sztuczna inteligencja wyprana ze wszelkich uczuć, dążąca swymi działaniami jedynie do zaspokojenia podstawowych potrzeb fizjologicznych.

Nawet seks stracił na znaczeniu większym, niż fundamentalne spełnienie pragnień ciała. To chyba najgorsze, co może spotkać człowieka.

Zdoławszy wykrzesać z siebie resztki wściekłości pojechałam nad staw i wysypałam wszystkie tabletki do wody. Było to jedyne słuszne rozwiązanie w tym czasie.

Ty i ja dobrze wiemy, że to prawda.

Teraz jest inaczej, niż wtedy. Przyszłam do Ciebie z własnej woli. Chce współpracować. Nie mam pojęcia, czego oczekuję. Myślałam, iż próbuję udowodnić komuś, jak bardzo się myli. Jednak to chyba sobie próbuję coś udowodnić.

Próbuję sobie udowodnić, że potrafię.

Mija kolejna godzina mojej opowieści. Okazujesz się inny, niż ci, których do tej pory znałam, inny niż Ciebie oceniałam przy pierwszym spotkaniu. Nie udajesz mądrego, zasłuchanego w ludzką duszę zbawiciela, który rozwiąże każdy mój problem, który zna odpowiedź na każdy mój zarzut, pretensje, krzyk. Słuchasz, rozmawiasz, sam również mi wiele opowiadasz. Śmiejesz się bez skrupułów, kiedy ja się śmieję, wypominasz mi głupotę, gdy podejmowałam niewłaściwe decyzje, nie pocieszasz na siłę, kiedy zbiera mi się na płacz. Jesteś zwyczajnym człowiekiem, takim jak ja.

Jednocześnie nie obiecujesz, iż na pewno pomożesz – za co jestem wdzięczna.

Mam dosyć obietnic bez pokrycia. Słów pozbawianych wartości.

 

§

 

Często przychodzi nam żyć w koszmarze, który sami wokół siebie tworzymy. Ciemność, która otacza nas każdego dnia coraz ciaśniej. Dajemy się jej pożerać, pochłaniać kawałek po kawałku. Cierpimy my, cierpią nasi bliscy, których nieświadomie ranimy. Potrafią minąć lata a my ciągle zapadamy się w głąb mroku. Usta nam zapełnia dławiący piach i popiół, dusząc, odbierając siły oraz wiarę.

Płoną nasze serca, lecz ciała obdarte są ze skóry. Krew nie gasi płomieni, jedynie zabarwia je naszą bezradnością.

Widzimy, słyszymy rzeczy, których widzieć ni słyszeć nie powinniśmy. Dostrzegamy to co niedostrzegalne dla nikogo. Czujemy strach niezrozumiały nikomu. Nasze życia wypełniają małe kamyczki, które z dnia na dzień przygniatają nas coraz bardziej, niczym lawina.

Jednocześnie jesteśmy najbardziej uśmiechnięci, rozbawieni, głośni i energiczni spośród wszystkich otaczających nas ludzi. Nie chcemy okazać słabości, płaczemy jedynie w nocy do poduszki, pragnąc by nas ktokolwiek wysłuchał. By ktokolwiek nas ogrzał swoim dotykiem.

Nie chcemy, byście nam pomagali. Nie chcemy, byście znajdowali rozwiązania naszych problemów. Nie chcemy czcych pocieszeń. Nie chcemy, by ktokolwiek musiał się nami opiekować.

Chcemy tylko, by ktoś nas po prostu wysłuchał. Nawet, jeżeli nic z tego nie potrafi zrozumieć. My również niewiele z tego rozumiemy.

 

§

 

Czuję, że jeżeli nie dotknie mnie w końcu żywa istota, oszaleję. Potrzebuję czyiś ramion, czyjegoś ciepła, czyjegoś oddechu przy swojej szyi.

Muszę wiedzieć, iż żyję. Moje ciało pragnie żyć.

 

§

 

To już nie jest jedynie strach przed śmiercią. Chce żyć, chce czuć pożądanie, chce walczyć, chce zwyciężać.

Zbyt wiele pragnie ten jeden, mały organizm, którym jestem. Rzadko otrzymujemy to, czego pragniemy.

 

§

 

Czasem zwalczenie czegoś chociaż jest możliwe – jest zarazem niepożądane. Tak było chyba właśnie ze mną. Oboje chcieliśmy iść na skróty. Początkowo wydawało się to rozsądne, wielu przecież idzie tą samą drogą i osiągają spokój.

Ludzie są różni.

Niemożliwe jest odcięcie się od niektórych rzeczy. Opowiadam Ci o tym, chociaż na pewno sam najlepiej to wiesz. Mówię o walce, którą rozpoczęłam – walce z ciemnością, rzeczami i ludźmi, tymi nieprawdziwymi, którzy mnie nawiedzali. Dostrzegam różnicę, dostrzegam błędy, widzę barwy do tej pory ukryte. Do wielu rzeczy muszę się jeszcze zmuszać, przed czym mnie ostrzegasz. Wiem jednak, że będą w końcu dla mnie czymś naturalnym.

Wspominam o tym, jak wiele straciłam bezpowrotnie, nim nauczyłam się walczyć, nim przestałam odpuszczać. Zraniłam tak wielu.

Jestem świadoma tego kim jestem, świadoma swych błędów – powtarzam w kółko, niczym mantrę za zmarłych. Chcę to za wszelką cenę naprawić, być lepsza, nawet jeżeli nie odzyskam już tego, co utracone. Pragnę żyć i czuć.

Czy to nie najważniejsze?

"Zmieniłaś się", stwierdzasz pewnym siebie głosem. "Jestem z ciebie dumny".

To najpiękniejsza rzecz, jaką mogłam usłyszeć od kogokolwiek. Było ciężko, straciłam wiele czasu. Jednak nie jestem w niczym gorsza od innych. Zmieniłam się, prawda?

Kakao stygnie bardzo szybko, niczym ludzie ciało pozbawione ciepła.

 

§

 

Gdy pada łatwiej żegnać zmarłych. Gdy pada każdy myśli o tym, by jak najszybciej skończyć ceremonię i wrócić do ciepłego domu. Gdy pada nie widać czy człowiek płacze. Gdy pada nie myślimy o tym, jak piękny świat opuścił zmarły, nie stoimy bezsensownie czekając na cud, że stanie nagle między nami, zastanawiając się o co ten cały płacz i krzyk.

Jak na złość padać nie chce.

Jest nas tu tak mało...

Niedaleko stoi Twoja żona i kilka jej koleżanek. Przyszła też Twoja była pacjentka – zaczepiła mnie, gdy tylko ją zauważyłam. Swój zawsze pozna swego.

Zrobiłeś dla ludzi tak wiele dobrego. Mimo to nie ma tu prawie nikogo. Dlaczego o Tobie zapomnieli?

Ja nie zapomnę.

Chowają Cię w tym samym grobie, gdzie leży Twoja córka. Zginęła niemal dwadzieścia lat temu, była wtedy w tym samym wieku co ja.

To nie jest tylko zbieg okoliczności, prawda przyjacielu? Mam nadzieję, że ja również Tobie pomogłam, nim nagle od nas odszedłeś.

 

§

 

Nie chce być bohaterem.

Nie chce, by ktokolwiek wiedział, kim byłam. Chce, by ludzie myśleli, że taka jaka jestem teraz byłam zawsze, iż nic mi nigdy nie było.

Sama chce zacząć tak myśleć. Pragnę zapomnieć tego, czym byłam.

Gdy ludzie dowiadują się, jaką walkę musiałeś stoczyć, zaczynają człowieka traktować jak bohatera. "Niesamowite, czego dokonałeś", powtarzają w kółko. Chwalą, udają podziw, pytają czy było ciężko, nagle próbują wspierać, kiedy już jest po wszystkim.

Nikt z nich nie rozumie, że tu nie ma za grosz bohaterstwa. To tylko i wyłącznie kwestia przetrwania. Zwierzęcy instynkt w swej najbardziej pierwotnej formie.

Cóż jest wspaniałego w walce, którą toczysz sam z sobą? Jesteś dla siebie największym wrogiem. Chwalą cię, chociaż wszystko to było twoją własną winą. To walka, w której nie ma nic wspaniałego. "Zdrowi" tego nie zrozumieją.

Lecz ta wojna wewnątrz nas jest niezbędna. Nie wolno odpuszczać. Nawet gdy jest naprawdę źle. Brzmi to strasznie trywialnie...

Nie chcę być bohaterem. Wielokrotnie pragnęłam śmierci.

Niech umrze. Nie potrzebuję jej. Skoro tego tak bardzo pragnęła, proszę bardzo. Bez niej będzie łatwiej.

Ludziom jednak potrzeba bohaterów. Nie bohaterów z komiksów, lecz żywych, prawdziwych ludzi. Nie chce być bohaterem, acz moja historia może być komuś potrzebna.

Niechaj więc ona się zachowa. Niech zachowa się moja opowieść, lecz nie moje imię w niej.

Niechaj ludzie o nas pamiętają.

Jedyne czego żałuję, to że nikt mi już nie powie "jestem z ciebie dumny"...

 

§

 

Poznaliśmy się dawno, lecz tak naprawdę znałam Cię ledwo kilka dni. Mimo to byłeś mi bliższy, niż ktokolwiek w mojej rodzinie. Wiele dla mnie zrobiłeś.

Jeżeli jeszcze kiedykolwiek zabraknie mi motywacji by żyć, Ty będziesz mi ją dawał.

Przyjacielu.

Żegnaj?

Średnia ocena: 3.3  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • wolfie 13.11.2014
    Muszę przyznać, że masz cudowną zdolność tworzenia pięknych, życiowych cytatów i bardzo ciekawych porównań. Jedyne, do czego mogłabym się przyczepić to to, że gdzieniegdzie brakuje przecinka, ale naprawdę nie ma się czym przejmować. Liczę, że będę mogła przeczytać kolejne Twoje opowiadanie. Pozdrawiam :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania