Rozmiar nie gra roli
Dzisiaj, jak co roku, ubieraliśmy wszyscy razem choinkę. Ogromnie ucieszyłam się, gdy mój mąż zaproponował pomoc. Zdarzały się lata, kiedy nie miał ochoty na nic i wyjeżdżał gdzieś na spotkania ze znajomymi, a my z maluchami sami wszystko ogarniałaliśmy. W tym roku jednak znów chciał spędzić z nami trochę czasu i przeżyć magiczne chwile.
Zostałam z dziećmi w domu, podczas gdy on zszedł do piwnicy po materiały. Choinkę od dawna mieliśmy sztuczną, ale nikt nie miał z tym najmniejszego problemu. Była mała, ale taka wydawała mi się wprost idealna.
Poczekaliśmy dobre kilka minut i mój mąż był z powrotem. Wtaszczył do mieszkania wielkie pudła, a ja zamknęłam za nim drzwi. Zaniósł je do pokoju, w którym już czekało na nas drzewko.
Dzieciaczki z piskiem wpadły do pomieszczenia i zaczęły grzebać w otwartych opakowaniach, które spoczęły na ziemi. Mój synek wyciągnął bombkę i uśmiechnął się szeroko, a ja wzięłam go za rękę i zaprowadziłam do choinki. Pomogłam mu ją powiesić, a on zaklaskał wesoło w dłonie.
Podczas gdy mój mąż wieszał światełka nad oknami i drzwiami, my stroiliśmy nasze magiczne drzewko. Dzieci biegały z puchatymi łańcuchami i zjadały pierniki, z których większość powinna być na choince. Ja jednak nie miałam z tym problemu, był to dla mnie jeden z najlepszych dni w roku, które spędzaliśmy razem. Śmiałam się razem z nimi i wygłupiałam, ile tylko mogłam.
Po godzinie wszystko było gotowe – drzewko ozdobione bombkami, światełkami i łańcuchami, a cały pokój rozświetlony przez maleńkie lampki. Popatrzyłam na to wszystko, a w moich oczach zaczęły zbierać się łzy. Uwielbiałam takie dni, kiedy wszyscy mogliśmy przyczynić się do tworzenia czegoś pięknego, co zawsze w nas pozostanie.
Mój mąż zaszedł mnie od tyłu i pocałował w usta, a potem przytuliliśmy się i pozostaliśmy tak do momentu, w którym między nas weszły dwie maleńkie pociechy. Objęły nasze nogi, a my ze śmiechem zniżyliśmy się do nich i wszyscy razem spletliśmy się ramionami.
Spojrzałam na naszą małą choinkę i uśmiechnęłam się szeroko. Nigdy nie myślałam o tym, by kupić nową lub większą – to właśnie z tą wiązało się tyle pięknych wspomnień, których nie wymieniłabym na żadne inne.
Komentarze (8)
"mieliśmy sztuczną, ale nikt nie miał" - mieć x2
Trochę za dużo stwierdzeń typu "mój mąż" "mój synek", wiadomo, że jej
Cóż, mnie opowiadanie nie porwało, bo to po prostu proces ubierania choinki, który jeszcze wydał mi się aż nazbyt przesłodzony, a nie przepełnił mnie magią. Po pierwszym akapicie znielubiłam męża tej kobiety, który po prostu zdał mi się gburem, a jego kaprysy najważniejsze na świecie. Nie oceniam tym razem.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania