Sen (1)

„U nas wakacje. Nic się nie dzieje

Usiadły liście lnu

Siedem tysięcy pszczół bez urlopu

Pracuje za darmo

Nikt z nas się teraz nie śpieszy

Jest czas

Rozmawiamy.”

Kinga z wściekłością zmięła kartkę w kulkę i rzuciła do kosza. Nie trafiła. Powstrzymując wrzask wściekłości podeszła do okna. Padało. A miała taką ochotę wyjść na spacer! Odwróciła się i z powrotem podeszła do kartki, którą powoli rozwinęła. Był to list od jej ojca, który nie chciał z nią rozmawiać przez Internet, ale upierał się, żeby wysyłać jej listy. Był niespełnionym poetą i wprost uwielbiał cytować księdza Jana Twardowskiego. Kinga była jego zupełnym przeciwieństwem – on był spokojny, wyrozumiały i cierpliwy, a ona porywcza, gniewna i niecierpliwa. Nikt nie wiedział po kim to ma, bo jej matka była raczej cichą kobietą. Może sprawił to okres buntu, którego nikt nie złagodził? Westchnęła ciężko i odłożyła list na biurko. Od śmierci matki w wypadku samochodowym mieszkała z ciocią, bo jej ojciec wyprowadził się dużo wcześniej do Niemiec. Teraz niecierpliwie odliczała dni do swojej osiemnastki, żeby wreszcie się usamodzielnić. Zeszła na dół i założyła buty. Po namyśle odłożyła kurtkę. Lubiła deszcz.

-Ciociu wychodzę! – krzyknęła i wybiegła zatrzaskując za sobą drzwi.

Na podwórku rozpuściła włosy i rzuciła się biegiem do furtki. Zamknęła ją za sobą i wybiegła na polną drogę. Musiała uspokoić nerwy. Cieszyła się każdą kropla deszczu na twarzy. Uśmiechnęła się. Może i była nieobliczalna i uparta, ale w głębi duszy kochała naturę. Można było o niej powiedzieć, że jest dzika. Kinga często marzyła o tym, że żyje w świecie fantasy. Niestety potem zeskakiwała z pniaka, wychodziła z jeziora albo przestawała wpatrywać się w zachód słońca i powracała do szarej rzeczywistości. Jej szalony bieg przerwał płacz. Zatrzymała się, wyrzucając błoto w powietrze. Łapała powietrze dużymi wdechami i próbowała zlokalizować dźwięk. Po namyśle ruszyła w stronę krzaków przy drodze. Rozgarnęła je i zobaczyła dziewczynkę mocno ściskającą pluszowego misia.

-Nie bój się mnie – wyszeptała Kinga – nie zrobię Ci krzywdy.

-Każdy tak mówi – wyszlochało dziecko.

-Ja jestem inna – odparła.

-Wyglądasz tak samo jak każdy – stwierdziła dziewczynka – ale raczej oni nie biegają w deszczu bez kurtki, parasola i kaloszy.

-Jacy oni?- spytała Kinga.

-Oni – odparła z prostotą – ludzie.

-Ty też jesteś człowiekiem – uświadomiła jej Kinga – i ja też.

-Ale nie jestem dorosła! – krzyknęło dziecko, wykrzywiając twarz z wściekłości.

-Już, spokojnie. Może wyjdziesz z tych krzaków?

-Nie mogę stąd wyjść. To by było złe.

-Dlaczego?

-Bo ja jestem tu po to, żeby cię uświadomić. – odparła i zniknęła. Po prostu rozpłynęła się w powietrzu. Kinga zamrugała kilkakrotnie. Powoli wycofała się na drogę. Przestało padać. Na ziemi leżała karteczka, a na nie było nagryzmolone dziecięcym pismem „Nie zapomnij o mnie”. Kinga nie wiedziała co ma sądzić o tym dziecku. Czy to był duch? Ale przecież duchy nie istnieją! Zadumana wróciła do domu. Na podłodze leżała gazeta z ogromnym zdjęciem przerażonego dziecka przytulającego misia. Dziewczyna chwyciła gazetę i z przerażeniem odkryła, że to jest ta dziewczynka, z którą rozmawiała zaledwie pół godziny temu. Powoli przeczytała nagłówek, który głosił:

„Matka i ojciec zagłodzili własną, siedmioletnią córkę. Dziecko zmarło wczoraj wieczorem”

Kinga z niedowierzaniem wpatrywała się w zdjęcie. Nawet jeżeli nie poznałaby tej dziewczynki, to miała dokładnie takiego samego misia – bez jednego oka. Kinga uświadomiła sobie, że duch tej dziewczynki przyszedł do niej aby nikt o nim nie zapomniał. Dziewczyna wiedziała, że nie zapomni tej dziewczynki. Powoli wyszła z domu. Przypomniała sobie list ojca ze słowami Jana Twardowskiego. U nich nic się nie dzieje, a ona przed chwilą spotkała ducha!

Kinga obudziła się. Czuła przeraźliwy ból, który wdzierał się w każdą komórkę jej ciała. Spojrzała na zmasakrowane ciało matki leżące obok, przygniecione samochodem. Wyczołgała się przez drzwi samochodu. Jej nogi już nie należały do niej. Powoli umierała, ale musiała uratować chociaż matkę. Wyciągnęła telefon i drżącymi palcami wybrała numer. Po chwili usłyszała głos:

-Pogotowie ratunkowe, słucham?

-Ratujcie moją matkę –wyszeptała Kinga – mnie już nie zdążycie.

-Gdzie pani jest? Proszę mówić! Niech pani nie traci przytomności.

Jednak Kinga nie odpowiadała. Telefon leżał daleko od niej. Ona zaś wpatrywała się w niebo i wydawało jej się piękniejsze niż kiedykolwiek indziej. Z nieba sfrunęła biedronka, która zabrała Kingę. Jednak Kinga musiała wypełnić coś, co kiedyś jej się przyśniło. Pamiętała tragedię sprzed paru miesięcy – znaleziono zagłodzone dziecko. To dziecko wypełniało już swoją misję. I ona też musiała. Musi uświadamiać.

Rozbity samochód i wszystko dookoła obsiadły biedronki. Ratownicy wpatrywali się w owady, a one poderwały się do lotu i zniknęły.

~julaaa

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • motomrówka 04.05.2017
    Dużo zagadek, ciekawy twist ze snem... mam tylko nadzieję, że jest już dalszy ciąg i nie jest to ciekawe dla samego zaciekawienia, bo dalej nie będzie już nic. Mnie się podobało, jeśli naprawdę masz 14 lat, to dużo starsi od ciebie piszą tu o wiele gorzej niż ty. I to mnie zauroczyło
    Tylko dlaczego biedronki? Że boże krówki? Ale mnie i pewnie nie tylko mnie, te właśnie robaczki kojarzą się jednoznacznie z bezduszną siecią handlową. Nie wiem, może mam uprzedzenia.
    Ale jest bardzo fajnie, znalazłoby się kilka zdan nie tak napisanych, ale na poprawki będzie czas, jeśli wrzucisz dalszy ciąg.
    Mrówka dla ciebie dziś Piątkówna ♥
  • julaaa 04.05.2017
    Dzięki wielkie <3 biedronki, ponieważ jest to symbol Jana Twardowskiego, a ja pisałam tę pracę na konkurs :D miało nie być dalszej części, ale wiele osób pisało mi już żebym pisała to dalej i to mnie motywuje :) jeszcze raz wielkie dzięki!
  • Pasja 08.05.2017
    Zgadzam się z mróweczką, że na czternaście lat masz dużą wyobraźnię i dobre pióro. Opowieść tajemnicza i porusza problemy dzieci. Dziecko to też człowiek i ma swoje prawa. Rodzice kiedy decydują się na dziecko muszą to wiedzieć.
    Trzeba iść dalej, czyli spacer biedronki - Jan Twardowski.
    Dla mnie będziesz biedronką, a nie Jula. Pozdrawiam i na początek 5
  • julaaa 09.05.2017
    Dziękuję :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania