Rossy: Nada mas que una sonrisa. - rozdział I

Is that music is my love?

 

Rossy szła ścieżką ze szkoły do domu. Znów była szczęśliwa, że dzień szkolny wreszcie się skończył. W szkole zawsze była sparaliżowana strachem, nie miała przyjaciół. Ciągle prześladował ja lęk, że zaraz ktoś podejdzie do niej i rzuci w twarz, że jest głupia, brzydka i biedna. Wiele razy zdarzały się takie sytuacje. Raz nawet dwie fałszywe przyjaciółki uderzyły ją w policzek. Wszystko dlatego, gdyż Rossy dobrze się uczyła.

- Nawet nie próbują poznać mnie taką, jaką naprawdę jestem. – myślała czasem z goryczą. – Patrzą tylko na tą zewnętrzność grzecznej i idealnej uczennicy. Nie chcą, nie widzą mnie w środku. Nie mają pojęcia, co może dziać się w moim sercu. Oceniają mnie po pierwszym spojrzeniu, jak mogą mieć o mnie pojęcie? Zupełnie, zupełnie niczego nie wiedzą o mnie, a mówią… straszne rzeczy.

Lecz gdy tylko znalazła się poza murami szkoły, ogarniała ją błogość i beztroska. O kolejnym dniu w szkole myślała dopiero rano, lecz wtedy też ledwo wystarczało jej czasu, aby zaprzątać sobie głowy takimi myślami, gdyż zawsze miała problemy z wczesnym wstaniem z łóżka i często jadła śniadanie wręcz z zamkniętymi oczami.

Dotarła do domu. Tam przywitała ją mama głośnym zawołaniem. Czekając na obiad, dziewczynka usiadła na starym, brązowym krześle z twardym oparciem, które już dawno planowano wymienić na nowe. Sięgnęła do plecaka i wyjęła różowy notatnik, z którego wypadła wygnieciony skrawek kartki zapisany piórem. Był to wiersz Rossy. Tak, Rossy pisała wiersze i zawsze była pewna, że to tego w życiu chce dążyć, aż do rewolucji, która miała nastąpić tego dnia.

Po obiedzie wyszła z domu. Jak zwykle ruszyła do małego lasku na jej podwórku, wdrapała się na gałąź swojego ulubionego drzewa i siedziała tam parę chwil z zaciśniętymi powiekami, czerpiąc świeżego powietrza i myśląc o wszystkim i o niczym. Zaraz jednak znudziło jej się to i tanecznym krokiem pobiegła do swojej ukochanej Doliny Świateł, która była jej najświetniejszą ostoją i w której odnajdowała najwięcej natchnień dotyczących jej wierszy.

Dolina ta, która naprawdę doliną wcale nie była – została tylko nadana jej taka nazwa - od lat okolona była niewysokimi brzozami o brudnobiałej korze i nieskazitelnie zielonymi, idealnie wykrojonymi, drobnymi listkami. Drzewa te okrążały dolinę ze wszystkich stron i Rossy była doprawdy rada z tego powodu, ponieważ mogła tam sobie przesiadywać do woli i nikt nawet nie wiedział, iż siedzi ona tam, pisząc poezję i czytając prace innych twórców. W samym centrum czarownego miejsca ułożony był przez dziewczynkę okrąg z kamieni, a w środku niego leżała gliniana, dość duża skałka, na której zawsze, niezmiennie siadywała Rossanne. Z lewej strony „doliny” rosła wysoka zasuszona trawa, w jej centralnej części znajdowało się wgłębienie, w którym leżały dziesiątki szyszek – rodzina Rossy czasem korzystała z nich, gdy zimą chwilowo zabrakło drewna do pieca, a przenikliwy mrok i mróz nie pozwalał na przyniesienie z szopy kilku polanek. Szyszki zawsze były przez dziadka dziewczynki przygotowywane „na czarną godzinę” i w wielkich workach stały w piwnicy, aby nigdy ich nie zabrakło. Lecz wróćmy do Doliny Świateł. Z prawej natomiast strony Rossy wybudowała kamienny mostek, wokół którego rosły dzikie jagody. Zaś za skałką, na której Rossanne siedziała, tuż przy brzozach rozwijały się młode sosny kołyszące się na wietrze. Całą tę powierzchnię pokrywały miękkie, suche mchy o matowo zielonej barwie. W regularnych odstępach między sobą łatwo było dostrzec ciemnozielone, niezmiernie kłujące jałowce. Całe to miejsce otaczała jakaś magiczna atmosfera kwietniowego wieczoru, jednak w „dolinie” tak wspaniale było o każdej porze roku. Panowała tu niezwykła aura, taka, której trudno było się oprzeć i wprost porywała do marzeń. Z oddali dopływał urzekający zapach trochę przedwcześnie kwitnącego bzu, a woń ta, zmieszana z lekkim, ciepłym powietrzem nakłaniała do tego, aby zostać w Dolinie Świateł dłużej, niż się planowało. Natomiast nazwa owej polany nawiązywała do kamiennego mostku – wiosną, po deszczu, gdy tylko słońce rzuciło na „dolinę” pierwsze promienie, od różnokolorowych kamieni odbijały się miliony fantastycznych świateł.

Rossy z delikatnym uśmiechem przysiadła na uwielbianej glinianej skałce i wyjęła z małej torby gruby tom poezji. Dziewczynka sięgnęła do jego środka – znalazła tam kilka pustych kartek i czarny długopis. Książkę z poezją wrzuciła z powrotem do torby, ujęła długopis i zaczęła zastanawiać się nad nowym wierszem, którego treść już układała sobie w myślach. Nie zdawała sobie nawet sprawy, jak czarująco wyglądała w tym momencie. Proste, krótkie, gęste ciemnobrązowe włosy okalały jej kształtną, okrągłą twarz. Z tyłu kilka ich kosmyków spiętych było liliową spineczką. Tuż pod niewysokim czołem znajdowały się duże, piwne, radosne rozmarzone oczy okolone czarnymi rzęsami i wpatrzone w kartkę papieru, tak, jakby była ona ósmym cudem świata. Dokładnie w samym środku bladej twarzy widniał prosty, zgrabny nos, nie upstrzony nawet śladami piegów, których mnóstwo miały jej „koleżanki” z klasy. Pod nosem natomiast trudno byłoby nie zauważyć pełnych, różowoczerwonych ust ułożonych w delikatnym uśmiechu przypływu inspiracji. Policzki jej zaróżowiły się pod wpływem radości młodej poetki i słodkiego powietrza jej ukochanej Doliny Świateł. Z małych uszu zwisały skromne, lecz robiące wrażenie srebrne kolczyki. Idealnej długości szyję Rossy o poranku przyozdobiła wisiorkiem z serduszkiem, który dostała od cioci na ubiegłoroczne imieniny. Dziewczynka owego dnia miała na sobie białą sukienkę w szkarłatne i seledynowe kwiaty. Na jej szczupłych stopach widniały czarne sandały z kwiecistą przepaską. Ogólnie Rossanne była szczupła i wyglądała dorośle, mimo, iż miała dopiero niespełna jedenaście lat. A o tym, co działo się w jej umyśle, wiedziały tylko jej wiersze.

Nagle gdzieś z oddali usłyszała muzykę. Wyprostowała się i wsłuchała w jej dźwięki. Melodia jakby ją zahipnotyzowała. Zapomniała o torbie z tomem poezji i jej nowym, świeżo napisanym wierszu. Wstała i zaczęła zmierzać w kierunku pięknego dźwięku. Szła coraz szybciej, aż poczęła biec, nawet tego nie zauważając. W końcu dotarła do celu i ukryła się za drzewem, słuchając ciągle fantastycznej muzyki. Wychyliła się lekko i spostrzegła źródło uwielbianej pieśni. Przy krzewie malin stała nieziemsko piękna dziewczyna. Śpiewała, a jej doskonały głos dorównywał jej urodzie. Trzymała gitarę i wspaniale na niej grała. Widać, że miała o tym niemałe pojęcie. Rossy oszacowała, że ta niezwykła istota może mieć około siedemnastu lat. Przyglądała się jej dłużej, lecz na większą uwagę Rossanne zasługiwał głos młodej kobiety, a w szczególności piosenka, którą wykonywała – prawdopodobnie jej własna. Dziewczynka nie miała odwagi wyjść zza drzewa i zapytać jej, kim jest. Słuchała tylko i wyłącznie muzyki… tej cudownej muzyki, dzięki której zapominała o wszystkim wokoło.

Rossy odczuła wielkie rozczarowanie, gdy dziewczyna po kilku minutach przestała śpiewać i odeszła. Już spokojnym krokiem wróciła do Doliny Świateł. To miejsce nadal miało dla niej ogromne znaczenie, lecz poezja w jednym momencie przestała mieć dla niej sens. Teraz głowę miała zaprzątaną tylko tą piękną melodią. Jej rodzina nigdy nie przepadała za muzyką, nikt nie słuchał radia, jedynie w telewizji od czasu do czasu mogła usłyszeć piosenki, jednak zawsze akurat te gatunki, które zupełnie jej nie interesowały. Od dzisiaj rozumiała już wszystko. Miłowała muzykę. Po chwili, nadal w transie siedząc na glinianej skale, cicho zapytała samą siebie:

- Czy to muzyka jest moją miłością?

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • KarolaKorman 30.05.2016
    ,, że to tego w życiu chce dążyć,'' - że do tego w życiu chce dążyć,
    Z przyjemnością przeczytałam. Brakowało mi dialogów, by rozładować tą ścianę tekstu, ale może właśnie taki miałaś zamiar, by na początek opisać nam kilka rzeczy. Ładnie wyszło, 4 :)
  • KarolaKorman 30.05.2016
    A! Jeżeli używasz obcego języka, tłumacz, bo nie wszyscy wiedzą, co znaczy wstawiony przez Ciebie wyraz lub powiedzenie :)
  • Kajamoko 30.05.2016
    Ciekawe
    Zostawiam 5 i czekam na następne rozdziały
  • Rossy 30.05.2016
    KarolaKorman - Owszem, taki miałam zamiar, gdyż ten rozdział miał być takim "wprowadzeniem" do kolejnych części. Opis wyglądu Rossy, jej dotychczasowej pasji - poezji oraz tej nowej, czyli muzyki, opis Doliny Świateł. W kolejnych rozdziałach planowanych jest znacznie więcej dialogów. Dziękuję za ocenę ;).
    Kajamoko - Również dziękuję za ocenę ;).

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania