Rodzina
Ulice pełne krwi. Krew spłynęła strumieniami. To był ten moment najważniejszy mecz sezonu. Nikt nie mógł wysiedzieć w domu. Tylko zwycięstwo może przynieść ulgę.
- Pierdolimy mecz, liczy się żeby te pindy dostały wpierdol! – krzyczeli kibice w barze.
To jest właśnie nasze życie. Mecz to tylko przykrywka dla nas chuliganów. Im większa stawka tym bardziej chce się żyć. Miało to być łatwe zadanie, takiej ekipy nie miał nikt, a tamci jedyne co mieli to pełno gdy przyjeżdżali do nas przy ochronie pał. Wiedzieliśmy, że to nie będzie walka – to będzie rzeź.
Oczywiście mecz przegraliśmy. Chłopaki byli tak wściekli, że nie potrafili się powstrzymać. Ruszyliśmy na nich. Ale tym razem miało być inaczej. Moja pierwsza wojna nigdy wcześniej nie pozwolili mi iść z nimi. Nie dzisiaj, frustracja była zbyt duża. Stawka zbyt wysoka. Hańba zbyt duża.
Niestety dzisiaj nie byli sami. Przyjechała z nimi najlepsza ekipa z kraju. Nie było odwrotu. Mieli tak wielką przewagę, że chłopaki nie mieli żadnych szans. Nie mieliśmy.
Zaczęło się. Nigdy nie czułem takiej ekscytacji gdy pierwszy raz dostałem po pysku. Oczywiście dostaliśmy taki wpierdol, że nigdy o tym nie zapomnimy.
Ale w tym nie liczy się tak naprawdę zwycięstwo. Liczy się to ile ciosów potrafisz przyjąć i czy potrafisz po nich wstać i dalej walczyć. Liczy się rodzina, a większej niż ekipa nigdy nie miałem. Takiego wsparcia nie otrzymasz od nikogo jak od rodziny.
Komentarze (3)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania