>>>> Rok 1410 [wehikuł czasu] >>>>

Marcin był zafascynowany historią. Od zawsze marzył o tym, żeby przenieść się do innej epoki i zobaczyć na własne oczy, jak żyli ludzie w przeszłości. Kiedy dowiedział się, że w jego mieście otwarto laboratorium badawcze, które oferowało eksperymentalne usługi podróży w czasie, nie mógł się powstrzymać. Zgłosił się jako ochotnik i zapłacił dużą sumę pieniędzy za możliwość spełnienia swojego marzenia.

 

W laboratorium poddano go serii testów i badań, a następnie zaprowadzono do specjalnej komory, w której znajdowała się maszyna do podróży w czasie. Pracownik laboratorium wyjaśnił mu zasady i ryzyko eksperymentu. Marcin miał wybrać dowolną datę i miejsce w historii, do którego chciał się przenieść. Miał tam spędzić maksymalnie godzinę, a potem wrócić do komory i nacisnąć przycisk powrotu. Nie mógł zabierać ze sobą żadnych przedmiotów ani ingerować w bieg wydarzeń historycznych. Jeśli coś pójdzie nie tak, miał użyć nadajnika awaryjnego, który pozwoli mu skontaktować się z laboratorium.

 

Marcin nie miał dylematu. Wybrał rok 1410 i pole bitwy pod Grunwaldem. Chciał zobaczyć na własne oczy słynną bitwę między wojskami polsko-litewskimi a zakonem krzyżackim. Pracownik laboratorium wprowadził dane do maszyny i założył Marcinowi specjalny kombinezon i hełm z wbudowanym nadajnikiem. Następnie zamknął drzwi komory i dał znak do rozpoczęcia eksperymentu.

 

Marcin poczuł silne drżenie i błysk światła. Gdy otworzył oczy, znalazł się na polanie otoczonej lasem. Słońce świeciło jasno na niebieskim niebie. W oddali słyszał odgłosy walki: krzyki, trzaski broni, rżenie koni. Marcin był zachwycony. Udało się! Przeniósł się do średniowiecza!

 

Zaczął biec w kierunku pola bitwy, chcąc zobaczyć jak najwięcej. Nie zwracał uwagi na to, że jego kombinezon rzucał się w oczy i budził zdziwienie u napotkanych ludzi. Dotarł do wzgórza, z którego miał dobry widok na całą scenę. Z jednej strony widział szeregi rycerzy polskich i litewskich pod dowództwem króla Władysława Jagiełły i wielkiego księcia Witolda. Z drugiej strony widział armię krzyżacką pod wodzą wielkiego mistrza Ulricha von Jungingena. Bitwa była w pełnym rozkwicie.

 

Marcin nie mógł oderwać wzroku od tego widowiska. Był pod wrażeniem odwagi i zaciętości obu stron. Obserwował, jak rycerze atakowali się nawzajem mieczami, toporami, włóczniami i łukami. Widział, jak padali zabici i ranni. Słyszał ich okrzyki bojowe i błagania o litość. Czuł zapach krwi i potu.

 

Nagle usłyszał za sobą głos:

 

- Kim jesteś? Co tu robisz?

 

Odwrócił się i zobaczył mężczyznę w zbroi i hełmie, który trzymał w ręku miecz. Był to jeden z polskich rycerzy, który zauważył Marcin na wzgórzu i podjechał do niego na koniu.

 

- Kim jesteś? Co tu robisz? - powtórzył pytanie.

 

Marcin nie wiedział, co odpowiedzieć. Nie miał pojęcia, jak wytłumaczyć swoją obecność i swój dziwny strój. Zdawał sobie sprawę, że jest w niebezpieczeństwie. Jeśli rycerz uzna go za szpiega lub zdrajcę, może go zabić bez wahania.

 

- Jestem... jestem... - zaczął Marcin, próbując wymyślić jakąś historię.

 

- Nie masz czasu na gadanie! - przerwał mu rycerz. - Widzisz, co się dzieje? To jest bitwa o naszą wolność i niepodległość! Musisz walczyć razem z nami przeciwko krzyżakom!

 

- Ale ja nie umiem walczyć... - zaprotestował Marcin.

 

- To naucz się! - krzyknął rycerz. - Albo walcz, albo umrzyj!

 

Rycerz chwycił Marcin za rękę i ciągnął go do swojego konia.

 

- Wsiadaj! - rozkazał. - Jedziemy do króla!

 

Marcin nie miał wyboru. Wskoczył na konia za rycerzem i trzymał się go kurczowo. Rycerz popędził zwierzę w dół wzgórza, w kierunku pola bitwy.

 

Marcin był przerażony. Nie chciał brać udziału w tej krwawej rzezi. Nie chciał zabijać ani być zabitym. Chciał tylko wrócić do swojej epoki i zapomnieć o tym koszmarze.

 

Niestety, nie miał nad tym kontroli. Jego podróż w czasie okazała się być największym błędem jego życia.

 

Marcin i rycerz dojechali do miejsca, gdzie znajdował się król Władysław Jagiełło. Był to duży namiot z białym orłem na czerwonym tle. Wokół niego stało kilku innych rycerzy i dowódców.

 

- Kim jest ten człowiek? - zapytał król, wskazując na Marcin.

 

- Nie wiem, wasza królewska mość - odpowiedział rycerz. - Znalazłem go na wzgórzu. Nie wiem, skąd się tu wziął ani co tu robi. Wygląda podejrzanie.

 

- Rzeczywiście - przytaknął król. - Jego ubranie jest dziwne i nieznane. Nie nosi żadnych znaków rozpoznawczych ani herbu. Nie ma też broni ani konia.

 

- Może jest szpiegiem lub zdrajcą? - zasugerował jeden z dowódców.

 

- To możliwe - przyznał król. - Musimy go przesłuchać i dowiedzieć się prawdy.

 

Król nakazał Marcinowi zejść z konia i wejść do namiotu. Marcin posłusznie zrobił, co mu kazano. W namiocie było ciemno i duszno. Na stole leżały mapy i dokumenty. Na ścianach wisiały tarcze i miecze.

 

- Siadaj - rozkazał król, wskazując na krzesło.

 

Marcin usiadł i spojrzał na króla ze strachem.

 

- Teraz powiedz mi, kim jesteś i co tu robisz - powiedział król surowo.

 

Marcin postanowił powiedzieć prawdę. Myślał, że może w ten sposób zyskać zaufanie i zrozumienie króla. Nie zdawał sobie sprawy, że jego historia brzmiała jak bajka dla dzieci.

 

- Jestem Marcin - odpowiedział. - Jestem z przyszłości. Przybyłem tu za pomocą maszyny do podróży w czasie. Chciałem tylko zobaczyć bitwę pod Grunwaldem, ale nie chciałem ingerować w bieg historii. Proszę mi wierzyć, nie jestem szpiegiem ani zdrajcą.

 

Król i jego ludzie patrzyli na Marcin z niedowierzaniem i rozbawieniem.

 

- Z przyszłości? Maszyna do podróży w czasie? - powtórzył król ironicznie. - To jakaś kpina czy żart?

 

- Nie, to prawda - zapewnił Marcin. - Proszę mi uwierzyć!

 

- A jak to możliwe, że jesteś z przyszłości? Jak działa ta maszyna? Skąd ją masz? - dopytywał się król.

 

Marcin próbował wyjaśnić królowi podstawy fizyki kwantowej i technologii podróży w czasie, ale nie miał pojęcia, jak to zrobić w sposób prosty i zrozumiały dla ludzi ze średniowiecza. Używał słów i pojęć, które były dla nich obce i nieznane.

 

Król i jego ludzie słuchali Marcin z coraz większym zdumieniem i znudzeniem. Nie rozumieli ani słowa z tego, co mówił. Uznali go za szaleńca lub oszusta.

 

- Dosyć tego! - przerwał mu król. - Nie mam czasu na twoje brednie! To oczywiste, że kłamiesz i próbujesz nas oszukać! Nie wiem, kim jesteś ani co tu robisz, ale wiem, że jesteś naszym wrogiem!

 

Król podniósł się ze swojego miejsca i podszedł do Marcina. Chwycił go za kombinezon i podniósł do góry.

 

- Zabierzcie go stąd! - rozkazał. - Zawieźcie go do namiotu zakładników i trzymajcie tam, aż skończy się bitwa. Potem zdecydujemy, co z nim zrobić!

 

Dwaj rycerze podbiegli do króla i wyrwali mu Marcin z rąk. Wyprowadzili go z namiotu i zaprowadzili do innego, gdzie trzymano jeńców wojennych. Wrzucili go tam i zamknęli drzwi.

 

Marcin leżał na ziemi, otoczony przez przerażonych i zranionych ludzi. Nie mógł uwierzyć w to, co się stało. Zamiast spełnić swoje marzenie, wpadł w pułapkę. Nie miał nadziei na powrót do swojej epoki. Był skazany na śmierć lub niewolę.

 

Zrozpaczony i załamany, Marcin zaczął płakać.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania