Historia kata, diabłem zwanym.
Rano wstaje,
Pijakowi rękę podaję.
Ubieram ciuchy,
Po drodze biorę dwa buchy.
Idę dalej po chodniku,
A jednak chcę mi się siku.
Skręcam w bok,
Bo muszę znaleźć jakiś "krzok".
Wstaje, mimo tylu lat,
A na drodze po sąsiadkę idzie kat.
Przede mną jego kosa,
Proponuję mu papierosa.
Prosto idę dalej,
A ten wpada w szalej.
Biega, ludzi zabija,
Ale z niego żmija!
Wszyscy uciekają,
i mi na pożegnanie machają.
Patrzę się na niego
-Co robisz kolego?
-Uciekaj, bo zaraz Cię złapie!
A przy chodniku ustawiają się gapie.
Rozpęd wzięłam, zamachnęłam
I już po nim śladu nie ma.
Ponoć tak przywalił,
że się świat zawalił.
W piekle mieszka od tej pory
I widuje inne zmory.
...Kolejny mój wiersz z dawką humoru. Dzisiaj się troszku rozpisałam. Niedługo zabieram się za wiersz o pasztecie- pomysł wspaniałego Nuncjusza. Jeżeli macie jeszcze jakieś pomysły na temat wiersz to piszcie :))
Komentarze (11)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania