Sekta - Przedstawienie Ranvara

Witam, ostatnio postanowiłem zacząć pisać . Nie mam doświadczenia pomijając, pisanie krótkich opowiadań pare lat temu. To taki zarys mojego pomysłu na pewną możliwe, że ciekawą opowieść. Prosiłbym o ocene. Konstruktywna krytyka mile widziana :)

 

***

 

"...I Nadejdzie czas, w którym człowiek zabije strach.. Zdusi w sobie wszelką niepewność i wyzbędzie się wszelkich skrópułów...Czas, w którym Ludzie staną się zagrożeniem dla nas i dla siebie samych! Bogowie odejdą w cień! Ulice miast spłyną krwią niewinnych a świat pogrąży się w mroku... Czas wojen! Czas Śmierci!.. Anh'ar ton Dunkat Sakhar. Nadejdzie czas Szkarłatnego Orła, .... "

 

- Co za brednie! - powiedział rozbawiony Ranvar i cisnął księge gdzieś w kąt komnaty przewracając stojące tam drewniane krzesło.

Nie mineła chwila a drzwi za nim otworzyły się z trzaskiem o mało co nie wypadając z ciężkich mosiężnych zawiasów. Obrócił się. To był Dortan. Krępy brodacz stał w drzwiach jak zwykle uśmiechnięty, w jednej ręce dzierżąc butelkę wina, a w drugiej głowę jakowejś możnej elfki.

- Ranvarze! Czego tak tu sterczysz!?- zapytał z lekkim rozżaleniem w głosie i trzymając zdobyczną głowę za długie jasne włosy zaczał nią bujać na wzór wachadła w stojącym obok niego zegarze szczerząc przy tym swoje zeżarte przez pruchnice zęby. - Prezent Ci przyniosłem! - Gdy to powiedział rzucił głowę elfki tuż pod nogi Ranvara.

- Hah ! Widzę, Dortanie, że już zdążyłeś poczęstowac się trunkami z piwniczki Panny Ethainel! - Mówiąc to zaśmiał się ciężko i spojrzał z lekkim rozbawieniem na leżący u jego stóp fragment ciała..

- Ano! Tobie też coś przyniosłem! Jakże bym mógł o tobie zapomnieć?! - Brodacz sięgnął do przerzuconej przez ramie wielkiej skórzanej torby, zachwiał się na nogach i wyciągnął z niej średnich rozmiarów butelkę gorzałki podając Ranvarowi.

- Hah! Myślę, że można pani się nie obrazi! - Dodał skłaniając się lekko i patrząc z udawanym uniżeniem i poważną miną w stronę jasnowłosej głowy elfki.

Ranvar zaśmiał się głośno, spojrzał na Dortana, spoważniał nagle i zapytał.

- Znaleźliście to?

Dortan zmieszał się, a w jego oczach błysnął strach. Nigdy nie potrafił przyzwyczaić się do nagłych zmian nastroju, którymi jego przyjaciel tak zręcznie operował zawsze wprowadzając rozmówcę w konsternacje. Strach przed Ranvarem na pierwszy rzut oka nie był uzasadniony, lecz w gronie osób znających go bliżej był zjawiskiem częstym i dosyć powszechnym. Był to wysoki dobrze zbudowany męzczyzna o twarzy dziwnie gładkiej jak na wojownika, charyzmatycznych błękitnych oczach i podgolonej głowie. Ostatnimi czasy jego gębe zdobił również zarost, i nowo nabyta w walce pamiątka w postaci jeszcze nie zabliźnionej małej rany na nosie. Wyglądał raczej na przyjaznego kompana do kufla niż na szalonego banite, który od wielu lat terroryzuje wszystko co nie jest człowiekiem.. Choć i człowieka zdarzy mu się usiec jeśli zajedzie taka okazja. Nigdy nikomu nie powiedział skąd dokładnie pochodzi ale każdy wiedział, że należy się go bać.. jeśli nie z powodu jego brutalności i nieprzewidywalności to chociażby dlatego, że posiadał własną całkiem znaczną armie złożoną z wyszkolonych w walce podobnych mu wyrzutków.

- Szukają Ranvarze.. Cały czas szukają. Księga napewno gdzieś tu jest, ale to wielki zamek, troche potrwa zanim....- Urwał widząc, że przyjaciel uśmiechnął się do niego życzliwie.

- Spokojnie przyjacielu, mamy czas.- Powiedział i ruszył wolnym krokiem w strone szklanych obitych drewnem drzwi prowadzących na balkon. Delikatnie nacisnął na klamke i wyszedł mocno zaciągając się rześkim górskim powietrzem. Dortan ruszył za nim.

Długo stali podziwiając widoki i w milczeniu nasłuchując odgłosów dochodzących z wewnątrz zamku. Najwyraźniej zabawa trwała w najlepsze, słychać było zwycięskie pieśni, tłuczone zastawy, śmiechy i narzekania rannych acz skorych do picia wojowników.

- Ilu ludzi nam zostało? - zapytał Ranvar wyrywając się z zamyślenia.

- Niewielu.. może z dwustu. Te kurwie syny zaciekle się broniły! Ale teraz Zamek Moun Atainel należy do ciebie. I jeśli księga tu jest to tak samo jak te wszystkie trunki, bogactwa i i wszelkie przedmioty.. również należy do Ciebie! Hah! Ranvarze Uśmiechnij że się do cholery! Zdobyłeś Moun Atainel! - zakrzyknął Dortan mocno poirytowany melancholijnym nastrojem przyjaciela, który zaczynał mu się udzielać.

- Zadowolony będe dopiero gdy znajdzie się księga. -powiedział zbijając szyjkę butelki z gorzałką o barierke i biorąc solidnego łyka. Kosztowności i bogactwa rozdziel między żołnieży i siebie.. ja mam ich pod dostatkiem. W walce o ten przeklęty zamek zginęło prawie osiem tysięcy świetnych wiernych mi wojowników. - Powiedział Ranvar po czym wciągnął powietrze głęboko w płuca, powoli je wypuszczając. - Idą mrozy, a droga do doliny daleka. Nie zdążymy wrócić. Zostajemy tutaj na całą zime. Sprawdzałeś spiżarnie ?- mężczyzna mówiąc to nagle zdał sobie sprawe z bezsensowności swojego pytania, wiedząc, że spiżarnia była zapewne pierwszym miejscem które zwiedził Dortan znany ze swego obżarstwa.

- Ależ oczywiście Ranvarze! Na zime napewno starczy. Nareszcie troche pohulamy i wypoczniemy! Od tych ciągłych wędrówek i bitew coś mnie ostatnio łamie w plecach.- powiedział po czym począł kierować się w stronę drzwi prowadzących przez pokój na główną sale mijając patrzącą martwymi oczyma głowę Panny Eithanel.

- Masz racje. Wiem, że księga tu jest. Bawcie się, zaraz do was dołącze! -Krzyknął przybierając wesoły wyraz twarzy. Bynajmniej nie udawany, gdyż potrzebe by wypić dobrego miodu i napchać żołądek po brzegi odczówał już od dawna.- A Dortanie jesze jedno. Mam nadzieje, że to -pokazał palcem głowę elfki- nie była ostatnia kobieta w tym zamku..

Brodacz spojrzał na Ranvara i uśmiechnął się bezgłośnie.. w uśmiechu tym było jakieś zadowolenie z siebie

- Pytasz jakbyś mnie nie znał durniu... Schodami w dół drugie drzwi po prawej. Nawet zamtuz w Warkalli nie ma takiej oferty!

- Świetnie. A i zabierz mi z tąd to cholerstwo!- wskazał wzrokiem elfią głowę i wsparł się pod boki.

Dortan zaśmiał się głośno – Ładnie to tak prezent od przyjaciela wyrzucać? - Zrobił kilka kroków w tył i z rozpędu kopnął w zalegający na ziemi blondwłosy łep, który pod wpływem tegoż kopnięcia poleciał przez całą komnate ciągnąc za sobą swoisty ogon pięknych jasnych włosów wyglądając niczym meteor przecinający niebo w bezchmrną noc. Głowa odbiła sie od balkonowej barierki i wypadła poza nią spadając w górską odchłań. Ranvar śmiejąc się opuścił nieco głowę, i przyłożył do czoła dłoń. Dortan idąc w stronę drrzwi krzyknął bojowo, po chwilki krzyk ten przeradzając w głośny śmiech wyszedł z komnaty i z głośnym hukiem zatrzasnął za sobą drzwi. Nowy właściciel Zamku Moun Atainel rozsiadł się wygodnie w fotelu za wielkim dębowym stołem. Opróżnił flaszkę od Dortana do końca i wsłuchujac w okrzyki towarzyszy zasnął. Nareszcie mógł odpocząć. Choć nie na długo.

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • elenawest 09.10.2015
    Powiem tak: zapowiada się ciekawie. Aczkolwiek nie ustrzegłeś się wielu błedów. Brakuje przecinków między jedną czynnością a drugą. Tak np w zdaniu " cisnął księge gdzieś w kąt komnaty przewracając stojące tam drewniane krzesło..."- po słowie komnaty powinien być przecinek. Popraw to i postaraj się znaleźć również inne fragmenty, gdzie tego brakuje.
    Słowa księgę, głowę, armię zakańczamy literką ę nie e. To również do poprawy.
    Od siebie daję 4 na dobry początek ;-)
  • AkaiAme 09.10.2015
    Zgadzam się z komentarzem powyżej. Ciekawe, acz kilku błędów się nie wystrzegłeś. Jednak człowiek uczy się na błędach! Historia przykuła moją uwagę, więc dostajesz ode mnie również 4 :)
  • alfonsyna 09.10.2015
    Rzeczywiście brakuje bardzo dużo "ogonków" przy "ą" i "ę", a jeszcze więcej przecinków, bo tekst jest niemal jednolity, brak przecinków rzuca się w oczy. Wszystkich brakujących przecinków wypisywać nie będę, ale zwrócę uwagę na parę błędów, głównie ortograficznych, które gdzieś tam się wkradły:
    - "skrópułów" - skrupułów
    - "mineła" - minęła
    - "jakowejś" - tu powinno być raczej "jakiejś"
    - "zaczał" - zaczął
    - "wachadła" - wahadła
    - "pruchnice" - próchnicę
    - "księge", "przez ramie", "konsternacje", "gębe", "banite", "armie", "troche", "w strone", "klamke", "będe", "barierke", zime", "sprawe", "sale", "racje", "dołącze", "potrzebe", "nadzieje", "komnate", "sie" - wszędzie tutaj na końcu powinno być "ę"
    - "poczęstowac" - poczęstować
    - "męzczyzna" - mężczyzna
    - "napewno" - na pewno
    - "Uśmiechnij że" - uśmiechnijże
    - "żołnieży" - żołnierzy
    - "odczówał" - odczuwał
    - "z tąd" - stąd
    - "łep" - łeb
    - "odchłań" - otchłań
    - "wsłuchujac" - wsłuchując się
    Ponadto wielokropek składa się z trzech kropek, nie z dwóch, czyli zamiast ".." powinno być "..." :)
    W opowiadaniu wszystkie bezpośrednie zwroty do bohaterów, typu "cię", "tobie", "ty" itd piszemy małą literą. No i powinno się wstawić przecinek przed każdym zwrotem do bohatera, np. po imieniu - dla przykładu "Szukają, Ranvarze", lub "Spokojnie, przyjacielu"

    Co do treści - rzeczywiście ma spory potencjał, zobaczymy jak pociągniesz dalej tę historię, życzę powodzenia i pozdrawiam :)
  • Banita94 10.10.2015
    Szczerze dziękuje za Wasze opinie :)
    Widzę, że muszę troche popracować nad ortografią i ogólną stylistyką aczkolwiek brak "ę" i "ą" to wina zacinającego się przycisku "alt" w laptopie połączonego z moją nieuwagą przy sprawdzaniu błędów :p
    Bardzo mnie cieszy, że historia się podoba i nabrałem motywacji do pociągnięcia jej dalej... Oczywiście jak troche podszlifuje błędy bo aż wstyd, że jest ich tak wiele :/
    Jeszcze raz wielkie dzięki :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania