[Samurai Champloo] Tajny dziennik wojownika

To napisałam już dawno temu, ale jak ostatnio przeglądałam stare fiki, stwierdziłam, że w sumie mogłabym tutaj wrzucić, bo to takie lekkie i na wesoło, więc może ludzie się skuszą. Nawet nie trzeba znać fandomu.

 

opis: Mugen wreszcie nauczył się pisać, więc postanawia zrobić z tego dobry użytek.

ostrzeżenia: wulgarny język, celowe błędy

 

Tajny dziennik wojownika

 

Dzień 1

Pomyślałem, że jak już umiem pisać, to trzeba to wykorzystać. Oczywiście nikt nie wie, że piszę dziennik. A może kiedyś to wydam i będę sławny, i bogaty? Dobra, muszę kończyć, bo piszę już od godziny.

 

Dzień 2

Padało. Jin dostał kataru.

 

Dzień 3

Jin dalej ma katar.

Wieczór

Mam dosyć tego kichania!

 

Dzień 4

Ja też mam katar.

 

Dzień 5

Teraz wszyscy mamy katar.

 

Dzień 6

Pomyślałem, że chyba powinienem spróbować pisać trochę dłuższe zdania. Dziś nie padało, ale trochę wiało. Katar trochę zmalał i całe szczęście, bo myślałem, że chuj mnie strzeli od tego kichania. O, tym razem pisałem tylko pół godziny. Idzie mi coraz lepiej:)

 

Dzień 7

No i dupa, zostałem zakładnikiem. Opowiem wszystko, bo mam masę czasu. Poszliśmy coś zjeść, ale okazało się, że nie mamy wystarczająco kasy. Jin i Fuu poszli zdobyć kasę, a ja siedzę zamknięty. Czemu ja? Bo miałem płacić. Nie moja wina, że mi się liczby pomyliły, jeszcze mam z nimi problem.

Dopisek 1

Właściciel knajpy powiedział, że mam ładne nogi. Nie podoba mi się to.

Dopisek 2

A co jeśli mnie olali i dali nogę? Co jeśli już nie wrócą? Ten właściciel dziwnie na mnie patrzy.

Dopisek 3

Musiałem ogłuszyć właściciela. Dybał na moją cnotę. Przynajmniej teraz mogę uciec.

Dopisek 4

Jednak go niechcący zabiłem. No to jestem w dupie.

Dopisek 5

Jin i Fuu zdobyli kasę, ale i tak musimy spieprzać z miasta. Mam nadzieję, że zrozumią.

 

Dzień 8

Nie zrozumieli. Prawie się z Jinem pozabijaliśmy. Tłumaczyłem mu, że musiałem bronić swojej czci, a on na to, że trzeba było się poświęcić. No myślałem, że go zatłukę. Dopiero jak mi wyjaśnił jak zdobyli te pieniądze, zrozumiałem czemu się tak wnerwił, że się nie poświęciłem.

 

Dzień 9

Jin stwierdził, że się do mnie nie odzywa. Czyli jest jak normalnie, nie czuję różnicy. Przynajmniej mamy kasę, ale i tak nie chcą mnie do niej dopuszczać. Dziś wzięło mnie na rozmyślanie. Ostatnio dużo rzeczy mnie wkurza i czuję się wyal... kurde, zapomniałem, trudne słowo. Chciałbym się ożenić i mieć dzieci. Chyba. To znaczy kiedyś, nie teraz. A może lepiej nie? Nie wiem.

Wieczór

Fuu nazwała mnie „niezdecydowanym prostakiem, który nie wie, czego chce”. Szlag mnie trafia, jak słyszę takie bezpodstawne oszczerstwa.

 

Dzień 10

Ostatnio nie rucham i wcale mi się to nie podoba. Za każdym razem, jak już nadarzy się okazja na bzykanie, coś musi mi przeszkodzić w najlepszym momencie. Za co, pytam? Długo tak nie wytrzymam. Na szczęście nie jestem jeszcze tak zdesperowany, żeby zabrać się za faceta, czy płaską gówniarę.

Tuż przed pójściem spać

Musiałem sam sobie ulżyć. Życie śmierdzi.

 

Dzień 11

Poprawka, to nie życie śmierdzi, tylko Jin. Powiedziałem mu, żeby się wykąpał, prawie zabił mnie wzrokiem.

Po obiedzie

Na znak dobrej woli też się wykąpałem. Niech wiedzą, że nie jestem prostakiem, za jakiego mnie mają. Umiem pisać i to już prawie od dwóch tygodni.

 

Dzień 12

Ale mieliśmy farta! Spotkaliśmy gościa z dalekiego zachodu, który bada obce kultury. To ma swoją nazwę, ale nie pamiętam jaką, coś na „e”. Facet ma śmieszne imię, Hans von coś tam. Zaproponował nam nocleg w zamian za bycie obiektem badań. Jak dla mnie super.

Po przybyciu na miejsce

Żona Hansa ma wielkie cycki.

Wieczorem

Wciąż myślę o tych cyckach. Nigdy nie widziałem takich u japońskich kobiet. Ci Europejczycy to w ogóle są duzi.

 

Dzień 13

Sam nie wiem jak zacząć, bo to był dzień pełen wrażeń. Wszystko mnie boli, ale jestem szczęśliwy. Żona Hansa rzuciła się dzisiaj na mnie. Jestem pogryziony, podrapany i nadwyrężony, ale przynajmniej już nie nie rucham:) Teraz sobie uświadomiłem, że zapomniałem się dowiedzieć, jak ona ma na imię. A i jeszcze jednego bym zapomniał. Wymyśliłem tytuł dla dziennika, taki wykozaczony – „Tajny dziennik wojownika”. Na pewno się sprzeda.

 

Dzień 14

Dziś już nie było tak dobrze. Jin mnie przywiązał do drzewa. Moimi własnymi nogamiO_o Normalnie bym się nie dał, ale w ramach badań mieliśmy pokazać Hansowi jakieś techniki. No i Jin pokazał, tylko że odwiązał mnie dopiero po czterech godzinach. A to nie koniec. Potem wzięła się za mnie Berta (tak ma na imię żona Hansa). Dostałem dwanaście batów, podobną ją to kręci. Mnie nie bardzo. Zaczynam się zastanawiać, czy te cycki są warte takich poświęceń. Zauważyliście jakie ładne, rozbudowane zdania ostatnio piszę? Chyba mam wrodzony talent.

 

Dzień 15

No i dupa, wszystko się posrało. Hans się skapnął, że posuwam mu żonę. Tłumaczenia, że to w ramach badań, nie pomogły. Zacząłem się stawiać, ale pistolet wycelowany w moją głowę trochę załagodził sytuację. Wróciła stara bida, znowu nie mamy gdzie mieszkać. Widzę żądzę mordu w oczach Jina. Fuu się do mnie nie odzywa. Życie jednak śmierdzi.

 

Dzień 16

Jin i Fuu się odebrazili, ale po kolei. Mój tajny dziennik, nie jest już tajny. Jin położył na nim swoje łapska i się wkurwiłem. Ale dlatego się odebrazili. To znaczy, dlatego że położył na nim swoje łapska, nie dlatego, że się wkurwiłem. Fuu stwierdziła, że znając moje prawdziwe myśli, bardziej mnie rozumie. A sram na to. Jin był pod wrażeniem moich szybkich postępów. Zazdrośnik, haha. Prawie przeszło mi wkurwienie, ale potem zaczęli mnie pouczać i wróciło. Fuu stwierdziła, że jak chcę to wydać, to powinienem więcej opisów robić. Łatwo powiedzieć, skąd mam znaleźć czas? Sam ten fragment zajął mi prawie pół godziny. Jin zaoferował się pomóc i sprawdzać błędy. Powiedziałem mu, żeby bujał garba, sam sobie poradzę. Fuu mówi, żebym wybrał sobie jakąś rzecz i spróbował opisać, bo to dobre ćwiczenie. Mądrale się znalazły, nikt mnie nie będzie pouczać! Chociaż... ten pomysł z opisem nawet dobry.

Wieczór

Postanowiłem opisać swój miecz. No więc mój miecz jest dość podobny do innych mieczy, chociaż trochę inny, ale dlatego go lubię. Ma taki kolor jak zazwyczaj ma miecz, czyli metaliczny. Jest bardzo ostry i cudnie sieka. Bardzo go lubię i zawsze mam go przy sobie. Mój miecz jest dla mnie bardzo ważny, bo to jest mój miecz. Świetnie się nim posługuję i nie jeden już się o tym przekonał. O rany, już druga w nocy? Muszę kończyć.

 

Dzień 17

Jestem w szoku. Jakimś cudem Berta mnie odnalazła. Chyba mnie polubiła skoro zwiała mężowi, ma się ten urok:) Tylko, że co my z nią zrobimy? Nie wypada cudzej żony do burdelu sprzedawać. Ale się porobiło. W zasadzie powinienem się cieszyć, że mam okazję do ruchania, ale po pierwsze wciąż mnie bolą plecy po batach, po drugie przerażają mnie jej upodobania, po trzecie jej mąż tak łatwo nie odpuści, przeczuwam kłopoty. Wciąż się zastanawiam, jak ona sama nas znalazła? Nigdy nie widziałem takiej napalonej baby. W sumie niewiele się od niej dowiedziałem, bo nie mówi zbyt dobrze po japońsku. Wiem tylko, że nazwała mnie „swoim orientalnym don żuanem”. Nie wiem co to znaczy, ale pewnie coś dobr...

Po bzykaniu

Nie dała mi skończy poprzedniego zdania. Dobrze, że chociaż plecy oszczędziła. Jin i Fuu znowu krzywo na mnie patrzą. I co to do cholery znaczy „fik miś harter”?

 

Dzień 18

Właściwie to jest dzień 20, bo wyniknęły pewne problemy, ale pomyślałem, że będę po kolei numerował. A teraz o problemach. Jednak miałem rację, że będą kłopoty. Postaram się to opowiedzieć najlepiej jak umiem. No więc poszłem za krzaki się wysrać (to dwa dni temu było) i kiedy podcierałem się liściem odniosłem wrażenie, że ktoś na mnie dybie. Jak się ma doświadczenie, to już się wyczuwa takie rzeczy. No to chwyciłem miecz i się rozglądam. A tu nagle jak nie pierdolnie. Na początku myślałem, że to kulka i już po mnie, ale potem się okazało, że to tylko środki na spanie. Hans jednak nie odpuścił. W sumie nie wiem czemu nie strzelał prawdziwą amunicją, ale chyba chciał mnie trochę podręczyć. Obudziłem się związany i jakieś wynajęte oprychy mnie sklepały. Hans spytał co wolę, kastrację, czy śmierć? Powiedziałem, że śmierć, a potem mnie wywieźli w pizdu. Nie wiem gdzie, ale na pewno gdzieś daleko, bo jechaliśmy wiele godzin, a gdy przybyliśmy na miejsce był już środek nocy. Tam zostawili mnie w lesie wilkom na pożarcie. Ale nic mnie nie pożarło, bo się uwolniłem, tylko trochę długo to trwało. Tak czy siak wylądowałem w wielkim gównie. To znaczy, nie dosłownie. Chociaż wczoraj w jedno wdepłem. Ale chodzi mi o to, że zostałem sam w nocy w lesie bez miecza. Strasznie mnie wkurzył brak miecza. No i bolało mnie wszystko po tym sklepaniu. Nie wiedziałem co robić, szłem przed siebie aż nastał ranek i musiałem odpocząć. I wtedy mi się fuksło. Znalazł mnie jakiś dziadek i powiedział, że mi pomoże, jak ja mu też pomogę z różnymi rzeczami w domu. Teraz sobie siedzę wygodnie na materacu i piszę, nawet już tak nie boli. Tylko co dalej? Muszę znaleźć Jina, bo mieliśmy walczyć na śmierć i życie, a poza tym on może mieć mój miecz. Chyba tu trochę poczekam. Chyba by mnie tak nie zostawili, może trafią na mój trop? Właśnie uświadomiłem sobie, że to chyba najdłuższy wpis do tej pory. Robi się postępy, co? I mam więcej czasu.

 

Dzień 19

Miałem zły sen, śniło mi się, że Jin zgubił mój miecz, a Hans mnie wykastrował i wysłał do Europy. Obudziłem się z krzykiem. Staruch dał mi jakieś ziółka i potem już mi się dobrze spało. Potem cały dzień sprzątałem, rąbałem drzewo i inne takie. Jest tak nudno, że nawet nie mam o czym pisać. Może spróbuję opisać okolicę? No więc dom jest normalny, nie duży i nie mały, taki zwykły. Oprócz niego jest tu też parę innych domów. Dookoła jest dużo drzew, niedaleko jest rzeka. Nawet coś w niej złowiłem. Tęsknię za swoim mieczem:( Jeśli Jin naprawdę go zgubił, to ja mu zabiorę jego i też mu zgubię.

 

Dzień 20

Życie tu jest nudne. Wolałem być z Jinem i Fuu, przynajmniej coś się działo. Ukatrupiłbym Hansa za to, co mi zrobił. W ogóle nie rozumiem faceta, przecież to baba zawiniła, nie ja, co on do mnie ma? O, nawet się zrymowało. Nie rozumiem tych Europejczyków, ja bym się baby pozbył i tyle. W ogółem mam ochotę kogoś sklepać, ostatnio to tylko mi się dostaje.

Po obiedzie

Sklepałem kogoś. Jakiś facet naprzykrzał się kobiecie, głaskał ją po głowie, a ona mówiła, żeby dał jej spokój. No to „pogłaskałem” go nogą po dupie. Okazało się, że to jej mąż. A już myślałem, że wyrobię sobie respekt.

 

Dzień 21

Dobra, mam dosyć. Może i mam żarcie i dach nad głową, ale tyram jak jakiś podnóżek. Do tego ludzie mi nie ufają. Już przeprosiłem za to sklepanie gościa, nawet postawiłbym mu flachę, gdybym miał za co, ale ludzie tu to jakieś prostaki, większość z nich nawet pisać i czytać nie umie. Trudno, żeby zaakceptowali kogoś, komu zazdroszczą talentu i wiedzy. Eh, nic tu po mnie. Jutro z rana się zbieram. Może jakoś ich odnajdę.

 

Dzień 22

Zebrałem się. Dostałem trochę żarcia na drogę. Po przejściu kilku kilometrów przypomniałem sobie, że przecież nie mam miecza, pieniędzy, ani niczego poza dziennikiem. No to znowu jestem w dupie. Na przyszłość trzeba nauczyć się planować i myśleć prespektywicznie. A może to było „prespektycznie”?

 

Dzień 23

Jestem głodny, zjadłem wszystko, co dostałem.

Kilka godzin później

Już nie jestem głodny, znalazłem grzyby i je zjadłem.

Wieczór

Znowu jestem głodny, bo wszystko wyrzygałem. Nie będę więcej zbierał tych grzybów.

 

Dzień 24

Dotarłem do jakiejś wioski, może wreszcie się ułoży? Jeśli czytacie teraz mój dziennik, to znaczy, że się ułożyło. Znaczy się jeśli czytacie i jestem sławny. Nara, idę robić się sławny. Tak... nara... Życie nie zawsze śmierdzi:)

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Lucinda 19.12.2015
    Tak, na wesoło. Nie wiem, na podstawie czego to jest, ale mnie ubawiło, a opis miecza po prostu powalił :D Zresztą jak kilka innych fragmentów. Skoro błędy są umyśle, to nie ma co poprawiać. W sumie to zostawiam 5, bo czemu nie:)
  • Vampircia 19.12.2015
    W tytule w nawiasie jest napisane na podstawie czego to jest. I oczywiście dzięki:)
  • KarolaKorman 20.12.2015
    Duża dawka śmiechu i to na wielki plus do piątki :)
  • buchling 22.02.2016
    Oł je, Samurai Champloo! Wieki temu to oglądałam (taa, jak się jest nastolatką, to dwa lata naprawdę się wiecznością wydają, a co!), ale bohaterowie byli na tyle charakterystyczni, że pamiętam jeszcze, kto jakie cyrki wyprawiał. No i powiem, że twój Mugen to Mugen z krwi i kości! Naprawdę, wszystkie wpisy, dopiski, genialny opis miecza i ta cała wylewająca się z nich szorstkość, olewka na cały świat i wyluzowanie są całkowicie w stylu Mugena. Tekst był wesoły, może nie na tyle, żeby się co zdanie zaśmiewać do rozpuku, ale zupełnie wystarczająco, by przez cały czas uśmiechać się z rozbawieniem pod nosem. Dobra robota, zostawiam piąteczkę :)
  • Vampircia 22.02.2016
    O jak miło, dziękuję. Bardzo mi zależało, żeby narrator był "in character", więc jeśli się udało, to bardzo się cieszę.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania