RAP #1
Szukam światła w oczach ludzi.
Jestem jednym co się trudzi,
co pozostał,
co się tutaj jeszcze ostał.
Wokół zombie, ludzkie zwłoki,
każdy stawiał kiedyś kroki,
by coś zrobić dla przyszłości,
by pozostać na wolności.
Ale sypią się marzenia
powiedz ładnie: „do widzenia”.
Zaakceptuj kierat, baty,
nie pobiegniesz już do taty
teraz tylko marne życie.
Już rozumiesz? Znakomicie.
Co dzień rano chylę głowę,
zaczynając odbudowę,
na kolanach do modlitwy
i na nogi, znów do bitwy.
Życie pójdzie szybko wałem.
Nie mów, że nie ostrzegałem,
ja tam byłem,
ja tym żyłem.
Jeszcze wczoraj się łudziłem,
dzisiaj oczy mam otwarte.
Kiedy klawisz zmienia wartę,
myślę czasem o ucieczce,
nie chcę zdychać, w byle sieczce.
Jeszcze czasem mam złudzenia.
Boże! Błagam wybaczenia,
jestem winny, lecz nie chciałem
opcji innych już nie miałem,
żeby przeżyć, by się bronić.
Miałem już od tego stronić
ale co ja Ci poradzę,
że natury swej nie zdradzę,
że mam uwarunkowanie
na ulicy rozeznanie.
Co dzień rano chylę głowę,
zaczynając odbudowę
Na kolanach do modlitwy,
i na nogi, znów do bitwy.
To odruchy – ich nie zmienię
w rękach swoich czuję drżenie,
na najmniejszy znak agresji
czuję nagły przypływ presji.
No i tracę już kontrolę
wchodzę gładko w swoją rolę,
tego draba, chuligana
co na nogach się już słania,
ale walczyć będzie dalej
w cieniu brudnych bocznych alej.
Mimo wszystko mam nadzieję.
Ignoruję co się dzieje,
żeby wytrwać, żeby sprostać,
by przy życiu jeszcze zostać.
Bo w tym piekle co na ziemi
armia diabłów mi się mieni,
w roześmianych ludzkich twarzach
ty nie widzisz bo nie zważasz.
Zarzucone znów arkany
we śnie co noc nieba bramy.
Co dzień rano chylę głowę,
zaczynając odbudowę
Na kolanach do modlitwy,
i na nogi, znów do bitwy.
Komentarze (5)
BAJ
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania