Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Siedem piekieł (1)

Uliczka była ciemna i opustoszała, a męskie ręce nadludzko silne. Pisnęła, gdy złożony z ciemnego spojrzenia mężczyzna wbił zabrudzone paznokcie głębiej. Kamień w murze przebił skórę wątłego ramienia, bo próbowała zrobić niewielki unik.

— To co, damulko? — zapytał chrapliwym głosem, sprawiając, że ostre opary alkoholu, prosto z pijackich ust, wpadły do jej gardła. — Chyba za to zapłaciłem?

Wiedziała, że tak naprawdę nie potrzebował odpowiedzi, a pytanie było czysto retoryczne. Milczała, patrząc prosto w pożądliwe oczy. Tęczówki przybierały barwę lodu, a im dłużej trwało krzyżowanie spojrzeń, tym bardziej traciły kolor. Nie czuła lęku, a czas wypłukał z duszy towarzyszącą przez pierwsze miesiące niechęć.

Tak wpada pieniądz. Trochę bólu, żadnej przyjemności.

— Tak myślałem — mruknął.

Pochylił się. Nawet przez moment nie sądziła, że zamierzał uraczyć jej wargi choćby skąpym pocałunkiem. Szorstka od zarostu twarz wciskała się w czoło, jakby chciała zostawić tam sekretny znak. Dłonie pełne były halek. Język, który przypadkowo trafił w rozchylone usta, śmierdział spalenizną i krążył po podniebieniu w śmiesznym, kalekim tańcu.

Wszystko trwało chwilę. Skończył swoje, klepnął odsłonięty, biały pośladek i uśmiechnął się krzywo, eksponując dziurę po górnej piątce. Zanim odszedł, splunął za siebie. Zapłacił z góry przeszło godzinę temu.

Właśnie ten moment ponownie przeżywała w duchu Fay, gdy usiłując imitować skupienie, patrzyła na wykrzywioną w grymasie bólu twarz siedzącej naprzeciwko chuderlawej kobiety.

— I wtedy... — wybełkotała owa nieszczęśnica, walcząc ze zwężającym gardło szlochem. — Kiedy myślałam, że już koniec, zrobił to kolejny raz. Próbowałam go nabrać, łapiąc gwałtownie powietrze i jęcząc, bo wtedy mężczyźni przyśpieszają, ale to na nic. Tamten raz trwał znacznie dłużej.

Fay spuściła wzrok. Kiedy ponownie go podniosła, by dyskretnie zlustrować reakcje pozostałych zebranych, nie odnalazła w nich współczucia. Kiwanie głowami i chłodne zrozumienie to jedyne zalążki empatii, jaką wychwyciła. Tutaj każdy był na swój sposób pokrzywdzony. W głębi serca wszyscy uważali, że to właśnie ich ból jest największy.

A mimo to wciąż przychodziła. W każdy piątek o osiemnastej, do podmokłej, zarosłej grzybem piwnicy, wśród miernych zapasów i myszy przemykających pod stopami. Nikt nie zapytał dlaczego. Czekała więc cierpliwie na swoją kolej.

Wysoka brunetka o surowych rysach i włosach spiętych w gruby kok uniosła uspokajająco dłoń; ciszę przerywał tylko szmer między regałami. Uczestnicy spotkań instynktownie mianowali ją prowadzącą, choć nikt nie przyznał tej funkcji oficjalnie. Koścista, składająca się z miękkiej sukni bez zapięcia, ale za to ze skomplikowanym wiązaniem Mary, wydawała się najbardziej słuszną kandydatką. Jako jedyna zaszła w ciążę kilkukrotnie, pozbywając się problemu jeszcze zanim brzuch nabrał wydatnych kształtów. Od tamtej pory nie miesiączkowała. Okres należał do przeszłości, a ona sama zyskała kilka dni ekstra dla klientów.

— Każdy dźwiga swój krzyż — oznajmiła uroczyście Mary. — To jedyna droga. Sprzedać się, zanim stracicie to, co cenne. Zbrodnią byłoby marnować okazję na pieniądz.

Rozległo się niemrawe klaskanie. Pięć kobiet spoglądało na stojącą przewodniczkę z nieśmiałą aprobatą. Szósta, siedząca na chyboczącym, obitym w czerwień krześle skubała paznokcie. Próbowała dołączyć do aplauzu, ale ręce, choć złączone, nie chciały powtórzyć tamtych gestów. Wyglądały jak sklejone w wieczne amen.

— Nie chcę już być dziwką — wydusiła w końcu. Po karminowych ustach błądził cień uśmiechu. — Będę szwaczką. Pójdę do…

— Gdzie pójdziesz? — dopytała Mary, marszcząc ciemne brwi i wlepiając wzrok w rozmówczynię.

— Do zakładu.

— Ach tak. Oczywiście.

Po piwnicznej podłodze rozległo się stukanie ciężkiej podeszwy. Przewodniczka przemierzyła pomieszczenie, drapiąc się w czoło, jakby intensywnie o czymś myślała. Pogrążona w fałszywej modlitwie aspirująca szwaczka, westchnęła.

— Zostałam sprzedana, mając trzynaście lat — wydukała, skupiając na sobie uwagę Mary. — Mężczyzna miał sklep rybny. Strasznie od niego cuchnęło.

— Jak ci na imię?

— Dorothy.

— Czyli jesteś jedyną, która nie podjęła tej decyzji dobrowolnie.

Zgromadzone spojrzały na płonącą wstydem, rumianą twarz. Wydawało się, że speszona tym dziwnym wyróżnieniem dziewczyna ucieknie gdzieś w kąt, ale nic takiego się nie stało. Wzięła głęboki oddech i powoli zsunęła rękawy niebieskiej sukni w stylu empire. Wszyscy obserwowali tę scenę w milczeniu. Mary bowiem dawała znaki, by nikt nie zaprotestował i pozwolił jej dokończyć.

Dorothy odsłaniała kolejno ramiona, obojczyki, piersi. Pod spodem nie było halki. Gładkie plecy naznaczono pręgami koloru rdzy. Blizny, choć stare i zasklepione, dawały się zliczyć gołym okiem. Coś zatrzeszczało, a wśród uczestniczek przeszedł słaby jęk.

— Pan Owen miał starszą żonę — podjęła cicho Dorothy. – Ona wiedziała. Czasem patrzyła na mnie swoim tępym wzrokiem, rozkładając ręce i zanim padły jakiekolwiek słowa, rzucała pogardliwe westchnienie gdzieś w przestrzeń. Później odchodziła. Zawsze pilnowała, żebyśmy się nie dotknęły, choćby rąbkiem sukni. Byłam dla niej zarazą. On z kolei, czerpał radość z tego. — Wskazała chudymi palcami na plecy.

— Każdy nosi… — Mary, choć próbowała ułożyć na ustach wyuczoną formułkę, tym razem zamilkła, widząc pochylone głowy pozostałych.

— Tylu mężczyzn, a jeszcze nigdy nie czułam pożądania. – Dorothy, zamknięta w swoim świecie i wspomnieniach, bezwiednie gładziła opuszkami palców blade ramię. — Przyciągania. Traktują nas jak materac, do którego można przycisnąć spocone ciało. Zerznęliby nawet dziurę w ścianie, gdyby zabrakło takich kobiet. — Odwróciła się, zakładając rękawy sukni. Nikt nie spojrzał na jej ukryte w kąciku łzy, ale w tamtej chwili ewidentnie coś się zmieniło.

Przedziwna myśl zakiełkowała w głowach kobiet, jednak żadna nie wypowiedziała jej na głos. Instynktownie wiedziały, że tak będzie lepiej.

— Zostanę szwaczką — powtórzyła mocniej Dorothy. Tym razem przewodniczka nie poddała pomysłu pod rozwagę. Kiwnęła głową i wykrzywiła usta w złamanym uśmiechu.

— Fay — wywołała liderka, zajmując z powrotem miejsce na lichym krześle. — Twoja kolej.

Wreszcie, pomyślała. Przez blisko kilkanaście spotkań pozostawała przeźroczysta, nie usłyszała żadnego pytania, a jedynie zdawkowo zdradziła swą tożsamość. Teraz dostała długo wyczekiwaną szansę, którą zamierzała wykorzystać.

Wyprostowała plecy i odchrząknęła, doświadczając nieoczekiwanie nagłego, rozstrajającego porządek myśli, ukłucia stremowania.

— Jestem… — zaczęła, gdy dźwięk niosących potężne echo kroków momentalnie przerwał, panujący w piwnicy ciąg skupienia. Ktoś schodził po schodach.

Zgromadzone najpierw powiodły z niepokojem po swych twarzach, a potem odruchowo powędrowały spojrzeniem ku Mary, pragnąc odnaleźć w prowadzącej obietnicę spokoju. Kobieta nie okazała żadnych emocji.

— Bądźcie cicho — szepnęła rozkazującym tonem, automatycznie przejmując przypisaną jej przez resztę odpowiedzialność na barki. – Może ktoś tylko zgubił drogę. W razie potrzeby zachowujemy się tak, jak ustaliłyśmy.

To musiało w końcu nastąpić i Mary dobrze o tym wiedziała. Żadna, najciemniejsza nawet suterena nie mogła zapewnić im wystarczająco komfortowego schronienia na lata. Nie istniały na świecie same, nieważne jak gorliwie tego pragnęły.

Oczekiwały w napięciu, nadstawiając bacznie uszu. Fay poczuła, jak niewidzialna bańka izolacji oddzielająca ją od grupy pęcznieje. Tymczasem kroki zbliżały się nieubłaganie, a dziewczynie wydawało się, że powiew obcego oddechu muska nieprzyjaźnie drobne włoski na karku. Przypomniała sobie odór alkoholu wpompowywanego prosto w usta i zadrżała. Pamiętała każdy, nawet najbardziej obrzydliwy zapach.

Kobiety usłyszały niewielki szmer, a potem ciszę. Błądziły oczyma po słabo oświetlonych kątach pomieszczenia, zupełnie jakby spodziewały się odnaleźć między pajęczynami remedium na nieoczekiwany brak stabilności. Atmosfera gęstniała jak lepka masa, pozbawiona dostępu do wody. Po chwili zgodnego milczenia, kiedy niektóre z nich żegnały niepewność, stare drzwi skrzypnęły, otwierane lekkim naciskiem ludzkiej dłoni. Do piwnicy wszedł mężczyzna.

Przez moment stał w progu, rzucając nieprzeniknionym spojrzeniem to tu to tam, lecz kiedy już wkroczył do środka, trudno byłoby osobie patrzącej na niego z boku odgadnąć, że nie został oficjalnie zaproszony. Bez wahania podszedł do pierwszego wolnego krzesła i spokojnie zajął miejsce, opierając łokieć na kabłąku mebla. Opanowanie i zdecydowane ruchy wprawiły w zmieszanie nawet Mary.

Miał nieco wyświechtaną marynarkę, skromny kapelusz oraz nieumiejętnie skrojone, ciemne spodnie. Z dokładnie wygoloną szczęką kontrastowały wystające spod nakrycia głowy bujne, czarne kępy włosów. Po jego wargach spacerował nieoczywisty, subtelny uśmiech, co chwila ustępujący miejsca kontrolowanemu wyrazowi zdziwienia. Wyglądał tak, jakby właśnie ćwiczył mimikę do ważnej roli.

Intymna atmosfera spotkania prysła; niepożądana obecność skaziła je usztywniającym ramiona stresem. Kobiety, choć zachowując niemal arystokratyczną dumę i rezerwę, wyraźnie uciekały od mężczyzny na wszelakie możliwe sposoby, zupełnie jak spłoszone, dojrzewające panienki nigdy wcześniej niemające z żadnym kontaktu. Nieznajomy wkroczył z butami w coś, czego nie odsłaniały bowiem żadnemu z przedstawicieli przeciwnej płci. W coś, co należało wyłącznie do nich. I takie miało pozostać.

— No — zachęcił nieproszony gość. — Kontynuujcie. — Znów uraczył ich paletką zdziwień i uśmiechów.

— Proszę mi wybaczyć — zabrała głos Mary. Przemawiała oficjalnie, lustrując przybysza z wychowawczym błyskiem w oku. Wydawało jej się, że sprowadzając mężczyznę do roli podrzędnego uczniaka, będzie bardziej przekonująca. — Ale tu odbywa się prywatne spotkanie.

Zareagował, unosząc ledwo zauważalne brwi. Fay, mająca nieszczęście siedzieć tuż obok niego, przyłapała się na tym, że analizuje rytm, w jakim oddycha. Z przebiegłością lisa potrafiła wyczuć podniecenie, strach, wściekłość i wiele innych emocji, słuchając tylko natężenia oddechu.

— Wiem — potwierdził, nie tracąc opanowania. — Dlatego tu przyszedłem.

— Chyba się nie rozumiemy. Narusza pan czyjąś prywatność.

— O ile wiem, cały ten obiekt to jedna wielka porzucona „czyjaś prywatność”. Bo ten dom nie należy do żadnej z pań, prawda?

Liderka mrugnęła powoli.

— Tak — odparła wreszcie z godnością. — Dom nie jest nasz.

— Z tego wynika — ciągnął przybysz — że mam takie samo prawo, aby tu przebywać, jak szanowne panie. Mam rację?

Odpowiedziało mu głuche milczenie. Analizował zbyt dobrze.

— Czyli wszystko jasne — podsumował, choć w jego głosie trudno było szukać zadowolenia. — Proszę, nie przeszkadzajcie sobie. Śmiało.

Skulona Fay, jeszcze kilka minut temu marząca o podobnej zachęcie, nie śmiała drgnąć. Balansowała kościstym pośladkiem na najdalej wysuniętej w lewo krawędzi krzesła, byle tylko utrzymać stosowny dystans. Z drugiej jednak strony, świszczący cichutko przy ustach oddech mężczyzny miał w sobie coś niebywale intrygującego.

Mary wciąż nie dawała żadnego znaku, ale kiedy towarzysz niespodziewanie klasnął, powodując, że w cichej piwnicy odgłos ten zabrzmiał jak wystrzał, speszona kobieta natychmiast przestała okupować przestrzeń lichego krzesła. Powoli wyszła na środek.

— Jestem Fay — rzuciła, nie unosząc głowy — i pamiętam tę piwnicę sprzed kilku lat. To był piekielny rok. Rok, w którym wszystko się zdarzyło.

Średnia ocena: 4.9  Głosów: 11

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (32)

  • JamCi 09.08.2019
    Intrygujące. Bardzo. Czekam na dalej. I wyobraźnia mi spłatała figla. Wyobraziłam sobie tego mężczyzne jako kogoś stąd :-) Konkretnego Kogoś, nie wiedzieć czemu.
  • Ritha 09.08.2019
    Przyjde!
  • krajew34 09.08.2019
    Wprawdzie klimaty nie moje, skusił mnie thriller, więc przylazłem z nudów i gorąca. Czytało się dobrze, mimo nie dla mnie, ale dobra robota. Tylko zastanawia mnie, czy to powtórzenie ramion, jest celowe?
  • O, widzisz, umknęło!
    Dziękujemy państwu za odwiedziny :-D
    - K.
  • marok 09.08.2019
    Nick sugeruje pewną dominację :))
    Zaznaczam sobie, że wrócę. Najpierw doczytam to co zacząłem :)
  • Cofftee 09.08.2019
    Matko, co wy z tym xD To miało po prostu pasować :-P
  • krajew34 09.08.2019
    Marok równie dobrze mogłaby to być literówka w słowie pije. :) Powinno być zamiast "b", zamiast "p".
  • marok 09.08.2019
    krajew34 , taka opcja też jest
  • fanthomas 09.08.2019
    krajew34 ototo
  • fanthomas 09.08.2019
    Czyli to jednak duet dwóch sławnych pisarek opowijskich?
  • fanthomas 09.08.2019
    Co prawda nie tak sławnych jak fantomarok ;)
  • Cofftee 09.08.2019
    Tak, wydało się :-(((( Jolka mnie okłada po głowie xD
  • Kapelusznik 09.08.2019
    Fajno
    Mroczno
    klimatycznie
    Mam nadzieję że ten mężczyzna to diabeł w samej osobie i zaproponuje odpowiednie...
    "rozwiązania" co do krzyża którego niosą
  • Się okaże! ;-D Dziękujemy.
  • Canulas 09.08.2019
    Będę
  • RebelMac 09.08.2019
    Dobre, choć nie lubię takich klimatów. Drobne potknięcia warsztatowe są ale nie przeszkadzają w odbiorze. Czekam na dalszy ciąg i pozdrawiam.
  • Klimaty takie bardziej damskie, być może ;) Co kto lubi. Dziękujemy.
  • Justyska 09.08.2019
    Klimat jest, przeczytalam lapczywie łapiąc kolejne linijki. Zaciekawiasz, intrygujesz. Swietna zacheta do zerkania za kolejna czescia.
    Pozdrawiam:)5
  • Cofftee 09.08.2019
    Dziękujemy i zapraszamy! :-D
  • Justyska 09.08.2019
    Cofftee aaa to Wy razem? Super:)
  • Agnieszka Gu 10.08.2019
    Też będę... Zaraz jak doczytam zaległości....
  • Agnieszka Gu 11.08.2019
    Zatem przybyłam. Kurcze, czuję się zaintrygowana tym opowiadaniem...
    Bardzo zgrabnie i płynnie napisane. Ładne, przemyślane zdania. Super.
    Pozstaramsie polecieć pod cd...
    Pozdrawiam :)))
  • Cofftee 12.08.2019
    Agnieszka Gu Cieszymy się! :-D Dziękujemy i zapraszamy, anytime!
  • nimfetka 10.08.2019
    Już się zastanawiałam czego ta Jolka się rozdwoiła, a to kolejny duet z potencjałem.
    Rzeczywiście wciąga i intryguje. Opisy nieprzedobrzone, całość wydaje się być wręcz skromna jeżeli chodzi o określenia , brak wysublimowanego stylu pisania. Co nie odbiera tekstowi niczego w praktyce. Przeciwnie, sprawia, że jest przystępny i na pewno przyciągnie uwagę. I mimo braku jakiegoś udokładnienia wszystkiego naokoło, nadal mam obraz zawarty w opowiadaniu przed oczami. Jest to coś niecodziennego, bo paradoksalnie znacznie gorzej mi idzie w nadążeniu za akcją i zilustrowaniem sobie wszystkiego przy tekstach o rozbudowanej strukturze słownej. Pije tą niezrozumiałą paplaniną do tego, że tekst jest bardzo w porządku i bezpośrednia, normalna narracja nie jest gorsza od tej rozpoetyzowanej, i że czekam na następną część. No, tak w skrócie.
    Pozdrowienia.
  • Racja, narracja jest raczej bardzo swobodna i nie ma poezji, bo i z tego chciałam (ja, Jolka) zrezygnować :) A skupić się nieco na innych kwestiach. Dziękujemy :)
  • kalaallisut 10.08.2019
    Brawo dziewczyny za klimat :) Czekam na akcję z czymś zaskakującym i budującym napięcie, strach :)
  • ANQ 10.08.2019
    Jestem zaintrygowana, chętnie poczytam kolejne części.
  • Cofftee 10.08.2019
    Dziękujemy Paniom, zatem do zobaczenia! :-D
  • Ritha 12.08.2019
    Jezu, czytam i zastanawiam się, która co pisała. Jak to czytać? Muszę odrzucić tę świdrującą ciekawość i detektywistyczne zapędy :D
    Zara bydzie komentarz
  • Ritha 12.08.2019
    „— To co, damulko? — zapytał chrapliwym głosem, sprawiając, że ostre opary alkoholu, prosto z pijackich ust, wpadły do jej gardła. — Chyba za to zapłaciłem?
    Wiedziała, że tak naprawdę nie potrzebował odpowiedzi, a pytanie było czysto retoryczne. Milczała, patrząc prosto w pożądliwe oczy” – tutaj macie całkiem niedaleko siebie 2 x „prosto”, jedno można zamienić na „wprost” czy cuś

    „Tak wpada pieniądz. Trochę bólu, żadnej przyjemności” – dobra wstawka, lubię
    „W głębi serca wszyscy uważali, że to właśnie ich ból jest największy” – takie prawdziwe

    Okej, bardzo lubię wyciągać różne zdania-smaczki, perełki, czasem całe fragmenty, ale tu sobie daruje, bo za bardzo się rozproszę ciekawością które czyje, a to przez to, że nie czuję by pisały to dwie babeczki. Ino jedna babeczka. To bardzo rokujące jak na Waszą dalszą współpracę. Ciekawiło mnie co tam naskrobałyście i od progu czuję się zachęcona do dalszej lektury. Ja strasznie często używam słowa „klimat” w komentarzach, nadużywam wręcz, ale no – klimat. Nie wiem jak to poprowadzicie fabularnie, ale klimat już jest.

    „Zerznęliby nawet dziurę w ścianie” – Zerżnęliby* (albo w podłodze…)
    „Fay poczuła, jak niewidzialna bańka izolacji oddzielająca ją od grupy pęcznieje” – i to sobie wyciągnę z racji zacności
    „— No — zachęcił nieproszony gość. — Kontynuujcie” :D
    Wizyta mężczyzny intrygująca. Kolejny plus jest taki, że nie sfokusowałyście ciężaru krzywd na jednej osobie od progu, na razie jeszcze człowiek krąży, współczując zarówno Fay, jak i Dorothy i reszcie kobiet. Choć domyślam się, że Fay będzie tu kluczowa.

    „— O ile wiem, cały ten obiekt to jedna wielka porzucona „czyjaś prywatność”. Bo ten dom nie należy do żadnej z pań, prawda?” – 2 x „ten”

    Końcówka dobra, kiełkujące ziarnko ciekawości, będę to śledzić. Póki co robota świetna.
  • Cofftee 12.08.2019
    Dziękujemy za odwiedziny! :-D To teraz wiesz jak to jest, jak inni się zastanawiają, jak Wy z Canulardo to robicie, że niby jeden tekst, a dwoje, hehehe :-D
    Osobiście też uważam, że współpraca bardzo udana, tak ogólnie :-) Pozdrówki!
  • Ritha 09.09.2019
    Halo!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania