"Przyjaźń, która przetrwa wszystko." - cz.3

"Dyskoteka"

 

ZUZA

Wracając do domu, byłam trochę wystraszona, że mama już o wszystkim wie. W końcu pracuję w szkolę i na pewno jakiś nauczyciel poinformował ją, o mojej nieobecności. Gdy weszłam na plac, od razu z domu wyleciał mój pies – Nelka. Cieszyła się, tak jakby nie widziała mnie wieki. Pobawiłam się z nią chwilę a następnie udałam się na górę, do swojego pokoju. Rzuciłam wszystko na ziemię i wskoczyłam jak najszybciej do łóżka, pod kołdrę. O tak, wtedy mi tego strasznie brakowało. Leżąc rozmyślałam o mojej relacji z Leną.

Od kilku dni chodzi chodzi mi po głowię pewna myśl; czy Lena na pewno jest tylko moją przyjaciółką? Ale czy jest to możliwe, żebym poczuła do niej coś więcej? – Nie, nie, nie, pewnie tylko mi się wydaję. Z mojego rozmyślania, wyrwał mnie głos mamy:

- Zuzia chodź na obiad! – krzyknęła mama.

- Już idę! – z trudem wydostałam się z łóżka i poszłam do kuchni. Mama od razu zaczęła wypytywać o dzień w szkolę.

- Jak tam dziś minął Ci dzień? – zapytała z podejrzliwą miną.

- Nawet okay, dostałam piątkę z angielskiego. Możesz być ze mnie dumna. – odpowiedziałam, szczerząc się do niej.

- Chcesz mi słońce coś powiedzieć? - usiadła naprzeciwko mnie i spojrzała mi prosto w oczy.

W momencie, gdy usłyszałam to pytanie oblał mnie zimny pot.

- Nie, nie. Nie mam o czym mówić. – skłamałam i strasznie źle się z tym czułam.

- Nie okłamuj mnie! Ja już wszystko wiem! – wykrzyczała, jednocześnie się śmiejąc.

- Przepraszam, ale no wiesz, to ostatnie tygodnie szkoły, chciałyśmy z dziewczynami zrobić coś szalonego. Wiesz dobrze, jak to jest, gdy jest się młodym.

- Masz rację, ale mam nadzieję, że więcej już się to nie powtórzy. Jasne? – zapytała stanowczo.

- Tak jest mamo! – odpowiedziałam kpiącym głosem..

Zjadłam obiad i poszłam przygotować się na dyskotekę. Nie wiedziałam co mam na siebie włożyć, po długich namysłach postawiłam na klasykę; luźny t-shirt z nadrukiem i czarne jeansy. Włosy spięłam w wysokiego kucyka. Nie lubiłam rozpuszczonych włosów, zawsze było mi bardzo gorąco, a szczególnie na jakiś imprezach. Wzięłam telefon i napisałam do Leny:

- Jak tam? Jesteś już gotowa?

- Tak pewnie. Możesz już iść w moją stronę. Będę czekać pod sklepem. Do zobaczenia!

Spotkałyśmy się dokładnie w tym miejscu w którym się umówiłyśmy. Przytuliłyśmy się i poszłyśmy w stronę szkoły. Lena byłą ubrana w koszulę i czarne jeansy. Wyglądała naprawdę atrakcyjnie.

Na Sali byli już prawie wszyscy. Każdy stał i podpierał ścianę i oczekiwał aż zgaśnie światło. Było to zupełnie normalne w naszym wieku. Usiadłyśmy na ławce i rozglądałyśmy się po Sali. Nie miałam odwagi zacząć rozmowy, stresowałam się. Chciałam wypaść jak najlepiej. W końcu odważyłam się:

- Dowiedziała się coś mama, o Twoich wagarach? – zapytałam zmartwiona.

- Całe szczęście nie. Kiedy robimy powtórkę?

- Mam nadzieję, że jak najszybciej! – odpowiedziałam z wielkim uśmiechem na twarzy.

Gdzieś w tłumie zauważyłam Izke, która jak zwykle odpieprzyła się tak, żeby każdy zwracał na nią uwagę.

- Boże cała ona. Nie przeżyłaby tego, gdyby nikt nie zwróciłby na nią uwagi. – pomyślałam, za głośno.

- Co? O czym Ty mówisz? – zapytała zdezorientowana Lena.

Zignorowałam jej pytanie, bo widziałam, że w naszą stronę zbliża się nasza słynna ”księżniczka”. Odepchnęła mnie od Leny i zaczęła z nią rozmawiać. Zachowała się, jakby wcale mnie nie było. O nie! Nie odpuszczę jej tego.

- Cześć Iza, miło, że się przywitałaś. - popatrzyłam się na nią z zażenowaniem.

-Z Tobą? Hah, proszę Cię, szkoda mi czasu na rozmowę z Tobą. - odpowiedziała z wrogością. - Więc jeśli byś mogła, to idź już stąd. Przeszkadzasz nam.

Wtedy już nie wytrzymałam i wybuchnełam;

- Kurwa, Izka! Mam już dość twojego zachowania. Traktujesz mnie jak śmiecia! Jak w ogóle możesz być taką zołzą? – wyzwałam ją i w końcu poczułam ulgę.

- Oj Zuza, Zuza. Po prostu jesteś nudna i nikt Cię nie lubi. Szkoda marnować na Ciebie czas.

- Zamknij się! Nie wierze Ci, to nie możliwe. – ze łzami w oczach wybiegłam z Sali. Ciągle zadawałam sobie pytanie ,, Dlaczego Lena mnie nie obroniła? Dlaczego za mną nie poszła?” Byłam załamana. Siadłam w łazience, objęłam twarz i zaczęłam płakać. Za drzwi wydobywały się głosy, była to rozmowa dwóch dziewczyn, które były bardzo zdenerwowane. Powinnam się schować, ale nie miałam nawet siły wstać z podłogi. Otarłam łzy i udawałam, że robię coś bardzo ciekawego na telefonie. Była to Blanka i Lena, ale ja nie miałam ochoty rozmawiać od razu wstałam i powiedziałam:

- Przepraszam Blan, ale nie ma nastroju do rozmowy, a tym bardziej do zabawy. Zbieram się już do domu. – powiedziałam ze łzami w oczach. – Udanej zabawy. – dałam jej buziaka w policzek i wyszłam z toalety.

Nie chciałam wracać tak wcześnie do domu, więc poszłam się przejść. Chodziłam po uliczkach płacząc, podeszłam do jakiegoś faceta który stał pod sklepem i zapytałam:

- Ma pan może papierosa? – zapytałam zawstydzona. Nie odpowiedział, tylko wyciągnął paczkę Marlboro, wzięłam nieśmiało jednego i podziękowałam. To był mój pierwszy papieros w życiu. Odpalając strasznie się stresowałam, że ktoś mnie zobaczy. Biorąc pierwszego bucha, mocno się zakrztusiłam. Ale każdy następny był już coraz lepszy. Było mi trochę niedobrze, ale i tak paliłam nadal. Zgasiłam go gdzieś na chodniku i poszłam w stronę szkoły, ponieważ na telefonie była już 20:00, a to oznaczało koniec dyskoteki. Miałam nadzieję, że spotkam Lenę i będę mogła z nią porozmawiać. Ale zobaczyłam ją z kimś innym.. z Izą, obie bardzo dobrze się bawiły. Znowu zaczęłam płakać i pobiegłam w stronę domu Miałam dość tego dnia, marzyłam, żeby on już się skończył.

 

BLANKA

 

Na chwile po przekroczeniu progu domu usłyszałam głos mamy:

- Blanka, podejdź tu na sekundkę.

- Już idę! - Odpowiedziałam z wyczuwalną nutką zdenerwowania w głosie. |

- Dlaczego tak późno wróciłaś? Gdzie byłaś? - Zaczęła pytać podejrzliwie.

- Emm no... byłam w szkole, a później zagadałam się z Leną i Zuzią. Znasz mnie..

- Cała ty! Prosiłam Cię żebyś była dziś wcześniej. Chciałam żebyś mi pomogła, ale jak zawsze koleżanki są najważniejsze.

- Przepraszam mamo. Zapomniałam o tym na śmierć.. .

- No dobrze, nic się przecież nie stało. Idź szybko do łazienki umyj ręce i przychodź na obiad.

- Okej.

Po obiedzie zaczęłam się przygotowywać na moją ostatnią szkolną dyskotekę w podstawówce. Pokręciłam sobie nawet włosy, ale ciągle przeszkadzała mi Weronika, która ciągle do mnie pisała.

- Hej, Blanka!

- W czym idziesz?

- Bo ja się właśnie zastanawiam a nie mam pomysłu.

- Halo! Halo!

- Jesteś?

- Odpiszesz mi wreszcie?

- Hej, tak tak jestem! Wybacz kręcę włosy.

Kurcze, nie wiem właśnie, ale pójdę pewnie w spodniach i T-shircie. A ty?

- Ja chyba ubiorę czarną spódniczkę i czarną bluzkę na ramiączkach, całą z cekinów. - Weronika zawsze lubiła się stroić natomiast ja nie za bardzo.

- Uuuu ładnie! Będziesz podrywać piątoklasistów? Hahahhaa

- Będę! A czemu nie? Przyjdziesz po mnie?

- Tak, tak pewnie. Będę o 16 30.

- Dobrze w takim razie czekam. Lecę się myć. Do później.

Nie miałam za bardzo pomysłu w co się ubrać, więc ubrałam turkusowe spodnie, biały T-shirt z nadrukowanym różowym serduszkiem a na to kartagin w fioletowo-białe pasy. Także szału nie było, ale za bardzo mnie to nie obchodziło.

Punkt 16:30 zapukałam do drzwi Weroniki, które otworzyła mi jej mama.

- Cześć Blanka, zapraszam. Już wołam Miśkę.

- Dzień dobry. Ona jak zawsze nie gotowa?

- Jak mogłoby być inaczej. Hahaha.

- Miśka! Schodź na dół! Blanka już jest!

- Dobrze, już schodzę!- Odkrzyknęła i szybciutko zbiegła na dół.

- Cześć, a ty jeszcze nie gotowa?- Jej widok w „domowym” stroju mnie ani trochę nie zdziwił.

- A no jeszcze nie. Chwilę temu wyszłam z wanny.

- Zauważyłam. Hahaha – Dalej z jej długich brązowych włosów spływały kropelki wody.

- Daj mi pięć minut i będę gotowa. - Powiedziała pospiesznie biegnąc do łazienki, by wysuszyć włosy.

- Ja już znam to twoje pięć minut! - Odpowiedziałam żartobliwie.

Taki właśnie sposobem, spóźniłyśmy się piętnaście minut na dyskotekę. Na szczęście jeszcze wszyscy podpierali ściany, więc wiele nie straciłyśmy. Na początku zabawa była bardzo fajna, nawet udało mi się zatańczyć z moją „pierwszą miłością” - O ile można to tak nazwać.- Obiektem moich „westchnień” był rok młodszy Bartek – nie za wysoki niebieskooki blondyn, który uważany był za szkolnego łobuza. Był dla wszystkich strasznie chamski, nie uprzejmy, jednak dla mnie był zupełnie inny. Heh.. pamiętam nasze pierwsze spotkanie „sam na sam” oczywiście, które się nie odbyło, ponieważ przyszłam z Zuzanną, a on biedny zawstydził się i uciekł. No debilizm z mojej strony, no ale bardzo się wstydziłam przyjść sama. Bo jak to tak? Chłopak sam na sam z dziewczyną? Nieeee.... . A wracając do dyskoteki. Pamiętam to doskonale, zupełnie jakby to było wczoraj. Stałam sama pod ścianą on podszedł i nieśmiało zapytał czy z nim zatańczę. Oczywiście nie musiał mnie namawiać, byłam tylko troszeczkę przestraszona, ponieważ on nie za bardzo potrafił tańczyć, a każdy mój poprzedni taniec z nim kończył się bólem rąk. Jednak tym razem bardzo mnie zaskoczył. Tańczył zupełnie inaczej. Tak delikatnie i spokojnie jak nie on. Uśmiechnęłam się pod nosem, co on zauważył i zapytał:

- Co jest?

- Widzę, że coś się zmieniło od ostatniej dyskoteki.- Uśmiechnęłam się delikatnie.

- Serio? Co takiego? - W tym momencie nie wiedziałam czy pyta poważnie, czy raczej to były pytania retoryczne.

- Nauczyłeś się tańczyć.

- A noo tak.. trochę. - Odpowiedział nie śmiało, co było dosyć urocze. - Wczoraj Szymon uczył mnie tańczyć specjalnie dla Ciebie. - I w tym momencie zaczął się przybliżać jakby chciał mi dać buziaka w policzek. Jednak ja kątem oka zobaczyłam, że Zuzia wybiegła z sali, więc nie wiele myśląc zostawiłam go samego na środku sali i pobiegłam za nią. Po krótkich poszukiwaniach znalazłam ją w toalecie, przed którą spotkałam Lenę i razem podeszłyśmy do płaczącej w kącie Zuzi.

- Hej Zuzia, wszystko w porządku?

- Nie za bardzo, ale nie chcę o tym rozmawiać.

- Chodź z nami na sale. Potańczymy troszeczkę i zapomnisz o problemach.

- Przykro mi Blan, ale nie mam ochoty. Wracam do domu. Życzę wam udanej zabawy. - dała mi buziaka w policzek i odeszła bez słowa. Szłam za nią jeszcze przez krótką chwile, próbowałam ją namówić żeby jednak wróciła, ale ta nawet nie zwracała na mnie uwagi. Wróciłam do Leny i zaczęłam ją wypytywać o Zuzię.

- Lena, nie wiesz co się stało?

- Nic się nie stało, a coś się miało stać?

- No chyba jednak musiało się coś wydarzyć skoro Zuza nagle zapragnęła wracać do domu.

- Kurcze no.. to chyba może być przez to, że trochę popszytkała się z Izką.

- Chyba?! Dziewczyno przecież wiesz jak ona na nią działa. Co jej powiedziała?

- Niby nic takiego. Po porostu zaczęła się wtrącać w naszą rozmowę.

- Lena, chyba powinnaś wiedzieć, że Zuza jest zazdrosna o Ciebie i jej bardzo na tobie zależy, a Izka próbuje zepsuć waszą przyjaźń.

- Nie przesadzajmy. Iza to zwykła koleżanka jak i ty.

- Ahh... jak ja? Okey... - Myślałam że się rozpłaczę. Osoba którą uważałam za „najlepszą przyjaciółkę” ma mnie za zwykłą koleżankę? Fajnie. Bardzo miło. Na szczęście usłyszałam głos Miśki :

- Blanka! Gdzie jesteś?

- W łazience!

- Gdzie ty się tyle czasu podziewałaś? Wszyscy Cię szukaliśmy.

- Wybacz, byłam cały czas tutaj i rozmawiałam z Leną i Zuzą.

- No dobrze. A tak w ogóle, gdzie jest Zuzia?

- Emmm, źle się czuła i poszła do domu.

- Biedna, no ale to nie ważne. Chodź szybko! Będzie teraz konkurs na najlepszą taneczną parę!

- Dobrze, już idę. - Odeszłam zostawiając Lenę bez słowa.

Zabawa trwała w najlepsze, lecz ja spędziłam resztę imprezy siedząc na ławce i rozmyślając o zapłakanej Zuzannie oraz o tym, że nie jestem dla Leny kimś ważnym. Jak to ona powiedziała jestem dla niej ZYWKŁĄ KOLEŻANKĄ.

Bartek i Miśka próbowali wyciągnąć mnie na parkiet, jednak ja nie miałam na to ochoty. Z racji tego, że i tak już straciłam ochotę na zabawę, zadzwoniłam po tatę żeby mnie odebrał. Nawet się z nikim nie pożegnałam. Zabrałam tylko swoje rzeczy i wyszłam a dziesięć minut później byłam już w domu. Swój wcześniejszy powrót do domu tłumaczyłam bólem brzucha. Weronika bez problemu uwierzyła, natomiast z Bartkiem nie było tak prosto. Jednak wiedział, że i tak nie ma sensu niczego ze mnie wyciągać, ponieważ i tak bym się nie przyznała, dlaczego tak naprawdę wróciłam wcześniej do domu. Stwierdziłby za pewne, że to absurd, że przejmuję się jedną koleżanką skoro wokół siebie mam multum ludzi. Jednak ta jedna, znaczyła dla mnie dużo więcej niż dziesięć innych koleżanek razem wziętych. Była to jedna z czterech najbliższych mi osób- Weroniki, Sary i Zuzanny.

 

 

Jeżeli Jesteście ciekawi jak potoczą się dalsze losy znajomości Blanki oraz Zuzi zapraszam do kolejnych części opowiadania. Zapewniam, z każdą częścią przygody naszych bohaterek staną się dużo bardziej ciekawsze i emocjonujące.

Serdecznie Zapraszam ~Buntowniczka.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania