Rozległe Sady I Ogrody Ze Snów Nad Wspaniałym, Magicznym Morzem

"Rozległe Sady I Ogrody Ze Snów Nad Wspaniałym, Magicznym Morzem"

 

gatunek: sny/fantastyka/podróże/przygoda/surrealizm

 

Rozległe Sady I Ogrody Ze Snów Nad Wspaniałym, Magicznym Morzem. Wczesne lata dziewięćdziesiąte dwudziestego wieku. Środek słonecznego, ciepłego, letniego dnia.

 

Bliskość rozległego, naturalnego zbiornika, pełnego słonawej wody sprawiała, że całe sady i ogrody wesoło falowały. Chwilami były wiotkie jak galareta. Pośród fal morskich, wyglądających jak fantazyjne, niebiesko-zielone, przezroczyste oraz bezustannie zmieniające swój kształt wzgórza, żyło mnóstwo niezwykłych, zmodyfikowanych genetycznie zwierząt. Wśród takowych stworzeń występowały między innymi płaszczki i płastugi, potrafiące spacerować, fruwać oraz przeżyć znaczną większość swojego życia na stałym lądzie. W strefie przybrzeżnej, obejmującej płycizny i plaże oraz nadbrzeżne łąki, lasostepy, lasy, zatoczki, jeziorka i płytkie ujścia wolno płynących rzek, mieszkały zmutowane promieniowaniem kosmicznym, łagodne, roślinożerne krokodyle z nogami bawołów oraz wymionami pustorożców. Te, jak i wiele innych, równie niezwykłych stworzeń, niekiedy odwiedzały sady i ogrody.

 

Czasami, na tajemniczym nieboskłonie, ukazywały się portale czasoprzestrzenne, wiszące pod chmurami oraz wyglądające jak wielkie, nieforemne, powyginane tarcze dużych, bogato zdobionych zegarów, często spotykanych w późnym dwudziestym wieku i stylizowanych na antyczne, albo naprawdę pochodzących ze starszych epok.

 

Na potężnych rozległych obłokach, latających i pływających wyspach, rozciągających się za sadami oraz ogrodami lasostepach, a także w miastach ukrytych na dnie morza oraz głęboko pod powierzchnią planety, znajdowały się miasta, osady i kolonie, założone oraz użytkowane przez chodzące, fruwające i pływające istoty humanoidalne z wielu różnych światów oraz wymiarów. Zwykle, stworzenia te przemieszczały się między planetami za pomocą potężnych statków kosmicznych, chociaż czasami teleportowały się, albo fruwały o własnych siłach.

 

Po drugich stronach podniebnych, latających portali czasoprzestrzennych, znajdowały się wielkie miasta, wyglądające na starożytne, a wiele z nich było podzielonych na kilkanaście do dwudziestu kilku dzielnic. Każda stylizowana na inny świat, epokę, cywilizację, wymiar albo alternatywną rzeczywistość. Te potężne miejscowości posiadały wiele różnych atrakcji, tajemnic, zakątków, klimatycznych budynków, basenów kąpielowych, pięknych fontann, mistycznych parków, zadziwiających stworzeń oraz ekscytujących istot.

 

Wymiar, istniejący po owej stronie czasoprzestrzeni, nazywał się Surrealized Reality, czy też Zsurrealizowana Rzeczywistość. Był jak połączenie realnego świata z odbiciem w krzywym zwierciadle, a także z treściami kosmicznie dziwnych oraz niewiarygodnie szalonych snów. W powietrzu, na tle magicznego nieboskłonu, wisiały domy, których ściany były obficie poobwieszane mnóstwem rozregulowanych zegarków, surrealnie powykrzywianych luster i ruchomych, animowanych obrazów, będących zakamuflowanymi portalami czasoprzestrzennymi. Aby odbyć ekscytującą oraz oszałamiającą podróż do jednego z mnogich wszechświatów, wystarczyło wskoczyć w jeden z owych namalowanych krajobrazów, otoczonych eleganckimi ramami, albo w jedno ze zwierciadeł. Obojętnie. Kto gdzie wolał. Za każdym razem miała miejsce wspaniała podróż, pełna niezwykłych przygód.

 

Na plażę wyszło kilkaset pomarańczowych, niebieskich, żółtych, piaskowych, czerwonych i zielonych krabów. Stopniowo, coraz więcej z nich zaczęło tańczyć, śpiewać i grać. Wkrótce nastąpił spontaniczny koncert, który niebawem przeistoczył się w totalny, wspaniały, gwarny festyn. Tymczasem kilka kilometrów dalej, gdzie wybrzeża były na niektórych odcinkach przyozdobione mniejszymi lub większymi klifami, wypoczywały foki, które medytowały mrucząc, a wysoko nad nimi, zadumane mewy oraz zamyślone rybitwy kreśliły koła bądź ósemki. Życie morskie toczyło się wesoło i w całej swej pełni.

 

— Ou ou ou ou oooouuuu! Ey ey ey ey eeeeyyyy! — zaśpiewała syrena, właśnie wygrzewająca się na jednej z przybrzeżnych skał.

— Ty dym tyyy tyyy dyyyyymmm! Ty dym tyyy tyyy dyyyyymmm! — zagrał statek pasażerski, przepływający daleko na horyzoncie.

 

Na dnie morza, pośród raf koralowych, małż, rozgwiazda, kalmar oraz węgorz dyskutowały o przyszłości wszechświata i filozofowały na temat alternatywnych rzeczywistości. Tymczasem na lądzie, za łąką i lasem, w otoczeniu sadów oraz ogrodów, owady szybko fruwały pomiędzy kwiatami i trawami, a około czterdzieści jaszczurek, traszek, żab oraz ropuch miało radosną imprezę kulinarno-taneczną na trawniku. Wesoła zabawa trwała do rana, kiedy to na tle pomarańczowego nieba o wschodzie zrelaksowanego słońca przefrunęły trzy ćmy, dwa chrząszcze i ważka, śpiewająca o końcu tej historii oraz o nadejściu zupełnie innej, jednego dnia.

 

W jednym ze stawów, mieszczących się w strefie mistycznych lasów, widocznych na horyzoncie, wiecznie kąpały się niezwykłe ryby i inne zadziwiające zwierzęta zimnokrwiste. Promienie słoneczne, oraz unoszące się nisko nad wodą muszki dodawały inspiracji kręgowcom, takim jak żółwie, krokodyle, żaby, jaszczurki i węże. U wybrzeży wielkich jezior, położonych znacznie bliżej majestatycznego morza oraz posiadających zdecydowanie bardziej urozmaiconą linię brzegową, również żyły liczne gady i płazy. One także wypoczywały w cieniu drzew liściastych, palm oraz pnączy, licząc owoce, rozmyślając nad sensem życia i planując kolejne wyprawy oraz opowiadania.

 

Nagle z odległej, wielkiej wyspy o wyraźnie innym, zdecydowanie bardziej pustynnym klimacie, zaczęły docierać dziwne odgłosy. A brzmiały one tak: "Ram pam ram ram pam pam pam! Rym cym cym rym cym cym cym! Dyńg dońg dańg! Dziab dziab dziiib dziab dziab dziab! Ram ciam ciam ciam! Ha ha ha ha haaa!". W tym samym czasie, po tle nieboskłonu przefrunęły tajemnicze, świecące, barwne owoce, przekąski i napoje.

 

Koniec.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Potem przeczytam z przyjemnością. Pozdrawiam ?
  • Polecam serdecznie i zapraszam ponownie ?
  • Opowiadanie fantastyczno-surrealne, zainspirowane snami, wyobraźnią i nagłymi, niespodziewanymi napływami poczucia humoru, które dopadały mnie codziennie podczas tygodnia pełnego robót domowych. ? ?
  • Ha ha, te surrealistyczne zegary, to jakby Salvador w Dali, zresztą Go nie lubię, a Twoje texty uwielbiam. Są w ogóle nie tylko wizyjnie, ale literacko smakowite. Dyńg dońg dańg – to jest lingwistycznie genialne, tybetańsko swojskie.
    Gratuluję po raz kolejny, co też przyśni Ci się jeszcze, zanim przeskoczysz we śnie do alternatywnej rzeczywistości na zawsze, ciekawym?
    Pozdrawiam ?
  • Przebojowy i motywujący komentarz ?. Mam kilka planów opowiadań na środkową i późną wiosnę 2023. Są w różnym stopniu zainspirowane snami. Jedne mniej, inne bardziej. Czekają na przerobienie ich na utwory-wytwory ?.

    Dziękuję i pozdrawiam ?
  • Dekaos Dondi rok temu
    Piotrek P.1988↔Chyba jeden ze szczególnie urozmaiconych tekstów Twych,
    w sensie akcji, obiektów i wszelkich innych dziwów.
    Jeno czytać i wyobrażać sobie, by widzieć, w poświacie pozytywu.
    Gdyby jeszcze wszystkie↔się→ wywalić, to tekst, jeszcze bardziej by zyskał, w subiektywnym odczuciu mym. Oczywiście czytać będę dalsze. tak czy siak:))
    Pozdrawiam słonecznie-pomarańczowo?:)
  • Motywujący i inspirujący komentarz. Bardzo lubię w wyobraźni podróżować po różnych niezwykłych krainach, spisywać w postaci opowiadań sny oraz marzenia, a wtedy dzielić się nimi z Opowijczykami i Opowijkami, próbując tym sposobem sprawiać im radość. ?

    Dziękuję i pozdrawiam ?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania