Pokaż listęUkryj listę

Sady, Ogrody, Klimatyczne Budynki, Desery Lodowe, Miasto, Łąki, Dom, Balkon, Impreza, Latająca Wyspa i Inny Świat

"SADY, OGRODY, KLIMATYCZNE BUDYNKI, DESERY LODOWE, MIASTO, ŁĄKI, DOM, BALKON, IMPREZA, LATAJĄCA WYSPA I INNY ŚWIAT"

 

Kraina rozległych sadów na przedmieściach niedużego miasta-ogrodu. Ciepłe i słoneczne lato, późny poranek. Rok 1971.

 

Na trawniku otoczonym drzewami i krzewami owocowymi stał nieduży parterowy dom jednorodzinny z płaskim dachem. Przyszło ośmiu kolegów i osiem koleżanek, Wszyscy mięli po dwadzieścia cztery do trzydziestu dwóch lat. Szesnaścioro ludzi ustawiło się w kolejce do budynku. Wchodzili pojedynczo, a każde z nich przebywało wewnątrz przez piętnaście do dwudziestu minut. Nie wiadomo, co działo się w domu w międzyczasie, i czy ktoś w nim jest.

 

Gdy ostatnia z szesnastu osób wyszła na zewnątrz, wszyscy z nich zauważyli że na trawniku stał duży biały plastikowy stół, otoczony szesnastoma krzesłami. Stanęli na trawniku obok mebli i spojrzeli w niebo, bo coś dziwnego przykuło ich uwagę. Zauważyli, że są dwa księżyce, a wkrótce pojawił się nawet trzeci. Trzy obiekty stały się kilka razy większe, a każdy miał nieco inne rozmiary. Nagle jeden z nich zmienił kolor z jasnożółtego na czerwony w bordowe plamy i powoli zaczął stawać się coraz większy, aż w końcu zakrył sobą prawie całe niebo, a wtedy wszystkie dodatkowe księżyce zniknęły i niebo z powrotem miało normalny wygląd.

 

Po zakończeniu czasu trwania niezwykłego zjawiska, przyjaciele usiedli przy stole i zjedli czekające na nich desery lodowe w kształcie białych, jasnobrązowych i jasnoróżowych prostopadłościanów. Po skończonej uczcie przeszli wzdłuż wąskiej betonowej dróżki, otoczonej z jednej strony gruszami i śliwami, a z drugiej strony porzeczkami, agrestami, truskawkami i poziomkami. W cieniu roślin żyły ślimaki wielkości pomidorów i ogórków, a nad okolicznymi kwiatami fruwały złoto-zielone chrząszcze, niebiesko-zielone ważki i soczyście zielone długoskrzydlaki.

 

Stoły, krzesła, łyżki i szklane puchary pofrunęły za jedną z chmur przemieszczających się po niebie, a szesnaścioro ludzi znalazło się na szerokiej na kilka metrów długiej prostej dróżce, otoczonej sadami i ogrodami oraz usypanej częściowo z piasku a częściowo ze żwiru i miejscami porośniętej trawą i kwiatami. Poszli w kierunku drogi wyjściowej. Po drodze minęli kilka parterowych jednorodzinnych domów. Był wśród nich jasnożółty, beżowy, jasnoszary, jasnozielony, jasnoczerwony, jasnofioletowy. Przeszli przez wnętrze jednego z nich. Nie było tam zbyt wiele do zwiedzania, ale na środku dużego, bardzo skromnie urządzonego pomieszczenia które kiedyś było albo dopiero miało być najprawdopodobniej salonem i jednocześnie sypialnią, unosiły się słońce, księżyc, gwiazdy i chmury, a wszystko to w miniaturowej wersji. Sufit był jasnoniebieski.

 

Grupa wyszła na zewnątrz i poszła w stronę bramy wyjściowej, która znajdowała się już niedaleko. Po drodze przyjaciele minęli przechodnia, który palił cygaretkę. Wyszli na parking którym był niewielki step między rozległymi sadami i ogrodami a lasostepami. Stał tam autobus. Weszli do niego, a następnie pojazd ruszył w stronę pobliskiego niedużego miasta-ogrodu. Przeleciał nad nim helikopter.

 

Autobus przejechał przez centrum miasteczka aż do przedmieść znajdujących się na wilgotnym lasostepie, niedaleko torów kolejowych. Ośmiu kolegów i osiem koleżanek wyszło na zewnątrz. Zobaczyli kilka wielokolorowych flamingów spacerujących przy brzegu małego jeziora. Po rozciągającej się dookoła łące skakało kilka brązowych, żółtych, zielonych i niebieskich żab. Ludzie poszli wzdłuż dróżki otoczonej polami. Po drodze minęli się z przechodniem palącym cygaro.

 

Przyszli do dzielnicy otoczonych sadami i ogrodami domów w kształcie sześcianów. Przez jeden z tych ogrodów weszli do domu. Poszli na raczej długi i dosyć szeroki balkon. Stał tam stół i szesnaście krzeseł. Usiedli przy stole, na którym znaleźli beżowo-żółty tort, sernik na zimno i szesnaście niebiesko-szaro-czarnych deserów lodowych w kształcie prostopadłościanów. Zjedli przysmaki. Zaczęła lecieć muzyka. Na jeden utwór z gatunku dance przypadało kilka z gatunku disco.

 

Wszyscy wstali i pełni radości zaczęli tańczyć wesoło w kręgu. Wkrótce nad pobliskie pola, przez które niedawno szli, nadleciała fruwająca zielona wyspa z plażami. Ludzie przestali tańczyć, unieśli się w powietrzu i polecieli w kierunku tej wyspy, i następnie wylądowali na jej powierzchni.

 

A wtedy, fruwający kawałek lądu przeteleportował się do innej lepszej wyższej rzeczywistości, do krainy wiecznej imprezy na tropikalnej plaży i pełnej niezliczonych przepięknych i potężnych budowli, wzniesionych z wielkich kamieni.

 

Znajdował się tam przestronny i otoczony granatowym tłem pełnym wielobarwnych świecidełek trawnik, na środku którego stał duży, wysoki i wielopiętrowy budynek, posiadający liczne dekoracyjne płoty i schody. Jego ściany były zbudowane z beżowego kamienia, a wiele elementów w jego wnętrzu zbudowano z żółtego, brązowego i białego drewna.

 

Grupa przyjaciół oddała wysoki skok z trawnika na balkony budynku, a wtedy wszystko ogarnęła przezroczysta, pomarańczowa poświata.

 

Koniec.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania