Sen (3)

Kinga po sześciu miesiącach spędzonych w szpitalu nie mogła się doczekać dnia wypisu. Gdy jej ciotka dopełniała wszystkich formalności, dziewczyna siedziała w pokoju szpitalnym i zapinała torbę. Spojrzała na łóżko i uśmiechnęła się widząc tam ducha dziewczynki, która odwiedzała ją ostatnio bardzo często.

-Jak tam postępy z nogą? -spytała dziewczynka -boli nadal?

-Już nie -odparła Kinga -i nawet mogę już na nią stawać.

Po wypadku okazało się, że w nogę dziewczyny wdało się potężne zakażenie i lekarze z trudem ją odratowali. Teraz jednak Kinga powoli przyzwyczajała nogę do wysiłku.

-A co postanowiłaś z koniem? -spytała dziewczynka patrząc się Kindze prosto w oczy.

-Moja ciotka już wie -powiedziała dziewczyna -mamy mały budyneczek za domem. Od lat stoi nieużywany. Teraz ciocia i wujek odremontowali go i myślę, że to idealne miejsce na zabiedzonego konia. Przed akcją powiadomimy też odpo...

-Nikomu nie mówcie! -wrzasnęła dziewczynka -nie! Nie możesz!

-Ale... dlaczego?

Jednak dziecko nie odpowiedziało, bo do sali weszła ciocia Kingi.

-To co? Zbieramy się? -spytała.

-Jasne! -zawołała Kinga.

Przed wyjściem ze szpitala podeszła jeszcze do lekarzy i pielęgniarek. Wszystkim jeszcze raz podziękowała, a potem poszła do małej i cichej sali. Nie weszła do środka, ale zapatrzyła się na kobietę leżącą na łóżku.

-Obudzi się -powiedziała cicho jej ciocia.

Kinga westchnęła. Czuła wyrzuty sumienia, zostawiając tu swoją mamę, ale musiała uratować te zwierzęta. No i nie mogła patrzeć na jej mamę w takim stanie. Odeszła od sali i weszła do poczekalni. Gdy jej ciocia pożegnała się ze wszystkimi, Kinga wyszła na parking i podeszła do samochodu cioci.

. . . . . . . .

Kinga po wyjściu z samochodu, od razu ruszyła na tył ogródka i weszła do odremontowanego budynku. W środku były cztery spore boksy, paszarnia i pomieszczenie dla innych zwierząt. Jej wujek naprawdę zrobił kawał dobrej roboty.Już nie mogła doczekać się ratowania konia. Nagle obok niej pojawiła się dziewczynka.

-Całkiem nie... -zaczęła. ale przerwała jej Kinga:

-Słuchaj, jak ty właściwe masz na imię?

-Wiktoria -odpowiedziała dziewczynka -kiedy jedziecie po konia?

-Za tydzień pewnie -odparła dziewczyna.

-Za późno, musicie jechać jutro. Pokażę Ci.

Kinga zaufała jej i złapała jej wyciągniętą rękę.

Po chwili były już w starej szopie. Nie było jednak tam konia. Wiktoria szarpnęła Kingę za rękę i wyszły za szopę. A tam jakiś zaniedbany mężczyzna okładał konia kijem. Ogier leżał na ziemi w bezruchu. Miał na sobie szory. Zapewne miał zaorać pole, ale nie dał rady wytrzymać ciężaru uprzęży na sobie i upadł, a właściciel postanowił zachęcić go do pracy poprzez okładanie kijem. Kinga ruszyła na mężczyznę.

.......

Oto kolejna część! Jak się podoba?

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania