Przyjaźń i inne świętości.

- To już za dwa tygodnie? - odpowiedział, jak zwykle czymś zajęty, Marek, na kolejną zaczepkę przyjaciela.

- Przypominam ci ostatnio codziennie - Tomasz pokręcił głową. Był wyraźnie zmęczony tą sytuacją.

- Przecież, jak ci obiecałem, to to zrobię - Marek zamknął laptopa, podszedł do przyjaciela - stary, wiesz że ja...

- Wiem, ale bardzo mi na tym zależy.

- To ciężka sprawa.

- Nie taka ciężka. Ja robię to co tydzień.

- Szanuję to, ale wiesz... Przekonania.

- Nie wyobrażam sobie tego bez ciebie - zawiesił na chwilę głos - poza tym obiecałeś.

- Obiecałem - Marek przez chwilę patrzył przyjacielowi w oczy, a później odwrócił się i zaczął iść w kierunku komputera. Tomasz zatrzymał go kładąc mu dłoń na ramieniu.

- Pójdziesz dzisiaj?

- A dajesz mi jakiś wybór?

- Nie.

- To pójdę - ruchem ramienia zrzucił z siebie dłoń i usiadł na krześle przy biurku.

- To idź. Zadzwoń, jak poszło. Ja muszę lecieć. Czeka na mnie - Tomasz wybiegł z pokoju w akademiku.

 

Miejsca tego typu zawsze przyprawiały go o ciarki. Budowali je teraz dużo jaśniejsze, ale ten, do którego musiał iść miał z kilkaset lat. Ciemny, złowrogi, zawilgotniały i cuchnący. Pewnie nawet wtedy, gdyby to przestronne pomieszczenie było rozświetlone ferią świateł, z białymi jak śnieg ścianami, czułby się jak intruz. Nie pasował tutaj i mimo tego, że nie wierzył czuł się nieswojo. Albo właśnie dlatego. Kościół był prawie pusty. Każdy krok po kamiennej posadce odbijał się echem od grubych ścian. W środku kilka przygarbionych postaci modliło się klęcząc przy drewnianych ławkach. Jakiś ubrany w białą sukienkę podstarzały jegomość robił coś przy ołtarzu. Marek skierował się od razu do jednej z tych drewnianych budek. Pamiętał z lekcji religii, że ma wystawać szarfa, wtedy budka jest aktywna. Aktywna była jedna. Drobna, może dziesięcioletnia dziewczynka wstała właśnie z klęczek i ocierając łzę podeszła do szarfy, ucałowała ją, po czym szybko uciekła ku głównemu wejściu. Marek zwątpił. Zastanawiał się ile osób jeszcze całowało to coś. Czego się jednak nie robi dla przyjaciół? Podszedł do budki, przyklęknął i zagadnął do człowieka w środku:

- Chciałbym dostać rozgrzeszenie.

- Dobrze synu, powiedz mi proszę czym zgrzeszyłeś - głos należał do starszego człowieka. Czuć w nim było pewne ciepło, doświadczenie i swoistą dobroć. Marek się jednak tym nie zraził.

- Pan nie rozumie, nie chcę tutaj opowiadać o swoim życiu, tylko chcę rozgrzeszenia. Mam tutaj taki papier...

- Synu. Proszę o odrobinę szacunku! - dobiegło ze środka.

- A jakoś go panu nie okazałem?

- Proszę zwracać się do mnie “proszę księdza” - powiedział dobrotliwie.

Marek zastanowił się chwilę.

- Czemu nie. W końcu to pana zawód.

Ksiądz zaśmiał się cicho.

- Ciężka praca, na trzy etaty dla Boga, synu.

- Ale ja księdza synem też nie jestem. Dlatego może być “proszę pana” lub “panie Marku”, jeśli ksiądz woli.

Nastała chwila ciszy.

- Co ty tutaj robisz, Panie Marku? - zapytał wyraźnie zirytowany ksiądz.

- Przyszedłem dostać rozgrzeszenie.

- Ale dlaczego?

- Mój przyjaciel bierze ślub i poprosił mnie na świadka.

- Ale ty nie wierzysz

- Czy to zakazane?

Ksiądz chwilę się zawahał.

- Synu...

- Marku jeśli już.

- Dobrze. Mniejsza o to. Do bycia świadkiem w tym kościele trzeba rozgrzeszenia. Nie mogę ci go udzielić, jeśli się nie wyspowiadasz.

- Tak słyszałem, no ale właśnie w tym jest problem.

- Jaki?

- Nie mam z czego.

- To znaczy?

- To znaczy, że nie zrobiłem nic, czego mógłbym się wstydzić.

- Już samo to, że nie wierzysz w Boga powinno budzić w tobie wstyd.

- Na jakiej zasadzie?

- Chociażby pierwsze przykazanie. “Nie będziesz miał cudzych bogów przede mną”.

- Ale ja nie mam żadnych ani przed, ani za, ani w środku.

- No to... trzecie. Kiedy ostatnio byłeś w kościele... Marku?

- Dawno.

- To znaczy, że zgrzeszyłeś.

- Muszę się z tego spowiadać?

- Na tym polega spowiedź.

- Dobrze... Nie chodziłem do kościoła - wyrecytował niczym wezwany do odpowiedzi uczeń.

- I już?

- Tak

- A kiedy ostatnio świętowałeś narodzenie, lub zmartwychwstanie Pana Naszego Jezusa Chrystusa?

- To niedorzeczne. Jak mam świętować coś, w co nie wierzę? Nie wystarczy że powiem, że nie chodziłem do kościoła?

- Nie mamy więc, o czym rozmawiać.

- Ale proszę księdza!

- Po prostu odejdź - powiedział ostrzej.

- Ale ja obiecałem Tomkowi, że...

- Wyjdź stąd natychmiast! - ksiądz niemal krzyknął.

Gdy Marek wstawał z konfesjonału wszystkie oczy w kościele skierowały się na niego. Cieszył się, że wybrał niezbyt popularną porę, bo było ich mniej. To miejsce odrzucało go, jak organizm wirusa. Zawiódł przyjaciela. Nie wiedział czemu, ale czuł wstyd.

Łza spłynęła mu po policzku. Jak tamtej dziewczynce. Uciekł szybko w stronę głównego wejścia.

 

Ksiądz Eustachy pojawił się w sierocińcu, jak co miesiąc o tej porze. Stare kości buntowały się coraz bardziej przed jakimkolwiek ruchem, ale nie potrafił sobie odpuścić tej powinności, którą spełniał już kilka lat, od kiedy przenieśli go do nowej parafii. Nie mógł zostawić tych biednych dzieci. Zabrał ze sobą, jak zwykle, cukierki i trochę świętych obrazków. Dzieci cieszyły się bardziej z cukierków, ale obrazki też lubiły. Uśmiechał się na myśl o tym, jak zaraz zaczną się nimi wymieniać i głośno krzyczeć, które z nich ma ładniejszy. Lubił tłumaczyć od czego są konkretni święci, a jak utrafił tak, że dziecko dostało świętego o swoim imieniu, to widział rosnącą w małym sercu dumę. Mała biedna sierota na chwilę promieniała, stawała się kimś wyjątkowym. “Bóg jest litościwy i miłosierny” - pomyślał.

Pani Leokadia jak zwykle powitała go przesłodzonymi ciasteczkami, słabą herbatą i szczerym uśmiechem. Przywitał ją, przytulił i pozwolił pocałować się w dłoń. Była prostą kobietą, ale z sercem wypełnionym Bogiem. Starsza od niego, ale zawsze kipiała energią i entuzjazmem.

Gdy wypił herbatę, podziękował za kolejne ciasteczko i wysłuchał wszystkich plotek, poszedł spotkać się z dziećmi. Wtedy go zobaczył.

- A co on tutaj robi?

- Kto? - zapytała zdziwiona pani Leokadia

- No ten - zawahał się przez chwilę - młody człowiek.

- Aaaa! - uśmiechnęła się - to Marek. Anioł nie człowiek. Wychował się tutaj, biedne dziecko. Często nas odwiedza.

- To znaczy?

- Zostawili go rodzice, kiedy miał kilka lat. Trafił do nas. Teraz co parę dni przychodzi, bawi się z dzieciakami, uczy je jak obsługiwać komputer. Ma charakter chłopak. Ciężko mu było, a teraz studiuje. Razem z kolegą, także stąd, Tomkiem. Infornautykę.

- Informatykę - poprawił niemal machinalnie dalej zapatrzony w młodego mężczyznę bawiącego się z dziećmi.

- Tak, proszę księdza, dokładnie - powiedziała lekko zawstydzona - dzieciaki go uwielbiają - dodała jakby się tłumacząc.

- Może pani go na chwilę zawołać? - poprosił - niech przyjdzie do gabinetu. Chciałbym z nim tam porozmawiać.

- Dobrze proszę księdza - Leokadia uśmiechnęła się szeroko - polubi go ksiądz.

Po jeszcze jednym ciastku i po paru łykach herbaty, ksiądz Eustachy usłyszał pukanie do drzwi.

- Proszę - powiedział

W drzwiach pojawił się roześmiany Marek, który żartował sobie z Leokadią. Gdy jednak zobaczył księdza, spochmurniał.

- Leokadio. Możesz nas na chwilę zostawić? - poprosił duchowny.

Kobieta spojrzała na niego i na chłopaka. Odrobinę zmieszana kiwnęła posłusznie głową i wyszła.

Ksiądz Eustachy i Marek mierzyli się przez chwilę spojrzeniami. Widział teraz w młodym człowieku tyle nienawiści, a przecież jeszcze przed chwilą ten sam chłopak wypełniony był miłością. Poczuł, że źle go ocenił. Postanowił to naprawić.

- Masz jeszcze ten papier... Panie Marku?

- Niech się pan odpieprzy. Wziął ślub tydzień temu!

Ksiądz Eustachy upuścił szklankę z resztką herbaty. Dźwięk rozbijanego szkła towarzyszył odgłosowi trzaskających drzwi.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (11)

  • Igi 02.01.2016
    Bardzo mi się to podoba i nie wyłapałam żadnych błędów :) zostawiam 5
  • Rasia 02.01.2016
    Witamy na opowi :) Na początek wypiszę Ci pewne sugestie względem tekstu, żeby było Ci łatwiej go skorygować.
    "- To już za dwa tygodnie? - odpowiedział" - Rozumiem, że to reakcja na coś, co było przed tekstem, ale zaczynając w taki sposób, bardziej pasowałoby "zapytał"
    "jak zwykle czymś zajęty, Marek" - bez przecinka, bo samo w sobie to zdanie jest wtrąceniem, a Marek byłby wtrąceniem w trąceniu i nie brzmiałoby to dobrze
    "- Przypominam ci ostatnio codziennie - Tomasz pokręcił głową." - przeanalizuj sobie pod tym względem cały tekst. Jeśli po dialogu jest zdanie, które nie wyraża czynności mówionej (tak jak tu) to na koniec wypowiedzi stawiamy kropkę
    "Marek zamknął laptopa, podszedł do przyjaciela - stary" - Stary*, bo zaczynasz nowe zdanie i po przerywniku też kropka.
    "Tomasz zatrzymał go kładąc" - przecinek po "go"
    "- To pójdę - ruchem ramienia" - kropka i "Ruchem"*, bo to nie czynność mówiona, więc z dużej litery
    "do którego musiał iść miał z kilkaset lat." - przecinek po "iść"
    "ferią świateł" - feerią*
    "że nie wierzył czuł się nieswojo" - przecinek po "wierzył"
    "kamiennej posadce" - posadzce*
    "modliło się klęcząc" - przecinek po "się"
    "ocierając łzę podeszła do szarfy" - po "łzę"
    "Zastanawiał się ile osób" - po "się"
    "powiedz mi proszę czym zgrzeszyłeś" - przed "czym"
    "nie wierzysz w Boga powinno" - po "Boga"
    "narodzenie, lub zmartwychwstanie" - bez przecinka
    "Nie wystarczy że powiem" - przed "że" przecinek
    "Gdy Marek wstawał z konfesjonału wszystkie oczy w kościele skierowały się" - po "konfesjonału"
    "To miejsce odrzucało go, jak organizm wirusa" - bez przecinka
    "Lubił tłumaczyć od czego są" - przed "od" przecinek
    "uczy je jak obsługiwać" - po "je"
    "poprawił niemal machinalnie dalej zapatrzony" - przed "dalej"
    "dodała jakby się tłumacząc." - po "dodała"
    "Dobrze proszę księdza" - przecinek po "dobrze"
    Tekst ma trochę usterek, ale sama treść mi się bardzo podobała. Wielce przykra historia Marka, w dodatku tak nieprzyjemnie zakończona. Za samą treść zostawiłabym 5, ale ze względu na błędy ocena troszkę spada, więc 4. Pozdrawiam i powodzenia w dalszym pisaniu :)
  • Amy 02.01.2016
    Rasia wyłapała już chyba wszystkie błędy, więc ja nie będę się powtarzać. Podobało mi się, zwłaszcza końcówka.
  • Amy 02.01.2016
    No i ogólnie postać Marka mnie zaciekawiła.
  • Spike 02.01.2016
    Dzięki za sugestie i wypisanie błędów.
    Mam pytanie - jaka jest polityka tej strony jeśli chodzi o tak zwane "treści dla dorosłych"?
  • KarolaKorman 03.01.2016
    Tekst trafił do mnie w 100%. Wierzę, że takich sytuacji jest setki, a nawet tysiące. Podoba mi się jak ją opowiedziałeś, 5 :)
    Co do tekstów dla dorosłych wstaw dopisek +18. Z doświadczenia wiem, że takie teksty przyciągają nie tylko pełnoletnich, ale Ty jesteś ,,chroniony''. Dałam w cudzysłów, bo tak do końca, to chyba nikt tutaj nie wie jak to z tym jest :{
  • Spike 03.01.2016
    Wstawiłem jedno opowiadanko takie mocno erotyczne, ale mod odrzucił. Było opatrzone dopiskiem, że 18+.
  • KarolaKorman 03.01.2016
    Nie wiem co w nim napisałeś tak mocno erotycznego. Jestem zdziwiona odrzuceniem. Czytałam na ten stronie mnóstwo takich tekstów bez dopisku, ale może być inny szkopuł. Jesteś nowy i Cię sprawdzają. Poczekaj z tym opowiadaniem jakiś czas i wstaw go bez dopisku +18, ale zaznacz to w pierwszych słowach tekstu lub w ogóle pomiń. Wiem, że to mały przekręt, choć nie wiem nic o tym, żeby był jakiś zakaz. Ja wstawiłam z dopiskiem przy tytule i poszło.
  • KarolaKorman 03.01.2016
    *na tej stronie
  • Amy 03.01.2016
    Poczekaj jakiś czas, a nawet z dopiskiem w tytule będziesz mógł opublikować. Niedługo dostaniesz pewnie automatyczną akceptację.
  • Spike 04.01.2016
    Amy, stało się.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania