Rocznica
Zabiło coś w piersi, kiedy z wielką nieśmiałością wyszeptałeś, że lubisz spokój w moich oczach. Tłumaczyłeś, że każdy buja się w błękitach, z ciekawością zagląda do piekieł, a tylko nieliczni wybierają tajemne, dziewicze lasy.
Jak urzeczona spijałam komplementy z twoich ust, karmiłam duszę i pisałam wiersze o miłości, która codziennie przynosiła mi kwiaty, ciągle z tą radością obdarowywania, bo łatwiej dawać niż brać. Właściwie, to nic nie chciałeś, wystarczyło, że dłoń chowała się w dłoni.
Spieszyłam się na wykłady, padał deszcz, a ty na swoim ukochanym motorze chciałeś zadbać bym niczego nie straciła...
Obudziłam się w szpitalu, sama, bo ciebie już nie było. Ktoś powiedział, że wybrańcy Boga zawsze szybko odchodzą. To nieprawda. Odchodzą po kawałku, każdego dnia zabierając resztki wspomnień, aż zostaje tylko żal, że jesteśmy w innych grobach.
Najbardziej bolało, że na wszystko chcieliśmy czekać. Mówiliśmy, że nie ma sensu poganiać czasu, wszak to uczucie po wieczność. Dlatego pożółkła suknia ślubna, a obrączki włożyłam ci do kieszeni. Nigdy nie lubiłam złota.
Kiedy padał deszcz snułam się po ulicach, nie musiałam wycierać łez, bezwstydnie płynęły po policzkach, niezauważone. Tylko pisać już nie umiałam, tak mnie ten ból zgasił jak świeczkę.
Teraz już mogę do ciebie zaglądać, nie razi nawet uśmiechnięta twarz. Bywa też, że jesteś w wierszach i płoniesz jak te znicze stawiane w imię pamięci.
Komentarze (46)
Dzięki za wizytę Panie B.
Pisz, chętnie ocenię, co masz do powiedzenia, jeżeli w ogóle coś masz...
Patka jest nadal czy odeszła definitywnie? Zaskoczyła mnie, źle ją oceniłam.
Piękny, smutny i prawdziwy tekst. Podoba mi się.
Pozdrawiam.
Podoba mi się, o ile może się podobać.
Pozdrawiam
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania