Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Rozpacz równo podzielona

Siedziałem, trzymając na kolanach niebieski nocnik w kształcie samochodu. To jedyne, co zostało mi z przeszłości. No może jeszcze zdjęcia i filmiki w telefonie, które od dawna znam na pamięć. Jednak przed oczami mam inny obraz i dźwięk, niedający nadziei na cokolwiek poza martwym życiem. A za oknem wciąż siąpił deszcz, szarząc otaczający mnie świat. Było mi jednak wszystko jedno, bo czy drażniący oczy blask słońca mógł cokolwiek zmienić? Mrok i tak by nie ustąpił z wnętrza, a słońce niepotrzebnie wpychałoby się w moją brudną duszę.

 

Rytmiczne skrzypienie łóżka współgrające z jękami sąsiadki uświadamiały, że kolory wciąż są obecne, a ona oddaje blondynowi z parteru to, co ma najcenniejsze. Mogłem jedynie nasłuchiwać i popuścić wodzę wyobraźni, tylko czy cokolwiek by to zmieniło, gdyby miliony wystrzelonych w górę plemników pomknęło w zapomnienie? Ja zapomnieć nie mogłem!

 

Stałem na straży bólu i zwątpienia, i w żadnym razie nie zamierzałem tego zmieniać. To był świat właśnie taki, jaki być powinien. Leżący na blacie kuchennym zakrwawiony nóż, nie robił już wrażenia. Może kiedyś wywołałby nieznaczny uśmiech na mojej twarzy, a oczy ponownie by się roziskrzyły, teraz jednak traktowałem to raczej jako pracę, mimo że potrzebną, to jednak wykonywaną z niejakim przymusem. Nawet nie czułem już tego podniecenia, gdy wynajdowałem kolejną ofiarę. Może to ludzie stali się tak cholernie przeciętni, że nawet podrzynanie im gardła nie wzburzało większych emocji? A może to rutyna zabijała chwilową ulgę?

 

Wyszukiwałem kobiety podobne do żony, by zamazać obraz zmasakrowanej ukochanej. Myślałem, że jak zobaczę ciało zakrwawionej dziewczyny, pozostawiając na nim własnoręczny podpis, to obraz z wypadku samochodowego wyblaknie i nie będę widział oczu Manueli; zieleni wpatrzonej w naszego synka. Chciałem zabić obraz i zapomnieć, a jednak, mimo że masakrowałem kolejne dziewczyny, to jedynie przez chwilę zamazywały w mojej głowie twarze – jej i Piotrka, który miał dopiero dwa latka.

 

– Nie śpiesz się, pozwól odczuć emocje. – Towarzyszący głos w głowie, podpowiadał, a jednak nie umiałem delektować się chwilą. Za pierwszym razem nawet zwymiotowałem, później nie czułem już nic.

 

Pijany kierowca. Jakież to pospolite, a jednak tym razem facet zapłacił właściwą cenę. Powiesiłem go na haku i jak prosiakowi rozpłatałem mu brzuch, czekając, aż się wykrwawi. Na nic jednak to się nie zdało, bo nie pamiętam już jego oczu, a nawet twarzy. A Manuelę i Piotrka wciąż widzę, czy to w snach, czy też na jawie. Szepczą mi, bym przestał krzywdzić innych, ale czy robię coś złego? Czy próba zapomnienia może być potępiona? Nie mogę mieć przed oczami ich martwych oczu! Nie mogę!

 

Stąpałem we mgle rozpaczy i nie oczekiwałem ukojenia, a odpowiedzi. Chciałem wiedzieć, dlaczego akurat mnie to spotkało. Rozmawiałem z księdzem, przeklinając jego Boga, bo on przecież nie mógł być mój! A księżulek gadał o próbach i o niechybnej śmierci. To właśnie to drugie przekonało mnie, że każdy czyn ma uzasadnienie. Nie wierzyłem, ale po każdym morderstwie, bo tak mówią o moich czynach inni ludzie, przychodziłem do tego księdza i wyznawałem grzech śmiertelny, ten jeden jedyny. Bez ogródek opowiadałem, jak wyszukuję ofiarę, jak ją zwodzę, by ostatecznie zabawić się jej kosztem. Zawsze podkreślałem, że patrzę w oczy, w zieleń oczu, bo tylko taki kolor akceptowałem. I jak obserwuję, jak zachodzi mgłą. Bawiłem się słowami, odmalowując każdy detal, co chwilowo dawało ukojenie i może nawet niewielką satysfakcję. Mówiłem mu też, że zostawiam wiersze, by mnie ktokolwiek rozumiał.

 

Jestem z tobą, patrząc na krwawy cień,

i z nim, co…

brak mi słów

ty i on zatopieni w snu koszmarze

A inne, one nie...

nie zmienią nic.

 

Nie rozumieli, bo w ich mniemaniu byłem psychopatą. Może mieli trochę racji… Gdy zabiłem czwartą dziewczynę i chciałem się wyspowiadać, nie zastałem w kościele „mojego” księdza. Pewnie dlatego, że w telewizji mówili o kolejnym morderstwie, o psychopacie, którego wciąż szuka policja. A on wiedział i związany tajemnicą spowiedzi, cierpiał niemniejsze katusze, niż ja. Jedyne pocieszenie w tym martwym świecie, że nie tylko mnie obejmowały wszechmocne ramiona beznadziei. Bezskutecznie próbowałem znaleźć „mojego” księdza. Cholerny klecha uciekł przed problemami, a ja wciąż musiałem się z nimi mierzyć. Bodajże na drugim spotkaniu powiedziałem, że się zabiję. Odwodził mnie od tego pomysłu, mówił o wiecznym potępieniu, a przecież byłem już potępiony. Posłuchałem go jednak.

 

Ostatecznie przestałem go szukać i do spowiedzi chodziłem do przypadkowych klechów. Prawdopodobnie psycholodzy doszukaliby się w moim zachowaniu rozpaczliwej próby powstrzymania siebie samego i pewnie mieliby rację. Tak więc, gdy usłyszałem pukanie do drzwi, przez chwilę miałem nadzieję, że w końcu koszmar się skończy. Odstawiłem nocnik na podłogę, wstałem z kanapy i poszedłem zmierzyć się z przeznaczeniem. Otworzyłem drzwi i najpierw ujrzałem piersi próbujące wydostać się z kusej koszuli nocnej, chwilę później zaś nogi ciągnące się niemal do wilgotnej i cieplutkiej jaskini rozkoszy.

 

– Czy mógłby pan pożyczyć odrobinę kawy? – mówiąc to, zmysłowo poruszała ustami.

 

Sąsiadka była niemal idealna, gdyby nie szarość jej oczu. Zatrzasnąłem drzwi, nie odzywając się nawet. To nie był jeszcze mój czas. Ponownie usiadłem i położyłem na kolanach niebieski nocnik w kształcie samochodu.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • MartynaM ponad rok temu
    Bardzo ciekawie, mam jednak kilka uwag. Za dużo zaimków ''mnie, mi, moje, mojego'', można z części zrezygnować, no i metafory dopełniaczowe... ''we mgle rozpaczy'', ponieważ rozpacz była już wcześniej, wyżej i niżej, można z niej zrezygnować, co wpłynie korzystnie dla tekstu. Nad innymi też bym się zastanowiła.
    ''niemniejsze'' - razem

    Najbardziej przeraża ten niebieski nocnik. Zastanawiam się, dlaczego ludzie po takich traumach nie są objęci pomocą psychologiczną, to na pewno pomogłoby im uporać się z bólem, bo jak widać sami nie potrafią.

    Pozdrawiam 5
  • Józef Kemilk ponad rok temu
    Dzięki za uwagi, co nieco zmieniłem i powinno być lepiej:). Zredukowałem nieco zaimki i "rozpacz"
    pozdrawiam
  • MartynaM ponad rok temu
    Józef Kemilk, jest dużo lepiej. Dziękuję.
  • Józef Kemilk ponad rok temu
    MartynaM to ja dziękuję:)
  • Dekaos Dondi ponad rok temu
    Józef Kemilk↔Sąsiadka miała szczęście, w sensie szarych oczu. Zapętlenie umysłu po silnych emocjach, związanych z tego typu zdarzeniem, może doprowadzić, do tragedii. Giną niewinni ludzie, a samemu sprawcy, też niełatwo, co nie jest oczywiście usprawiedliwieniem. Aczkolwiek powinien odrzucić niebieski samochodzik, który nie kazał zapomnieć, także o wypadku.↔Pozdrawiam?
  • Józef Kemilk ponad rok temu
    Tak to jest w życiu, że przypadek rządzi i może uratować coś takiego jak barwa oczu:)
    Wyrzucił wiele, ale jednak zbyt mało
    Dzięki
    Pozdrawiam
  • Raven18 ponad rok temu
    Bardzo intrygujący i niepokojący tekst. Zastanawiałem się, czy psychol wyruszy w pościg za księdzem. Sąsiadka miała szczęście w krzyżówce biologicznej rodziców ;D pozdrawiam
  • Józef Kemilk ponad rok temu
    Dzięki za wizytę i komentarz. Ksiądz nie jest w jego grupie docelowej:)
    Pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania