Rwisty Płomień

Dawno temu powstały liczne legendy, w których roiło się od różnych baśniowych stworów i potworów. Straszono nimi niegrzeczne dzieci, a niektórzy bajkopisarze znaleźli w nich sposób na zarabianie. Ta opowieść będzie dotyczyć pewnego wojownika, którego przeznaczeniem było zwiedzać świat wzdłuż i wszerz by poznawać twór, na którym przyszło mu istnieć.

Były to ciemne czasy. Czasy średniowiecza, gdzie ludzie nie byli zbyt uczciwi, mądrzy ani sprytni. Większością rządziła mniejszość. Jedynie co łączyło obie warstwy społeczne była głęboka wiara w opowieści, które przynosili wędrowni. Nasz bohater, który nazywał się Lederg urodził się w stodole. Jego matka zmarła przy porodzie, a ojciec był wędrownym najemnikiem. Lederg stracił ojca w wieku 3 lat, więc całe życie dojrzewał wśród najemników, którzy odbierali życie ludziom za kawałek chleba. Lederg pomimo ciężkich warunków i nacisków ze strony najemników wykształcił w sobie współczucie do innych ludzi. Uczucie, które pozwalało mu podejmować decyzje dobre dla obu stron. Po prostu miał serce.

Minęła kolejna noc i żadnych wieści z Harvalu – siedziby najemników, do której wracano po udanej misji. Wstał od ogniska, które już się wypalało, spojrzał na horyzont, zacisnął pas na klatce piersiowej do którego przymocowana była na plecach pochwa razem z mieczem. Dostrzegł w oddali małą chatkę. To była jego nadzieja na jakieś zlecenie. Zasypał ognisko ziemią trącając ją butami. Wsiadł na swojego wierzchowca, gdzie przy siodle zamocowany miał łuk. Przeszedł przez rzekę, przy której nocował. Była płytka i Latt – tak nazywał się jego koń – nie miał problemów z przejściem jej. Do chatki miał jakieś pięćset metrów. Lederg jadąc w tamtą stronę zastanawiał się dlaczego wczoraj się w niej nie zatrzymał. Przecież spokojnie mógłby jeszcze do niej dojechać. Droga do chaty była udeptana co oznaczało, że nie jest ona opuszczona. Wokół były góry, a ścieżka kręciła się przez porośnięte zbożem pola. W południe przy wietrze widok ten przypominał wielkie, falujące, złote może. Chatka stała w centrum. Niewielka, zwykła, zbudowana z drewna, w oknach nie było żadnych zasłon. Na parapetach stały donice ze zwiędłymi kwiatami. Dach pokryty był słomą. Podwórko otoczone było płotem, który miał braki w niektórych miejscach. W sumie to tylko, w niektórych ich nie miał. Brama była otwarta. Lederg wjechał na posesję, zsiadł z konia i zastukał do drzwi. Nikt nie otworzył. Postanowił wejść do środka. Drzwi zaskrzypiały. Kiedy stał na środku pomieszczenia ściągnął pajęczynę z twarzy, która została na nim po wejściu. Halo jest ktoś tutaj?! - zapytał się lekko podnosząc głos – Nikt nie odpowiedział. Lederg chciał opuścić już dom i kierować się dalej w strone Harvalu gdy nagle zauważył na kominku pewną księgę. Podniósł ją i zdmuchnął z niej kurz. To był pamiętnik, bardzo stary. Otworzył go i w tym momencie drzwi trzasnęły zamykając się same jakby od przeciągu. Lederg prawie dostał zawału. Stwierdził, że musi się zbierać, a pamiętnik przeczyta sobie kiedy indziej. Wyszedł z domu i zauważył, że płot który wcześniej był poniszczony teraz nagle był cały i pomalowany na biało, a co trzy metry wisiały na nim donice z czerwonymi kwiatami. Brama była zamknięta, a Latt stał za płotem. Lederg rozejrzał się po podwórku i spojrzał jeszcze raz na chatę. Prawie nic się nie zmieniła, oprócz drzwi na których teraz wisiała kołatka w kształcie orła. Kwiaty w oknach ożyły. Latt stał spokojnie bez żadnego wyrazu na pysku i to dodawało otuchy bohaterowi w jakimś stopniu. Lederg pochylił się do przodu ciągnąc za pas na klatce w dół i jednocześnie wyciągając miecz z pochwy. Taki ruch pozwalał mu na unik i wydobycie broni w ciągu jednej sekundy. Zapukał do drzwi kołatką. Drzwi otworzył stary chłop, który od dawna nie widział ludzi.

Witam – powiedział lekko zdziwiony – cóż jest powodem odwiedzin mojego domu i czy ten miecz jest potrzebny?

Lederg nie spodziewał się, że ktoś będzie w domu i przez chwilę nic nie mówił... - Przepraszam zdziwiłem się, że ktokolwiek otworzy, a za miecz przepraszam. Wiele chat już minąłem i każda stała pusta – skłamał. - Czy mógłbym prosić o odrobinę wody dla mnie i mojego towarzysza?

- Oczywiście – odpowiedział starzec – wejdź do środka, nie będziemy rozmawiać przez próg.

Lederg zrobił jak go poproszono. Chata nie była taka jak wcześniej. Kominek był czysty i rozpalony. Do chatki wpadało światło czego wcześniej nawet nie zauważył. Podłoga była czysta i zakonserwowana olejkami. Nie był pewien czy były tam wcześniej, ale teraz dostrzegł schody na piętro.

Piękny dom, długo już tutaj mieszkacie? - spytał Lederg

- Niezbyt... może rok. Wprowadziliśmy się z córką po tym jak pożar pochłonął nasz dom pod Verheld. Straciliśmy cały dobytek. Na szczęście podarowano mi tą chatę od pewnej kobiety, której kiedyś pomogłem. To ciekawe jak los potrafi się odpłacić za dobre uczynki. Coś Cię tutaj sprowadza specjalnego? Masz jakiś cel podróży? - spytał chłop – Przepraszam za swoje maniery. Zwą mnie Benne.

- Miło poznać, Lederg. -wymienili się uściskiem dłoni - podróżowałem po całej Kalandrii poszukując pracy. Wstąpiłem tutaj, ponieważ dostrzegłem wasz dom w oddali. Jestem najemnikiem, jeśli masz może jakieś zadanie dla mnie to chętnie pomogę. Wspomniałeś coś o córce... jest w domu? - spytał patrząc na schody.

- Powinna biegać gdzieś po polach w tej chwili. Strasznie to uwielbia, moim zdaniem to zbyt dziecinne, no ale co może innego robić tutaj na tym zadupiu. Szkoda mi jej. Nie ma żadnych znajomych. Ten pożar zmusił nas do samotnego życia. Ja jestem stary i nie potrzeba mi towarzystwa, ale ona.. ona jest młoda i powinna być szczęśliwa. Boję się, że będzie przez to samotna, że nie poradzi Sobie w życiu... że nikogo nie pozna – usiadł na stołku przed oknem – Wiesz.. jest pewna sprawa, która mnie męczy od jakiegoś czasu.. mówisz, że jesteś wojownikiem? Szukasz zlecenia. - Lederg spojrzał na jego plecy, kiedy ten mówił do niego patrząc za okno.

- Podejdź do mnie jeśli możesz i spójrz przez to okno – posłuchał – popatrz tam pod górę. Tam gdzie jest wodospad. Każdego wieczora za wodospadem migają dziwne światła.. Mówiłem Lolii żeby bawiła się z drugiej strony domu, bo czuje że to jest coś złego. Nie mam dużo do zaoferowania, ale jeśli mógłbyś sprawdzić co to jest to byłbym Ci wdzięczny. Mogę Ci dać zapas żywności na drogę do Harvalu – Lederg spojrzał na niego.. przecież nie mówiłem nic na temat Harvalu pomyślał. Pomyślał także, że dawno nic nie jadł i chętnie pomoże w tej sprawie. Pewnie księżyc odbijał się od wody, więc sprawa wyglądała na prostą. Przejechać się tam i zdać raport – Dobrze, sprawdzę to dla Ciebie. Wyruszę w drogę po zachodzie słońca.

- Dziękuję – odpowiedział Benne – mam nadzieję, że to nic wielkiego. Za niedługo zbiory i nie chciałbym niepotrzebnych kłopotów. Pozwolisz, że na chwilę wyjdę i poszukam córki – skierował się do drzwi i opuścił chatę.

Lederg wyciągnął pamiętnik z sakwy, do której wcześniej ją wsadził. Nic się nie zmienił. Patrząc na ten dziennik przypomniał sobie, co się tutaj wydarzyło. Czemu ta chata za pierwszym razem była ruiną? Czego miał się dowiedzieć? Otworzył pamiętnik. Tym razem drzwi nie trzasnęły.

Pamiętnik Lolii! NIE OTWIERAĆ BO ZABIJĘ!

Byłam tam.. tam gdzie tato mi zabraniał chodzić

Przeszłam pod wodospadem i to było wspaniałe.

Nieśli mnie na rękach.. takie małe rączki mieli

Bałam się na początku bo wyglądali jak małe diabły

Ale zabrali mnie do światła i to było takie śliczne.

Grali na instrumentach, a potem przyszła najpiękniejsza

kobieta jaką widziałam! Mówiła mi, że jest moją mamą!

MOJA MAMUSIA BYŁA TAKA PIĘKNA! Powiedziała,

że będę taka jak ona! Chochliki biegały wokół niej i

rzucały kwiatkami, a moja mama mówiła do mnie ciągle

miłe rzeczy. Nie wiem czemu powiedziała, żebym nie

mówiła o niej tacie.. Przecież tato powiedział, że się

kochali. Czuję się taka piękna i lekka.. jutro znowu

tam idę!! Przejdę rytuał i stanę się wybranką.

Sprawa była jasna.. ten dziennik dostarczył bardzo dużo informacji. Lederg stwierdził, że nie powie nic starcowi, żeby ten nie wybuchł ze złości. Nikt nie lubi jak się podkrada czyjeś rzeczy z domu.

Wieczór już się zbliżał. Lederg, Lola i Benne siedzieli przy stole i jedli kolację. Lederg od dawna nie jadł już kurczaka. Starzec pomimo tego, że zajmował się całą gospodarką i był świetnym farmerem nie odstawał umiejętnościami w dziedzinie kulinarnej ani na krok. Był soczysty i przyprawiony w odpowiedni sposób. Lederg starał się jeść powoli, żeby czuć w ustach smak jak najdłużej. Po za tym w Harval uczono go, że jedząc powoli unikniemy przejedzenia się co grozi później, spowolnioną reakcją, a może nawet wywołać ziewanie. U wojownika to niebezpieczna strata czasu. Przecież czasami nawet ułamek sekundy może wpłynąć na położenie miecza przeciwnika. Jeśli widzimy przed sobą miecz to jest dobrze.. jeśli widzimy miecz w sobie to już jest źle, bardzo źle.

Kiedy wyruszasz Lederg? -spytał Benne – zaraz się zaczną te dziwne anomalie. Zmrok już coraz bliżej.

-Zamierzałem wyruszyć zaraz po kolacji – oznajmił Lederg spoglądając na Lolę, które patrzyła to na Benne to na Lederga nie wiedząc o co chodzi – Lola, czy wiesz może coś o tym wodospadzie?

-Przecież mówiłem ci że zabroniłem jej tam chodzić! - Krzyknął Benne - nie zadawaj jej pytań i tak nic nie wie..

-Wybacz.. - zauważył coś dziwnego w oczach dziewczyny – myślałem, że..

- To lepiej nie myśl! Jesteś wojownikiem, a nie mędrcem.. Lepiej już wyruszaj, koniec kolacji.

Lederg nie rozumiał skąd ta nagła zmiana charakteru u ojca. Wieczerza się skończyła... Benne wstał i zaczął sprzątać. Lola wstała i poszła na górę. Lederg zauważył w jej rękach książkę, która wyglądała identycznie jak ta którą znalazł tyle, że była w stanie idealnym. Nie wiedział o co chodzi. Ubrał się i opuścił dom.

Podszedł do Latt, wskoczył na konia i ruszył w drogę po gościńcu w stronę rzeki. Potem zamierzał jechać wzdłuż niej aż do wodospadu. Mijał drzewa, które pochylone były nad rzeką, głazy, które pomimo iż leżały w wodzie nie były porośnięte żadnym mchem czy inną roślinnością. Do wodospadu daleko nie było. Z domu Benne około jednego kilometra. Droga wcale się nie dłużyła. Dojechał na miejsce. Wodospad nie był wielki. Szerokość wodospadu nie przekraczała siedmiu metrów. Lederg ściągnął łuk z siodła, zeskoczył na ziemię na piasek. Poszeptał do konia, a ten odsunął się o parę kroków i odwrócił się. Przyjął pozycję do szybkiej ucieczki na wszelki wypadek. Lederg kołczan nosił przy pasie. W spodniach miał pełno szlufek, w których trzymał różnego rodzaju trucizny. Z dziennika dowiedział się o małych diabełkach czyli dotyczyło to zwykłych skrzatów. Ich się nie bał. Przeważnie na widok miecza zaczynają krzyczeć i biegać w kółko. Nawet nie uciekają.. przypominają wtedy stadko much latających wokół łajna. Martwiła go ta kobieta. Nie był pewien kogo tam spotka. Podejrzewał na początku południcę, niestety miejsce, w którym się chowa nijak do niej nie pasował. Driady żyją w lesie, rusałki również.. Jedynie co mu pasowało to nimfa.. pytanie co robiła nimfa ze skrzatami?

Przeszedł przez wodospad i znalazł się jaskini. Zza zakrętu wyłaniały się światła zielone, niebieskie i białe.. czasami czerwone. Słyszał kobiecy śpiew. Bardzo piękny śpiew.. wychylił głowę i znów szybko schował się za rogiem. Zobaczył parę szczegółów. Kobieta była cała biała, miała wianek z czerwonych kwiatów. Jej włosy powiewały, ale nie na wietrze. One po prostu zachowywały się jak osobny organizm. Uszy miała spiczaste niczym elfy. Śpiew zmienił się w zawodzenie.. usłyszał jej głos i przeraził się kiedy zdał sobie sprawę, że woła go po imieniu i mówi, żeby się pokazał. Lederg wydobył miecz, który wykuty ze specjalnej rudy pozwalał mu na walkę nawet z przeciwnikami, którzy byli duchami. Miecz wykuty w górze Jellkala. Miecz, który został podarowany mu przez najemników. Pamiątka po ojcu. Pradawny miecz Wysokich Elfów... Wyszedł zza rogu i zaczął dostrzegać więcej szczegółów. Najbardziej zdziwił go brak skrzatów. Popatrzył na twarz kobiety, która unosiła się w powietrzu. Przeklną w myślach bo to nie była nimfa... Nie spodziewał się ujrzeć banshee pod wodospadem.

- Przyszedłeś do mnie, bo chcesz mnie zabić... a może chcesz mi pomóc? - Jej włosy falowały po pomieszczeniu, a jej głos odbijał się echem po całej jaskini. Teraz już padało tylko białe światło z jej strony.

- Pewien starzec poprosił mnie o pomoc. Boi się o swoją córkę.. widziałem jej pamiętnik i wiem że chcesz ją skrzywdzić. Ktoś lub coś kto krzywdzi innych jest potworem. - trzymał miecz lekko pochylony w jej stronę, ale przygotowany do ataku tylko do obrony.

- Widziałeś jej pamiętnik, powiadasz? - mówiąc to zaśmiała się – to co znalazłeś w domu to rzeczywiście jej pamiętnik. Nie da się ukryć... - obróciła się w kółko w powietrzu i podleciała do Lederga tak blisko że jej twarz znalazła się zaraz przy ostrzu – Może to nie ja jestem potworem, co?

-Co masz na myśli? - cofnął się o krok do tyłu dalej trzymając ostrze w gotowości. - Dlaczego pamiętnik, który posiadam jest zniszczony? Widziałem w jej dłoni dokładnie ten sam pamiętnik całkiem nowy.

Dalej nie rozumiesz? - wróciła na swoje dawne miejsce, ale już nie lewitowała. Usiadła na kamieniu przy malutkim strumyku i przeglądała się w wodzie – ależ jestem piękna... cóż ja chce tą dziewczynę uratować. Chce jej dać nowe życie. Życie, w którym nie ma kata. Widzisz.. jestem jej matką... Kocham ją całym swoim sercem. Było przed Tobą tutaj wielu śmiałków, niestety nie byli skorzy do rozmowy. Potraktowałam ich równie należycie. Wywołałam w nich tak wielki strach, że zapadli się w sobie. Pozamieniali się z głazy. Niektórzy dojrzewają nad wodą wpatrując się w fałszywe gwiazdy na tafli wody... chce żebyś pomógł mojej córce – Lederg przez chwilę nie wiedział czy dobrze usłyszał.

- Benne był moim ukochanym, pięknym i odważnym mężczyzną. Potrafił kochać mnie i poświęcać się dla mnie w najmniejszej sprawie. Niestety po urodzeniu Loli coś się w nim zmieniło. Przestał mnie zauważać, groził mi, że jeśli nie dam mu spokoju to mnie zabije. Kochałam go, a on pewnej nocy poszedł do kochanki. Złamał mi serce. Wypomniałam mu to, a ten związał mnie i podłożył ogień... Uciekł razem z Lolą do chaty kochanki... ten dziennik, który znalazłeś... pomogłam Ci go zdobyć. On jest z przyszłości.. Lola w nim nic nie pisała. Chciałam Cię tutaj sprowadzić abyś mi pomógł ją uratować od ojca. - Przestała patrzeć w wodę i podeszła do Lederga. Po jej policzkach toczyły się łzy. - Zabij mnie jeśli mi nie wierzysz, ale wytłumacz proszę potem mojej córce, dlaczego cierpi. Nie widziałeś jej ciała.. same blizny. Kto wie czy teraz Benne czymś ją nie przypala. MOGŁABYM SAMA GO ZABIĆ! Ale tak jak wspomniałeś wcześniej stanę się potworem.. a potwory trzeba eliminować stanęła przed nim rozkładając ręce – no dalej.. ZABIJ MNIE! - krzyknęła z całych sił.

Może innym razem – odpowiedział – mam jeszcze z kimś do pogadania.

Wsadził miecz na plecy i wybiegł z jaskini. Machnął ręką w stronę Latt, a ta zaczęła powoli przyśpieszać, wskoczył na siodło zaczepił łuk na miejsce i cwałem pędził do chaty Benne. Mijając znów te same głazy i drzewa czuł się tym razem jeszcze dziwniej. W domu paliło się światło. Pędził na koniu najszybciej jak mógł. Podjechał pod chatę i słyszał płacz i krzyki Lolii..

Wparował do domu z hukiem wyważając drzwi. Na dole nikogo nie było, pobiegł na górę gdzie Benne stał przerażony w drzwiach do pokoju Lolii z garnkiem gorącej smoły.

- Nawet się nie waż śmierdzący psycholu! - krzyknął Lederg – Spróbuj polać chociaż kroplę, a spuszczę z Ciebie krew w okamgnieniu.

-Wybacz.. nie potrafię żyć mając coś co ciągle mi o niej przypomina.. - oblał smołą córkę, a ta zaczęła się rzucać z bólu od gorącej smoły. Benne chciał coś jeszcze dodać ale w tej chwili poczuł że nie może się już ruszać. Krew zalała mu usta, a przed oczami zrobiło mu się ciemno. Czuł tylko kolejne cięcia na torsie, potem na nogach.. upadł na ziemię niczym worek ziemniaków. Nie było już w nim życia. Nic a nic... Lederg rozwiązał Lolę..

-Dziękuję, naprawdę dziękuje! Wiem że widziałeś się z mamą... dziękuje – zemdlała.

- Wszyscy zasługują na odrobinę dobroci.. nawet potwory... - zaniósł ją do wanny. Obmył i położył do łóżka. Wyciągnął jeszcze stary dziennik i go otworzył. Nie było tam poprzedniej notatki tylko słowa.

Dziękuje Ci za pomoc.. odeszłam z tego świata,

bo zaznałam spokój.

Niech los Ci sprzyja bohaterze. Zerknij do sakwy..

 

Odłożył dziennik na stół, a ten rozsypał się w popiół... Wyszedł z domu żeby dosiąść Latt. Zajrzał do sakwy i znalazł tam medalion z kamieniem górskim, który chroni przed klątwami oraz zapas jedzenia potrzebny na drogę.. Odjechał w świat.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania