Rzeka zapomnienia

Oto opko, które napisałam na konkurs literacki organizowany w ramach programu "Narkotyki - teraźniejszość bez przyszłości". Temat: "Przyjaźń we współczesnym świecie". Nie zostało docenione i mam przez to smuteczek.

Publikuję je tutaj, bo próbuję się jakoś dowartościować, przecież nawet cukierka za dobre chęci nie dostałam. ;-;

***

Martę od rana rozpierała pozytywna energia – to był pierwszy ciepły dzień w tym roku i mogła wreszcie nosić lekką kurtkę i kolorowe conversy. Szła wieczorem przez miasto niemal w podskokach, tak ją cieszyła wiosenna atmosfera.

Aleksandra zwana Alex stała samotnie przed wejściem do pizzerii. Marta rozpoznałaby ją z każdej odległości. Jaka kochana, czekała specjalnie na mnie, pomyślała. Nie było to w sumie nic dziwnego – trzymały się razem, odkąd poznały się w liceum.

Weszły do lokalu, gdzie przy dużym stole złożonym z kilku mniejszych siedziały pozostałe dziewczyny z klubu tanecznego. Gdy Marta i Alex zbliżyły się, ze swojego miejsca wstała Sara i przywitała się ciepło, wymieniając uściski z Martą. Należała do klubu dopiero od kilku tygodni, jednak dzięki niezobowiązującej rozmowie w pierwszy dzień przyjaciółki ją dość polubiły. Pozostawały może nie w przyjacielskich, ale dobrych stosunkach.

Marta usiadła przy końcu stołu pod ścianą, Alex po jej prawej stronie, a Sara obok Alex. Atmosfera była całkiem przyjemna; dziewczyny rozmawiały o organizacji wyjazdu do Warszawy, gdzie miały wkrótce wystąpić na festynie muzycznym. Cały zespół liczył na sukces tego przedsięwzięcia, a szczególnie na Martę jako jedną z bardziej doświadczonych tancerek. Śmiały się, że to jest jej pisane, skoro już teraz ma nad sobą warszawski Pałac Kultury, którego obraz wisiał na ścianie za jej plecami.

Długo oczekiwana wielka pizza – pół hawajska, pół wegetariańska – spotkała się z ciepłym przyjęciem. Gdy dziewczyny jadły i dzieliły się nowinkami, rozległ się wszystkim znany dźwięk powiadomienia. Kasia natychmiast zaprzestała jedzenia i zagłębiła się w smartfonie. Marta pokręciła głową – całe dwa miesiące powoli przynoszącego efekty odwyku od nowoczesnej technologii szlag trafił.

Po chwili Kasia pewnie przycisnęła ekran w jednym miejscu, wygasiła ekran i znowu zaczęła jeść. Kątem oka Marta zauważyła ruch od strony kasy – pracownica wyprostowała się, wyciągnęła z kieszeni smartfona i zaczęła energicznie stukać w niego kciukami. Wysłała wiadomość, a po kilku sekundach odezwał się telefon Kasi.

- Kaśka, ty esemesujesz z babką, która stoi na kasie? – Marta nie wytrzymała, widząc prawidłowość. – Po cholerę, jak możecie porozmawiać osobiście?

Kasia nawet nie odwróciła wzroku w jej stronę.

Marta westchnęła z rezygnacją.

- Weź się tym nie przejmuj – pocieszyła ją Alex. – To nie twój problem.

Żeby tylko „nieprzejmowanie się” było takie proste, pomyślała Marta.

Gdy spotkanie dobiegło końca, było już ciemno. Dziewczyny pożegnały się i rozeszły do samochodów, podczas gdy Marta i Alex poszły pieszo w stronę przystanku autobusowego.

Wędrówka zajęła im niecałe dwadzieścia minut, w czasie których przyjaciółki rozmawiały o przyszłym występie. Spokojnie przyszły na przystanek, a autobus przyjechał kilka minut później.

- No, czyli ustalone, że jedziesz do Wawy? – rzuciła Alex.

- Co miałoby mnie powstrzymać?

- Jeśli twoja mama wynajdzie ci jakąś robótkę, żebyś nie mogła ruszyć się z domu, pożałuje tego!

- Oczywiście, przekażę jej – stwierdziła Marta ze śmiechem.

Gdy wszyscy pasażerowie, którzy jechali do tego miejsca, wyszli, Alex wsiadła i autobus odjechał. Marta zauważyła, że wysiadająca młoda kobieta ma problem z utrzymaniem kilku pełnych siatek z zakupami.

- Przepraszam, mogę… pomóc? – Zawahała się, przyjrzawszy się jej twarzy.

- Co? Nie, nie, dziękuję, poradzę sobie! – Kobieta rzuciła torby na chodnik, by zręcznie złapać je za uszy w obie ręce. – Miłego wieczoru! – Wyprostowała się i pewnym krokiem odeszła.

Zadziwiona Marta stała w miejscu. Mogła to zrozumieć – Karina już jako uczennica podstawówki nigdy nie dawała sobie pomóc. Coś się jednak w niej zmieniło. Zmieniło się tak bardzo, że nie rozpoznawała swojej najlepszej przyjaciółki, nawet wymieniwszy się z nią spojrzeniami. To było dla Marty bolesne, jednak co innego mogło się stać po latach braku kontaktu?

Tknięta przeczuciem poszła za nią. Może Karina przypomni sobie wspólne chwile i rzuci się jej na szyję? Albo opieprzy za brak znaku życia? A jeśli jednak nie pamięta i wyzwie ją od wariatek? A może jednak pamięta, ale boi się opieprzu lub wyzwania od wariatek ze strony Marty? Te pytania stopniowo zmniejszały jej odwagę. Mimo to śledziła dalej.

Karina weszła na aleję prowadzącą przez park. Stały tam latarnie w odległości kilkunastu metrów od siebie, jednak poza tym, co oświetlały, panowały ciemności. Marta zaniepokoiła się – ta dziewczyna zgłupiała, że idzie wieczorem samotnie przez ciemną strefę miasta bez żywej duszy w pobliżu? Ona sama aż się upewniła, że ma na sobie ciasne dżinsy.

Nim zdążyła pomyśleć: „Co to za koleś wychodzi z krzaków”, wysoki mężczyzna wyskoczył na Karinę i złapał ją, zasłaniając usta. Dziewczyna upuściła torby i zaczęła się szamotać, jednak nieznajomy kurczowo ją trzymał, przez co oboje upadli na bok i ogarnęła ich ciemność. Rozległ się świdrujący w uszach wrzask, który zmotywował Martę, by działała, a nie stała jak wryta.

Pobiegła w tamtą stronę. Gdy zobaczyła, że napastnik leży na Karinie, niewiele myśląc, rzuciła się na niego z krzykiem i zaczęła drapać po szyi. Ten szarpnął się do tyłu, chcąc zrzucić Martę z pleców, jednak ta zacisnęła ramiona wokół jego szyi i nie puszczała, chociaż ścisk dużej masy o grunt zabrał jej dech. Nie mogła dopuścić, żeby wrócił do Kariny.

Nagle napastnik wbił jej ostrze scyzoryka w ramię. Odezwało się to ostrym bólem, jednak Marta wciąż walczyła. Gdy mężczyzna rzucił się na bok, zabolało jeszcze bardziej i musiała go puścić. Wtedy zerwał się na równe nogi i uciekł.

- Karina… Wszystko dobrze? – spytała po dłuższej chwili, gdy ta zaczęła wstawać.

- Tak… Raczej… – Dziewczyna poprawiła ubranie. – Ale skąd znasz moje imię?

- To teraz nie ma znaczenia. Trzeba wezwać policję… – Marta spróbowała wyjąć telefon z kieszeni spodni, jednak mocno bolało za każdym razem, gdy poruszyła ręką. Cały obwód rękawa od barku do połowy bicepsa przesiąknął krwią i plama powoli się rozszerzała.

- I pogotowie! Poczekaj, ja to zrobię! – Karina drżącą ręką wyjęła własny telefon. Zanim zaczęła połączenie, zapytała jeszcze: – Dlaczego za mną poszłaś?

- Sama nie wiem… Czego się nie robi dla przyjaciół, nawet byłych? – Marta wysiliła się na uśmiech.

Karinę zaskoczyło to wyznanie. Było to widać w jej oczach. Nic jednak nie powiedziała i zadzwoniła po pogotowie.

- Powiedz mi… Jesteś Marta?

W odpowiedzi pojawił się uśmiech, tym razem szczery, choć skrzywiony bólem.

- Marta… Wszystko będzie dobrze. – Karina objęła dawną przyjaciółkę ramieniem.

Obie pogrążyły się w zamyśleniu. Siedziały tak razem w milczeniu, dopóki nie dało się słyszeć co raz głośniejsze wycie syreny.

***

Relacja z drugą osobą jest jak podróż rzeką. Razem przebywacie tę drogę, łącznie z przeszkodami. Kiedy rzeka się rozwidla, trzeba uważać, by nie stracić towarzysza z oczu, bo odpłynie z prądem we własnym kierunku i zniknie na zawsze. Wtedy jedyną nadzieją jest, że odnajdziecie się na rozległym oceanie życia. To trudne, ale możliwe. Przecież na tym świecie zdarzył się niejeden cud…

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Kajamoko 14.05.2016
    Wow
    Należał ci się ten cukierek
    Nawet tona cukierków
    Oczywiście 5
  • Łowczyni 14.05.2016
    Faktycznie, wielką krzywdę Ci zrobili, gdyż jest to naprawdę świetny tekst. :)
    Jak dla mnie bomba, Tessy! 5 :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania