Rozmazana twarz
Deszczowe dni i słoneczny wzrok
Mała iskierka, pomiędzy mrok
Mieszczański tłok, głos wierci wciąż
Nie przestawaj szukać, duszyczki pośród zwłok
Obracam się po cichu, niezauważony
Tak jakby w ukryciu, przez zaszyfrowane kroki
Przerasta mnie ślepota, chcąca wypić ze mną kawę
Tyle twarzy wokół, a moje myśli bledną same
Wiem, że pośród kurzu, czai się błyszczący kąt
A pośród szeptów samotności, wabi mnie kuszący wzrok
Mimo tego jesień, znowu przypomina błądzisz po
Ścieżkach usłanych z dziwnych ludzi, oszukując wolę to
Czytam wszystkich, lecz przy tobie rozmazują się litery
Obracam kartkę, aby nie usłyszeć prawdy
Moje podejście to użycie grafomanii
Więc jestem wciąż bez ciebie, tworząc wiersz z nadziei
Ukryłem twarz, pod stertą zbyt wygodnych kłamstw
Wyczuwasz fałsz, nie chcąc śnić o podobnych nam
Chciałbym się zmienić, dostrzec biel, pośród czarnych fal
Ale zbyt dobrze siebie znam, nie umiem zmienić własnych ram
Tonę w melodii, zerkam jak ucieka łza
Obok mnie leży rozrzucona sterta prawd
Z każdej z nich, wyczytasz: „Wiesz, jak grać”
Ale wzrok mój, dostrzega jedynie rozmazany fałsz
Gdybyś tu była, poukładałbym litery w zdania
W zamian otrzymał kawałek słodkiej tremy dla nas
Wyszło inaczej, źle ułożyłem równania
Zerkam na kartkę, X nie ma rozwiązania
Rozmazana twarz, pośród bzdurnych elementów
Wszystkie słychać wyraźnie, szepty wtórnych malkontentów
Chciałbym upić łyk słodyczy, niknący pośród słonych szeptów
Ale nie dosięgam cię, ciągle ślepy stawiam kroki w miejscu
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania