Robin Hood – mit czy prawda? Czy znany banita istniał naprawdę?
Postać Robin Hooda fascynuje i urzeka kolejne pokolenia już od prawie 800 lat, a kolejne filmy z gwiazdorską obsadą tylko dodają nowych fanów. Jednak do dzisiaj nie ma dowodów potwierdzających czy ten angielski Janosik istniał na prawdę. Mało tego czytając bardzo skąpe nawet nie dowody, ale bardziej poszlakowe opisy natrafiamy na duży problem, ponieważ postać kogoś, kto mógłby uchodzić za Robina, znajdujemy od XII do XVI wieku. Tak średnio co sto lat pojawia się jakaś wzmianka lub jakiś zapis dotyczący tego angielskiego banity, który rzekomo zabierał dobra bogatym, a rozdawał biednym. Ta legenda mistrza w strzelaniu z łuku, przywódcy chroniącej się w lesie drużyny była zawsze podziwiana głównie przez ludzi biednych. A dodatkowo jego walka ze złym szeryfem z Nottingham, a także oddanie królowi Ryszardowi Lwie Serce dodaje całej opowieści smaczku. Nawet przedstawiany przez stulecia opis samego banity cały czas się zmieniał, a nawet ewoluował. Robin był chłopem wyrzuconym ze swojej ziemi, handlarzem, kupcem okradzionym przez ludzi złego szeryfa, szlachcica Roberta, hrabiego Huntington z nadania króla pozbawionego swoich dóbr itd. Najbardziej znanym motywem związanym z nim jest ten opisujący jego rzekome oddanie królowi Ryszardowi. Powstał on dopiero w 1521 roku, kiedy ukazała się History of Greater Britain autorstwa Johna Majora, który umieścił przygody słynnego Robina w latach 1193 – 1194, czyli w czasach Ryszarda Lwie Serce. To właśnie ta wersja zdobyła największą popularność. Także spore problemy są z ustaleniem, gdzie dokładnie mówiąc tak po wojskowemu, stacjonowali owi banici. W jednych źródłach czytamy, że to okolice Barnsdale w Yorkshire, w innych, że to las Sherwood w Nottinghamshire, albo nawet okolice dość odległe od tych dwóch lokalizacji. Można, a nawet trzeba sobie zadać pytanie, czy taki "bohater" legend i mitów rzeczywiście istniał, czy jest tylko wytworem ludzkiej wyobraźni, stworzonym na aktualne potrzeby społeczeństwa ? Jak wiemy, bardzo podobnie wygląda sytuacja z naszym Janosikiem. To temat na osobny artykuł, ale wspomnę tylko, że najsłynniejszy „polski” zbójnik karpacki Jerzy Janosik, tak naprawdę Juraj Janošik był Słowakiem. Urodził się we wsi Terchová nieopodal Żyliny na Słowacji, a zbójował na terenach słowacko-węgierskich, a nie polskich. Oczywiście uciekając przed obławami wojsk austriackich, mógł przejść na naszą stronę Karpat, ale pokazywanie go jako Polaka to już spora przesada. Robin, któremu sławę przyniosła rzekoma walka w obronie biednych i uciśnionych, którym rozdawał dobra zrabowane w czasie napadów na zamki i klasztory, mógł być wymysłem biednego ludu. Jak wiadomo w tamtych czasach była szlachta (rycerstwo), bogaci kupcy czy drobniejsi, ale także zamożni mieszczanie. Byli także chłopi, którzy poza tymi najbogatszymi we wsi tak potocznie mówiąc, w większości klepali biedę. Dla szlachty byli takimi samymi chamami jak w Polsce. Właściciel okolicznych ziem mógł im w zasadzie zrobić wszystko, łącznie z pozbawieniem życia. Można powiedzieć, upraszczając, że praktycznie nie mieli żadnych praw, a więc byli uzależnieni od swojego pana, od jego kaprysów i stosunku do nich. To powodowało różne nadużycia, oszustwa itd., jak choćby nakładanie dodatkowych podatków, czy innych opłat (w tym także prawo pierwszej nocy z panną młodą wychodzącą za mąż). Taka postawa wzbudzała oczywiście gniew, a nawet nienawiść chłopów do swoich panów. Na takim gruncie bardzo łatwo mogły się rozwijać wszelkie opowieści choćby kuglarzy, teatrzyków obwoźnych, trubadurów i wszelkiej maści jak byśmy ich dzisiaj nazwali artystów. To oni przez swoje sztuki, pieśni, wiersze pokazywane, śpiewane czy czytane od wsi do wsi, od osady do osady tworzyli legendę, która jak wiemy, powtarzana wielokrotnie zaczyna żyć swoim życiem. Ci biedni zastraszani wiecznie ludzie z przyjemnością słuchali opowieści o kimś, kto odbiera tym "złym" bogaczom a daje im, czyli tym "dobrym". To całkowicie logiczne i tak mogła się narodzić opowieść o Robin Hoodzie. Można zapytać także skąd brali inspirację owi "artyści". W tym przypadku odpowiedź jest w zasadzie prosta. Tak skrótowo albo sami wymyślali takie teksty, wiedząc, że to się "dobrze sprzeda", albo co moim zdaniem bardziej prawdopodobne, że czerpali z opowieści znacznie starszych, takich jak przygody Herewarda, który przewodził bandzie walczącej przeciwko Wilhelmowi Zdobywcy. Inna opowieść znana to losy Johna Warda, któremu skonfiskowano ziemię, za nie płacenie podatków. Ward zbiegł do lasu i tak wraz z innymi podobnymi sobie przez pewien czas zbójował. Reasumując trudno stwierdzić, czy była to postać autentyczna, czy raczej taki konglomerat ludzi z różnych epok, którzy z różnych względów stanęli poza prawem. Być może takich Robinów było wielu i ze strzępów informacji o nich ktoś stworzył opowieść, mit czy legendę przypisując ich działanie akurat temu jedynemu. Przecież właśnie powstało wiele legend. Mimo wszystko jego wizerunek na stałe zagościł zarówno w literaturze, jak i w filmie. Samych utworów literackich opisujących jego życie jest ponad 800, a do tego kilkadziesiąt filmów zarówno fabularnych, jak i dokumentalnych. Na koniec ciekawostka. W muzeum na zamku Nottingham można oglądać eksponowany "oryginalny łuk Robina" i dwie dobrze zachowane strzały. Cóż, jak widać w tym przypadku propaganda i reklama wyszła przed naukę, ale z drugiej strony trudno się temu dziwić, bo postać najbardziej znanego banity w historii na pewno przyciąga setki tysięcy turystów rocznie. W końcu kto nie chciałby obejrzeć "narzędzia pracy" Robin Hooda.
Komentarze (36)
Po upadku Rzymian wyspę zajęli tzw. anglosasi, czyli germańskie plemiona z kontynentu, Sasi, Jutowie, Wikingowie, i Angolowie, od których wywodzi się obecna nazwa Anglii. Ale oni po sześciuset latach zostali podbici przez Normanów. Wilhelm Zdobywca itp., itd.
Robin Hood miał być według podań Anglosasem walczącym z niesprawiedliwością władców normandzkich. Wieczorem wkleję szerszy tekst, bo teraz mi nie wejdzie na główną.
Pozdrawiam, i dziękuję za szerokie poruszenie tego tematu.
Wbrew legendzie postać banity z Sherwood chyba nie budziła powszechnego entuzjazmu, jak przedstawia się to w powieściach czy filmach. Na pewno nie wśród Normanów. Historycy odnaleźli XV – wieczną notatkę z krytycznymi słowami skierowanymi pod adresem słynnego łucznika Inna notatka, tym razem pochodząca z ksiąg kościelnych, określa banitę, jako człowieka wyjętego spod prawa, grasującego ze swoimi wspólnikami po Sherwood i po innych miejscach Anglii, dopuszczającego się nieustannych napadów rabunkowych. A więc również ocena nieprzychylna. Ta niechęć wynikała najprawdopodobniej stąd, że banita
z Sherwood zdobycze gromadził napadając nie tylko na normandzkich rycerzy i możnowładców, ale również na kościoły i klasztory.
Przeczytałem kilka linijek tekstu. Dość apetycznie się zapowiada. Jutro z rana przy śniadaniu i gorącej kawie zabiore się za calutki tekst Juz teraz Ci oznajmić, że opisanie historii Robina jest miłą niespodzianką.
W zasadzie więc nie ma dowodu na to, że ktokolwiek w Europie z tego skorzystał.
Mit wywodzi się prawdopodobnie ze zwyczaju płacenia okupu dla pana feudalnego, pod którego jurysdykcję podpadała panna młoda, jeśli po ślubie wyjeżdżała na ziemie kogo innego. Ponieważ zamążpójście w praktyce odcinało możliwość poślubienia przez kogoś innego, oraz samo płacenie okupu bywało połączone z różnymi obyczajami, włącznie z odbieraniem panny przez małżonka z siedziby feudała, zaczęto uważać że jest to opłata za rezygnację z "posiadania" tejże panny w sensie cielesnym. Po pewnym czasie przekonanie mogło zacząć funkcjonować jako straszak, na zasadzie: jak nie zapłacicie, to ja wam waszą pannę zdefloruję, bo jest taki zwyczaj, którego nikt z przodków nie wypełniał, ale podobno jest...
Żeby było zabawniej, w podobnym czasie istniała podobna opłata składana parafii, do której należała panna (dotyczyło to sytuacji gdy mąż mieszkał w innej parafii, i z danego terenu znikała jedna owieczka), co zaowocowało podobnym mitem na temat posiadania prawa pierwszej nocy, przez księdza proboszcza lub biskupa...
Pod koniec średniowiecza wiele osób było głęboko przekonanych, że taki przepis gdzieś istnieje, w jakichś niespisanych kodeksach, choć nie jest w praktyce stosowany, dlatego zaczęto nawet go zakazywać. W późniejszych czasach mit przedostał się do literatury, jako element dramatyczny w opowieściach z czasów średniowiecznych, i tak dotrwał do dziś jako przekonanie, że ponoć gdzieś, w innych krajach i w bardzo dawnych czasach coś takiego robiono.
W sumie to tego rodzaju mity byłyby niezłym tematem na artykuł...
Nie odnoszę się tu już do autentyczności lub nie postaci a raczej do dostepnych publikacji. Nie historycznych.
Z zabawnych ciekawostek jest wiekowy skecz Zaorskiego i Kociniaka na temat filmu "Powrót Robin Hooda" z Seanem Connery. Polecam. Warto.
Hena jeszcze warto czasem.
W Szwajcarskich archiwach zachował się pochodzący mniej więcej z 1400 roku zbiór przepisów obowiązujących w wiosce Maur, położonej zaraz pod Zurychem. Jedna z reguł wydanych przez przedstawiciela miejscowego lorda stanowiła:
Ten, kto pragnie wstąpić w święty związek małżeński powinien przekazać kobietę nam na pierwszą noc lub też może on wykupić ją, zgodnie ze zwyczajem i tradycją i dawnymi pismami. Jeśli nie uczyni tego, zostanie obciążony grzywną.
Z kolei w Katalonii obyczaj pierwszej nocy stał się pod koniec XV stulecia jedną z przesłanek prowadzących do wielkiej rebelii chłopskiej. Zachowane dokumenty wskazują, że chłopi uskarżali się na to, że feudałowie wchodzili do łóżek pannom młodym, napastowali je i poniżali. Inne, bardziej enigmatyczne źródła, pochodzą też z Francji czy Włoch.
oto Twój zestaw:
Postać: Czarny rycerz
Zdarzenie: poddaje się
Gatunek (do wyboru): Bajka/baśń/legenda/przypowieść lub (pod kątem Antologii) Horror i pochodne
Czas na pisanie: 20 październik (niedziela) godz. 19.00
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania