Poprzednie częściRomans z miasta

Romans z miasta 3

Biegłam jak najszybciej załatwić wszystkie formalności w urzędzie żeby dostać dotację. Pomysł Erika to nie było coś orginalnego, bo sama już o tym myślałam, ale z nim mogło mi się to udać. Chociaż ciężko było przełknąć złość, by zacząć jeszcze raz od zera. Urzędas jak zwykle pozostawiał wiele do życzenia w sprawie uprzejmości, jednak po godzinie prawie kłótni z facetem w końcu uległ i powiedział że mam czekać na przyznanie dotacji w wysokości 20 tyś. Myślałam już nad kupieniem małego domku obok wjazdu na autostradę, i przerobić go w wielo-kulturową restaurację. Jednak nie wszystko miało pójść po mojej myśli.

Następnego dnia kupiłam sobie wreszcie strój sportowy, do biegania. Musiałam się wziąść w garść, w końcu nigdy nie byłam łatwa do złamania. Jednak ceniłam sobie wsparcie Erika. Podczas biegania myślałam nad tym że Erik nie powinien mi pomagać, bardzo dobrze zarabia w tej restauracji, a w następnym tygodniu ja odejdę z pracy...Wróciłam do domu i wziełam krótki prysznic, przebrałam się szybko i zrobiłam sobie herbatę, mój kot Niko łasił się do mnie wymagając pieszczot. Smutno uśmiechnęłam się do ukochanego kocura...Alex nie lubił kotów. Znów wróciłam myślami do czasu gdzie było tak pięknie. Pamiętałam jak się mną zajął gdy moi rodzice zgineli w wypadku samochodowym, pamiętałam te wszystkie pocałunki na przywitanie i pożegnanie, łagodność jego spojrzenia...Brakowało mnie tego i to bardzo...

Niko! Idziemy na spacer!- Wykrzyknęłam, a przyjaciel rozumiejąc te słowa pobiegł do drzwi.

Chodząc z kotem po parku zaczęłam płakać...płakałam długo i żarliwie, nawet nie zauważyłam kiedy Niko wrócił do domu. Wpadłam na kogoś...Uniosłam twarz i zarumieniłam się ze wstydu...Już drugi raz widział mnie w takim stanie. Wybukałam ciche przepraszam i pobiegłam do domu. -"Nieźle w takim tępie zostanę uznana za żałosną"- Pomyślałam, przełykając fakt że to właśnie Nathan musiał mnie zobaczyć. Nawet nie rozumiałam dlaczego tak bardzo mi zależało na jego zdaniu, był kimś obcym. Następnego dnia, poszłam znów załatwiać wszystkie formalności, im dłużej je załatwiałam tym więcej ich było. Kiedy dzień dobiegał końca mogłam zacząć sprzątanie małej kawiarenki. Kuchnia była śmiesznie mała, a na sali było miejsc dla max. 15 osób...Zebrałam się w sobie i przełknęłam gorycz. Sprzątać zaczełam o godzinie 18, skończyłam o 23...C.D.N

Średnia ocena: 2.8  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • NataliaO 31.03.2015
    treść bardzo przyjemna, 4:)
  • Prue 31.03.2015
    Za krótkie. Czytało się dobrze, ale z lekkim nie dosytem. Ode mnie 3

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania