Rozmowa z człowiekiem

– Możemy porozmawiać? – Mimo, iż Paweł stanął dwa metry od bezdomnego, czuł odór unoszący się wokół niego.

– Dasz piwo, to pogadam – odpowiedział, nawet na niego nie spoglądając.

 

Paweł czuł się nieswojo, zaczepiając lumpa, jednak zakład to zakład. Nieśpiesznie sięgnął do plecaka i wyciągnął alkohol, który postawił obok siedzącego bezdomnego.

 

– Dzięki. – Żul chwycił puszkę, otworzył ją i pociągnął spory łyk. – Pewnie ci tu wszędzie śmierdzi?

– Nie, nic nie czuję – zaprzeczył Paweł, a słysząc śmiech bezdomnego, dodał. – Trochę czuć.

– Trochę – nie przestawał się śmiać bezdomny. – Właśnie przez takich jak ty znalazłem się w tym miejscu, a może raczej przez siebie? – Zawahał się nieco. – Tak, zdecydowanie przeze mnie. Prawda jest taka, że śmierdzę jak cholera – stwierdził i zaczął kaszleć.

– Tak, chyba tak – przytaknął Paweł. – A dlaczego pan wylądował na ulicy?

– W sumie pod mostem – sprecyzował lump. – I mów mi Janek.

– Dobra Janek.

– Dasz dwie dyszki, to opowiem ci historię mojego życia.

 

Paweł zawahał się. W końcu chyba już wygrał zakład, a dwie dychy to nie było wcale tak mało. Z drugiej strony, gdy bezdomny na niego spojrzał, nie umiał oderwać wzroku od jego oczu.

 

– Masz. – W końcu zdecydował i podał bezdomnemu banknot.

– Miałem wszystko, piękną żonę, mieszkanie i pracę, naprawdę dobrą. – Jan zaczął opowieść. – Jednym słowem banalny początek, niezapowiadający takiego końca. Wokół mnie pojawili się przyjaciele, których misją było wychwalanie każdego mojego pomysłu i ignorowanie moich błędów. Pewnie zastanawiasz się, dlaczego to robili?

– Byłeś ich szefem? – spytał Paweł, mimo iż nie umiał sobie wyobrazić, by ten wrak człowieka, w przeszłości miał pod sobą ludzi.

– Tak właśnie było – potwierdził. – Nie wszyscy tacy byli. Niektórzy starali mi się powiedzieć prawdę, zwracali uwagę, że może nie powinienem podpisywać danego dokumentu, że powinienem podjąć inną decyzję. Niestety odbierałem to jako czepianie się, a że miałem wokół siebie całą masę klakierów, to nie mogłem pozwolić, by ta nieliczna garstka podważała moje kompetencje. Znajdywałem powód i pozbywałem się tych, co odważyli się powiedzieć prawdę. Niezauważalnie wkraczałem na ścieżkę relatywizmu moralnego, gdzie nie istniało dobro i zło.

– Nie rozumiem – przerwał mu Paweł.

 

– I ja tego nie rozumiałem. Nie zastanawiałem się, czy jestem dobry, czy też zły, po prostu żyłem i starałem się wyciągnąć dla siebie jak najwięcej. A że świat podsuwał coraz to nowe pokusy, to je skrzętnie wykorzystywałem. To, że w pracy otaczali mnie sami "przyjaciele"... – Bezdomny zakrztusił się i zaczął kaszleć, gdy przestał, kontynuował rozmowę. – Nie znaczyło, że tak było wszędzie. Moja żona, Ania coraz częściej zwracała mi uwagę, że zbyt często przeklinam, że stałem się zarozumiały, że zbyt dużo piję. Jednym słowem czepiała się dosłownie o wszystko. Później zaś przestała się do mnie odzywać, dodatkowo odmawiając wykonywania obowiązków małżeńskich.

– Seksu?

– Właśnie tak, a mi nikt nie mógł odmówić. Tak więc wbrew jej woli uprawialiśmy seks i jeszcze miałem do niej pretensje, że jest oziębła. Niemal każdego dnia gwałciłem Anię, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Bo czy można zgwałcić żonę? Teraz już wiem, że tak. Jak to w życiu bywa, zawsze przychodzi jakiś koniec i tak też było w tym przypadku. Miała na imię Monika i była nowym pracownikiem, o bardzo dużych ambicjach zawodowych. Niewinny flirt zamienił się w gorący romans przynoszący Monice upragniony awans, a mi pismo rozwodowe.

 

– Nie dziwię się – stwierdził Paweł.

– Ja też nie, wtedy było jednak inaczej. Gdy tylko wszedłem do mieszkania, byłem niczym huragan, krzyczałem na niegdysiejszą miłość, nie zauważając jej bladej, niemal trupiej cery i łez w oczach. Myślałem, że tak przeżywa bunt przeciwko mnie, a było inaczej, tylko skąd miałem wiedzieć. – Bezdomny zaniósł się kaszlem, Paweł zaś czekał na dalszy ciąg opowieści. – Żona się wyprowadziła, a ja bez przeszkód romansowałem z Beatą.

– Z Beatą?

– Nie ograniczałem się do jednej dziewczyny. Monika była w pracy i na wyjazdach, a Beatę mogłem spokojnie przyjmować w domu. To ona była moją królową. W końcu udało mi się osiągnąć pełnię szczęścia i nawet nie myślałem, że moje życie mogło wkrótce się zawalić. Gdy przyszedł termin rozprawy rozwodowej, stawiłem się, by w końcu zakończyć nieudany związek. Ania na rozprawę nie przyszła, więc odroczono ją o dwa miesiące. Byłem wściekły na nią, sama chciała rozwodu, zniszczyła moje małżeństwo; tak właśnie myślałem: "moje", "zniszczyła"; i nie przyszła nawet na rozprawę. Próbowałem do niej zadzwonić, ale nie odbierała. Po dwóch dniach dowiedziałem się, że umarła, a w następnym tygodniu, że była chora na białaczkę.

 

Bezdomny zamilkł i pociągnął kolejny łyk z puszki. Odstawił ją i wydawało się, że nie ma ochoty na dalszą rozmowę.

– I co było dalej?

O ile na początku rozmowa z Jankiem była dla Pawła zabawą, to teraz stała się czymś więcej. W bezdomnym zobaczył człowieka. Taka nieco ironia, gdy dowiadujesz się o drugiej osobie same złe rzeczy i taka osoba zyskuje w twoich oczach.

 

– A dalej była zabawa i ponoszenie konsekwencji wcześniejszych decyzji. Coraz częstsze spóźnianie się do pracy oraz zawalanie terminów, przyniosło zasłużoną degradację. Monice przestałem już imponować, więc poprosiła o przerwę w związku. Przerwa w związku, czy to nie jest śmieszne?

– Cóż..., chyba tak najłatwiej zerwać – odpowiedział Paweł.

– Było, jak mówisz. Gdy zaś "spadłem", to reszta moich dawnych podwładnych zmieniła nastawienie względem mnie. Wylewali żale, mieli ciągłe pretensje, no i skarżyli przełożonym. Było to cholernie bolesne, gdy zobaczyłem, że wokół mnie był tylko fałsz i obłuda, a co najgorsze ja to wszystko stworzyłem. W końcu w piątek trzynastego straciłem pracę i Beatę. Takie jest chyba prawo karmy. Zawsze obśmiewałem zabobony, więc... – bezdomny smutno się zaśmiał i kontynuował opowieść. – Po raz pierwszy w życiu zostałem sam. No może z alkoholem i przygodnie spotkanymi kobietami. Pewnie ci nie powiedziałem, że mieszkanie miałem na kredyt?

 

– Nie, raczej nie.

– Widzisz, bo całe nasze życie jest na kredyt. Gdy zaś nie spłaca się kredytu na mieszkanie i dodatkowo pije, to w końcu ląduje się na ulicy. Tak też stało się ze mną. Kiedyś nie zauważałem, że pogardzam ludźmi, teraz każdego dnia czuję pogardę względem siebie dosłownie każdego człowieka. Ludzie boją mi się spojrzeć w oczy, podejść, jestem dla nich na tyle odrażający, że starają się mnie nie dostrzegać. I tak bezdomni stają się niewidzialni i tylko zapach ich demaskuje – zaśmiał się Janek i momentalnie zaczął kaszleć.

– A ten kaszel. Nie musisz do lekarza? – spytał Paweł.

– Ten kaszel to rak, do lekarza już nie muszę, diagnoza wszystko wyjaśnia – odpowiedział beznamiętnie. – Zresztą nie opłaca się już we mnie inwestować. Bo czy pokonanie raka, zmieni moje życie na lepsze?

– Jest wiele organizacji pomagającym bezdomnym.

– Jestem pijącym alkoholikiem, mam raka i nie mam domu. Ja już tylko czekam, chyba wiesz na co?

– Tak, chyba tak.

 

– Mimo wszystko cieszę się, że mogłem z tobą pogadać. Mnie już nic nie pomoże, ty możesz wszystko.

– Dziękuję, że ze mną porozmawiałeś – szczerze odpowiedział Paweł.

– Nikt nie lubi moralizowania, pamiętaj jednak, że dobro i zło istnieje i to nie jest tak, że w każdej sytuacji będziesz wiedział, co jest czym. Dobra trzeba się nauczyć, a zło przychodzi samo.

– Może mogę pomóc, dzisiaj jest bardzo zimno – Paweł po raz pierwszy w życiu zaoferował pomóc.

– Nie musisz chłopcze, jak będzie zimno, to nawet lepiej.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (19)

  • Noico1 dwa lata temu
    Świetne, i znam ten ból, gdy zwrócisz komuś uwagę na niestosowność zachowania lub złe towarzystwo reaguje agresją i nienawiścią. Ludzie wolą otaczać się klakierami. 5.
  • Józef Kemilk dwa lata temu
    Tak właśnie jest
    Pozdr
  • MartynaM dwa lata temu
    Czekał już tylko na śmierć, smierdzial nie tylko fizycznie, ale bardziej psychicznie...

    Miałam kiedyś przyjaciela, smierdzial innym, ale mu pomagalam, w jakiś sposób widziałam w nim czlowieka... Kiedy za pomoc podziękował mi wyzwiskami, obiecalam sobie że już nikomu nie będę pomagala.
    Zrobił ze mnie, ten "przyjaciel" złą osobę, ale czasami lepiej być złym niż głupim.

    Bardzo dobry tekst Jozefie. 5
  • Józef Kemilk dwa lata temu
    Dobro i tak wraca, tylko z innej strony. Chyba lepiej być głupim niż złym
    Pozdrawiam
  • MartynaM dwa lata temu
    Wolę być zła, jakoś to mniej bolesne... tym bardziej kiedy dobro okazuje się być głupotą.

    Pozdrawiam również
  • Józef Kemilk dwa lata temu
    MartynaM lepiej być głupim, bo:
    1. Głupi ma zawsze szczęście
    2. Głupi lepiej śpi
    3. Głupiemu łatwiej się żyje
    A więc... ????
  • MartynaM dwa lata temu
    A więc... bądźmy mądrzy!
    Bez szczęścia, z bezsennoscią i bez łatwej drogi... ☕
  • Józef Kemilk dwa lata temu
    MartynaM i jeszcze kawa!!! I pełnia księżyca. A rano człowiek zombi
  • MartynaM dwa lata temu
    Józef Kemilk, do rana daleko... tyyyle godzin bezsenności.?
  • Józef Kemilk dwa lata temu
    MartynaM i zegarek, już druga, już trzecią, zasnę? Zaraz muszę wstać, jak wrócę z pracy to się zdrzemnę...
  • MartynaM dwa lata temu
    Józef Kemilk, tymczasem wracam wieczorem, robię kolację, później piszę bzdury na portalu... i tak codziennie, bo szkoda życia na sen?
  • Józef Kemilk dwa lata temu
    MartynaM ja tam lubię spać?
  • MartynaM dwa lata temu
    Ja też... czasami.
  • Dekaos Dondi dwa lata temu
    Józef Kemilk↔Przede wszystkim tytuł, jest pełen szacunku, dla istoty ludzkiej, jakąkolwiek by była.
    Sądzę, że nie ma ludzi tylko złych i tylko dobrych. Jeno proporcje różne. Gardzić można złymi uczynkami.
    I tak będziemy sprawiedliwie osądzeni. no ale to już kwestia, światopoglądu, czy w to się wierzy.
    Chociaż nasz pogląd i tak niczego nie zmieni. I tak będzie co ma być, cokolwiek będzie:)
    Na pewno owa pogawędka, nie była czasem straconym, dla obu stron. Tylko o "Pawle" mało co wiemy?
    Ciekawe, o czym by on opowiedział, bezdomnemu?:)↔Pozdrawiam?:)
  • Józef Kemilk dwa lata temu
    Co będzie "po", to się zobaczy lub nie?. Co do Pawła, to chciałem go przedstawić jako ledwo dorosłego na utrzymaniu rodziców. Dlatego pisałem że 20 zł to dosyć dużo i na końcu bezdomny zwraca się do niego chłopcze. On miał być takim trochę tłem. Taki zamysł oprócz oczywiście "przemycenia" pewnych też.?
    Dzięki za koment
    Pozdrawiam
  • zsrrknight dwa lata temu
    trochę łopatologiczne, ale ogólnie nawet niezłe
  • Józef Kemilk dwa lata temu
    Dzięki za wizytę i koment
    Pozdr
  • Urszula Pieńkowska dwa lata temu
    Dobry tekst. Zmienia perspektywę, a czy nie po to się tworzy...

    Gratuluję i pozdrawiam ?
  • Józef Kemilk dwa lata temu
    Dzięki serdeczne. W życiu za rzadko się zatrzymujemy.
    Pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania