Rachunek
Strasznie się obżarłam, leże i ledwo łapie oddech. Pękam w szwach. Powinna być jedna porcja a nie kilka naraz. Spodnie cisną tak, że brzuch wyglądem przypomina nieregularny okryty basen. Nigdy wcześniej tak dużo nie zjadłam. Tyle kłamstw, takie smaczne i sycące. Polane słodkim sosem z czekolady. W niektórych momentach omal się nie udławiłam. Stół cały zastawiony, nie było miejsca nawet na pytania. W tle orkiestra nawet nieźle wpasowała się w słowa. Cholerna sukienka opinająca uda ściągała się w górę, mogłam założyć spodnie, może wtedy byłoby mu mnie żal? Wyszedłby milcząc? Może. Jadłam i jadłam, bez umiaru jak zwierze, towarzystwo pluło mi coraz bardziej w talerz. Co to za knajpa? Poproszę rachunek! Błagam o rachunek. Wystarczy. Zbiera mi się na wymioty ale nie wiem czy zdążę dobiec do zlewu.
sawIS FJ
Komentarze (4)
Ogółem tekst jest dość dobry, lecz bez rewelacji. Może nie zrozumiałem morału, albo wcale go tam nie ma. Nie wiem. Zastanawiam się tylko, czy to była metafora czegoś... jeśli tak, to czego? Proszę o wyjaśnienie.
P.S. Zostawiam 4
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania