Rolnik szuka żony
Chodził rolnik obrażony
Bo nie znalazł jeszcze żony.
Kobiet uroczych mu brakowało
A szczęścia w życiu rolnik miał mało.
Przyjechała pani tam w wakacje
By rozdzielić unijne dotacje.
Razu pewnego niespodzianie
Zaprosił ją na wsi zwiedzanie.
Zjedli razem więc śniadanie
I zaczął oprowadzanie.
Zachwycona jej widokiem
Na rolnika rzuca okiem.
A on nadal zawstydzony
Oj chciałbym ja takiej żony.
Takiej ładnej.
Całkiem zgrabnej.
Endorfiny mu skoczyły
I w macho go zamieniły.
Janusz zakochał się w Grażynie.
A ona się zakochała w tamtej mieścinie.
Tam już została.
Z rolnikiem pola uprawiała.
Plony obfite gospodarstwo dawało
Lecz im czegoś było za mało.
Kupili sobie świnie.
A te świnie były tłuste
Bo wciąż jadły kapustę.
Od kapusty wciąż śmierdziało
Bo wcale jej nie było mało.
Świnie się w sobie zakochały
Całować się nie przestawały.
Całymi dniami tylko chrumkały.
Aż z tej miłości pozdychały.
Krowy sobie dwie kupili
I za często je karmili.
Krowy więc powybuchały.
Zyski znów wyparowały.
Kury z targu przytargali
Choć się wszyscy z nich już śmiali.
Wybieg piękny im zrobili
Lecz się trochę przeliczyli.
Wieś idyllą już nie była.
Dotacja unijna się skończyła.
Grażyna pracować w polu nie chciała.
Janusza kochać szybko przestała.
A on znowu zrozpaczony.
Znów uparcie szuka żony.
A wniosek z tego płynie
By nie ufać Grażynie.
Na zwierzęta też uważać trzeba
Bo kłopotu narobią aż do nieba.
Komentarze (12)
Musiałam to opublikować.
Ma fantazje dziewczyna.
Może jeszcze kiedyś opublikuje jej pracę.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania