Samolot

Opowiadanie napisane z nudów

 

Maszyna zaczęła rozpędzać się po pasie startowym. Przede mną było pięć godzin trasy. Miałem szczęście – Siedziałem sam obok okna nad skrzydłem. Samolotami podróżuje bardzo rzadko. Celem mojej podróży był Londyn, a dokładnie leciałem do mojej starej przyjaciółki jeszcze z czasów studiów. Z kraju wyprowadziła się cztery czy pięć lat temu. Obiecałem jej, że kiedyś przylecę i oto właśnie dlatego znalazłem się boeingu 737-400 lini lotniczych LOT lecącym trasą Polska – Londyn. Ułożyłem się wygodnie, nie miałem co robić, więc ubrałem słuchawki i zacząłem oglądać filmy na wbudowanym w zagłówek fotela monitorze. Czas sunął powoli. Wydawałoby się, że wystartowałem dwie lub nawet trzy godziny temu, jednak niestety ku mojemu utrapieniu patrząc na wyświetlaną trasę lotu zdałem sobie sprawę, że minęła dopiero niecała godzina. Zdjąłem słuchawki i zacząłem przyglądać się znudzonym wzrokiem widokom za oknem. Wtedy samolotem zaczęło trząść. Ludzie nagle się ożywili i zaczęli niespokojnie patrzeć przez okienka. Z głośników rozległ się głoś mężczyzny – zapewne pilota.

 

Spokojnie, to tylko turbulencję. Za chwilę z nich wyjdziemy. Proszę zapiąć pasy bezpieczeństwa.

 

Szybko wykonałem polecenie. Jednak turbulencje nie ustępowały. W sumie to zaczynało trząść coraz mocniej, aż zaczęły otwierać się niektóre szafki z bagażami. Oparłem głowę o fotel czekając, aż wszystko się skończy. Wtem nagle poczułem łaskotanie w brzuchu. Przerażony otworzyłem oczy. Czyżbyśmy spadali? Znowu odezwał się pilot:

 

Proszę o przyjęcie bezpiecznej pozycji. Podchodzimy do próby awaryjnego lądowania.

 

Wybuchła panika. Ludzie zaczęli krzyczeć, a stewardessy ich uspokajały. Nagle poczułem dym. Spojrzałem ponownie przez okno i zobaczyłem, że silnik zamienił się w lecąca, przyczepioną do samolotu kulę ognia. Cały czas spadaliśmy, a dymu było coraz więcej. Chyba na chwilę straciłem przytomność.

Poczułem się jakby ktoś starał wyrwać się mi żołądek. Czułem się jak na strasznie szybko kręconej karuzeli. Coraz szybciej i szybciej... Maszyna zgrzytała i skrzypiała. Czułem wzrastające ciśnienie. Myślałem, że umrę zanim uderzymy, marzyłem o tym. Ból nie do opisania wydawał się ciągnąć godzinami. Potem był tylko huk, krzyk i ciemność.

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • F4bi 05.09.2019
    RIP :) krótkie, konkretne. Pozdrawiam.
  • Canulas 06.09.2019
    Pamiętam o Twym młodym wieku i to zdecydowanie Twój najlepiej napisany tekst.
  • Bartek 06.09.2019
    Bardzo Ci dziękuję.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania