Sen

Budzisz się w pustym przedziale.

Stary czerwony, plastikowy fotel bez zagłówka wżyna się w kręgosłup bezlitośnie.

Zbyt jasne światło wypełnia zamkniętą przestrzeń, razi. Mrużysz oczy.

Łagodne kołysanie na strony przestało usypiać. Mdli.

Napada cię jeżące uczucie, że coś jest nie tak.

Za oknem widać tylko czarne czubki drzew na granatowym tle nocnego nieba. Przemijają prędko, bezszelestnie.

Nie pamiętasz tej trasy. Pociąg zboczył, czy przespałeś swój przystanek? Nie wiesz. Nie potrafisz tego ustalić.

Wstajesz i patrzysz przez drzwi między przedziałami. Pociąg jest na tyle długi, że widać chowające się za zakrętem kolejne framugi i tyle.

Kilka wagonów wcześniej, w tyle pociągu kogoś dostrzegasz. Odwraca się przodem i zbliża. Biegnie.

Wagon po wagonie, coraz bliżej. Tak jak to uczucie, że wiesz kim jest mimo, że nie umiesz dostrzec twarzy. Dzieli was ostatni wagon. Gaśnie w nim światło pozwalając zobaczyć jedynie kontur.

Po chwili na szybie zamkniętych drzwi rozchlapuje się czerwona breja. Towarzyszy temu uderzenie jakby głazu.

Mimo zamkniętych drzwi do przedziału przedostaje się, ... coś, lądując na posadzce. Przezroczyste jakby zawiesina węgla w wodzie.

Czujesz jak twoje serce wali jak opętane. Skóra zaczyna piec. W gardle wysycha a po lędzwiach łaskoczą krople potu.

Istota zaczyna się podnosić podpierając się jedną ręką, drugą wyciąga w twoim kierunku.

Wagon wypełnia się krzykiem rozpaczy i bólu tysięcy obdzieranych ze skóry jeleni.

Jedyne rozsądne wyjście jakie przychodzi do głowy to ucieczka. Odwracasz się i biegniesz w stronę niekończącego się tunelu przedziałowych drzwi, starając się nie oglądać za siebie. Czujesz, że to coś podąża twym śladem. Przedział za przedziałem udaje się otworzyć kolejne drzwi. Słyszysz jak te, które przed chwilą zamknąłeś trzaskają otwierane z wielką siłą. Kolejne przedziały przynoszą intensywne zapachy palonego rogu i gnijących ciał. Słyszysz chrapliwe chichotanie. W kolejnym przedziale gaśnie światło. Na karku czujesz dłoń, która pcha ciało z ogromną siłą w stronę kolejnych drzwi. Już wiesz, że nie zdołasz ich otworzyć.

Uderzasz w zamknięte drzwi, lecz mimo to upadasz na podłogę za nimi. Ból przeszywa na wskroś każdą komórkę niczym wielokrotne ukłucia noży kuchennych.

Probujesz się podnieść. Przez mgłę widzisz człowieka. Prosisz o pomoc, lecz on zaczyna uciekać.

- Zaczekaj - wołasz - czuje się już lepiej. Ból zniknął. - chichoczesz - Zaczekaj mówię! Mam cię!

Jesteś głodny. Zaczynasz jeść w ciemności.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania