Bez tytułu - rozdział 1

Opowiadanie powstało zaledwie wczoraj i nie ma jeszcze tytułu. Zdaje sobie sprawę iż rozdział jest krótki, ale wolałam zapoznać się najpierw z opinią większej publiki w nadziei na konstruktywną krytykę zanim zacznę to kontynuować. Z góry dziękuje za uwagi :).

 

Huk fal rozbijających się o skały zagłuszał wszystko dookoła, w zasięgu mojego wzroku nie było nic z wyjątkiem czarnej otchłani. Ocean zlewał się z bezdennie czarnym niebem. Tutaj byłam sam na sam z myślami, moim największym wrogiem. Chłodny kamień pod moimi stopami drgał delikatnie przy każdym zderzeniu wody z klifem. Krok dzielił mnie od upadku, mogłam w jednej chwili to wszystko skończyć... Jednak coś wciąż mnie powstrzymywało, choć nie miałam pojęcia co. Wypuściłam zdjęcie z moich zziębniętych palców i ze spokojem obserwowałam jak spada w czeluści oceanu, myśląc jak wyglądałabym ja sama podczas lotu. Moje ciało spadałoby swobodnie, złote kaskady włosów sunęłoby za mną niczym aureola. Usta pozostałyby zawzięcie zaciśnięte by powstrzymać krzyk. Patrzyłam gdy niewyraźne już zdjęcie, będące z mojego punktu widzenia już tylko białym punktem na tle wszechogarniającej czerni, zatapia się w ciemność. Czy tak byłoby i ze mną? Przed oczami miałam moją bladą sylwetkę pożeraną przez żarłoczne fale.

- Czy ty kiedykolwiek się zakochasz? - dobiegł mnie głos z tyłu.

Nie wiedziałam ile już tu stała, wycie oceanu było za głośne bym mogła usłyszeć jak się zbliża. Czy widziała moją nogę wiszącą nad przepaścią?

- Nie. - odpowiedziałam odwracając się.

Minęłam Ideen bez słowa. Od lat byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami i ze wszystkich osób na ziemi ona rozumiała mnie najlepiej, ale były rzeczy których nawet ona nie potrafiła pojąć.

- Czy to Ryan'a zdjęcie wyrzuciłaś przed chwilą? - chciała wiedzieć podążając za mną uparcie.

- Tak. - odparłam bezbarwnym głosem.

A więc widziała jak wyrzucam zdjęcie, czy widziała również jak rozważam samobójstwo? Jeśli tak nie komentowała tego.

- Dlaczego je wyrzuciłaś? Był przystojny! - ciągnęła dalej.

Traktowała mężczyzn dosyć przedmiotowo, więc nie dziwiły mnie te słowa. Przypomniałam sobie zielone oczy Ryan'a, jego ciemne włosy i 197 centymetrów mięśni. Wspomnienie jego ust przyciśniętych do moich, jego rąk na mojej tali i zapachu wypełniającego moje nozdrza kiedy chowałam twarz w jego szyi sprawiło że zrobiło mi się gorąco. Ale po chwili przypomniałam sobie okoliczności i znów ogarnął mnie chłód.

- Był. - odparłam jedynie.

- Skąd miałaś jego zdjęcie? Zbierasz zdjęcia wszystkich chłopaków, którym zamierzasz złamać serce, tylko po to żeby je wyrzucić kiedy już z nimi skończysz? - zapytała niby żartem, ale poniekąd na serio.

Trafiła w sedno, lecz nie zamierzałam tego przyznać.

- Oh, tu jesteście. - odetchnęłam z ulgą na dzwięk głosu Ines.

Wiedziałam doskonale że przyjaciółka nie poruszy tego tematu przy siostrze.

- Nie gadaj... - burknęła wiedząc jak ja że rozmowa skończona.

- Miałaś ją tylko przyprowadzić! Wiesz że rodzice wściekną się jeśli zaraz nie wrócimy. - ciągnęła Ines.

Ideen zaczęła przedrzeźniać siostrę robiąc przy tym głupie miny. Poraził mnie kontrast miedzy nimi, Ideen z komicznie wykrzywioną twarz i Ines, wiecznie poważna patrząca na dziewczynę z dezaprobatą. Wielu twierdziło że są do siebie podobne, sporo że wręcz identyczne. Przez pierwsze miesiące ludzie w szkole byli przekonani, że Ideen i Ines to tak naprawdę ta sama osoba. Ja patrząc na nie teraz nie byłam w stanie zauważyć większego podobieństwa. Choć obie były wysokimi brunetkami o oliwkowej karnacji, moja przyjaciółka choć o trzy lata młodsza była wyższa, jej włosy zaś układały się w drobne loczki podczas gdy włosy tej drugiej pozostawały idealnie proste. Ponad to skóra Ines pomimo oliwkowego odcienia wyglądała blado. Skupiona na ich wyglądzie straciłam wątek rozmowy. O czym by owa konwersacja nie była, siostry wyraźnie się nie zgadzały. Padło parę wyzwisk i po chwili Ideen biegła a jej ciemne loczki podskakiwały przy każdym kroku, pełne wargi wyciągnęły się w szyderczym uśmiechu. Wyprzedziła mnie, a ja poczułam mocnego klapsa na pośladku. Niewiele myśląc ruszyłam za nią. Pędziłyśmy w kierunku brzegu. Ines dogoniła siostrę i popchnęła ją do wody. Ta upadając pociągnęła ją za sobą i zostałam jedyną suchą osobą w promilu kilometra. Przyjaciółka popatrzyła na mnie z niebezpiecznym błyskiem w oczach. Zaczęłam się cofać i moja stopa zahaczyła o czyjąś nogę. Runęłam do wody, która była swoją droga niesamowicie zimna. Jednak mimo chłodu i bólu spowodowanego upadkiem zaczęłam chichotać a dziewczyny mi zawtórowały. Siedziałyśmy przy brzegu i śmiałyśmy się do rozpuku. Przeciętny obserwator uznałby nas pewnie za niepoczytalne ale nie przejmowałam się tym specjalnie. To była nieliczna chwila czystej dziecięcej, wręcz irracjonalnej radości, tak rzadkiej w moim życiu. I prawie udało mi się przez ten moment zapomnieć o wszystkich nękających mnie demonach. Prawie...

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania