Skrzacie harce (Bajka)

Skrzat siedział na stolnicy, swobodnie dyndając nogami. Bystrymi, kaprawymi oczkami dokładnie lustrował otoczenie, gorączkowo zastanawiając się, jakby tu jeszcze zaszkodzić.

- A może bym nasikał do mleka? - myślał głośno - Nie, nie... Zbyt ograne.

- Pomyślmy; łyżki i inne kuchenne narzędzia poprzekręcane w szufladach tak, by nie dało się ich otworzyć, sól zmieszana z cukrem, pluskwy powrzucane do łóżek, ech...

Płynnym ruchem zeskoczył z blatu i miękko wylądował na podłodze. Przechadzając się powoli po mieszkaniu, z rękami założonymi za plecami, nie mógł przestać rozmyślać.

- To już wszystko było. Ciągle te same numery. Chyba popadam w rutynę, czuję się wypalony.

Jakby od niechcenia odsznurował od paska mieszek okraszony napisem „okruszki” i machinalnie zaczął sypać to tu, to tam, po małej garstce.

- Hej, kolego!

Skrzat spojrzał w górę i, ku wielkiemu zdumieniu, ujrzał tam drugiego skrzata! Było to ewidentne naruszenie skrzaciego kodeksu. Skrzaty nie zbliżają się do siebie i koniec, a już na pewno nie w miejscu pracy!

- Co do...?

- Spokojnie, spokojnie! - zakrzyczał tamten – Wiem, że to wysoce nieodpowiednie, ale i sytuacja mocno niecodzienna. Zacząłem chyba największy psikus w mojej karierze. To coś, czego nikt jeszcze nigdy nie zrobił, ale nie dam rady sam tego skończyć. Pomożesz?

Myśli galopowały przez umysł psotnika: „To wbrew wszystkiemu, w co wierzę, ale co ja bym dał, żeby zrobić coś nowego? Z drugiej strony, to skrzat - czemu miałbym mu nie ufać?! Z trzeciej jednak, jeżeli ukradnę jeszcze jedną skarpetkę od pary, to chyba zwariuję; mam ich tyle, że niektóre zaczynają do siebie nawzajem pasować.”

- Dobra, niech stracę – zdecydował w końcu

- Widziałeś te nowe gliniane garnki na dworze? Obserwowałem wczoraj, jak lepi je cała rodzina.

- No, widziałem - odparł z wahaniem.

- To my im je teraz wrzucimy do ognia!

- Cha! - zakrzyknął skrzat, a pomysł zaczynał mu się podobać coraz bardziej - Tego jeszcze faktycznie nie było!

- No to chodźmy!

Garnki i garnuszki były poustawiane na ławie, przed chatą, w równym rzędzie. Małym istotom zajęło wiele czasu, by przetransportować je bezpiecznie na ziemię, a potem do wnętrza domostwa.

- Czemu nie możemy ich zwyczajnie pozrzucać na ziemię i potłuc?!

- Bo wtedy cały żart nie wyjdzie tak, jak go zaplanowałem! - odpowiedział pomysłodawca.

Powrócili więc do pracy, ustawiając mokre jeszcze naczynia przed piecem, ale nie wkładając ich nadal do środka.

- Powiedz mi jeszcze raz, kolego – odezwał się skrzat, mając coraz większe wątpliwości związane z przedsięwzięciem – czemuż to jeszcze nie możemy wrzucić ich do ognia?

- Bo się psikus nie uda. Chyba ci mówiłem! - zapiszczał drugi ze skrzatów, mocno zirytowany.

- No tak, tak... rozumiem. - odrzekł pierwszy spolegliwie, próbując załagodzić sytuację.

Noszenie i układanie zajęło im większość dnia, ale udało im się przetransportować do środka dużą część glinianych garnków. Następnie delikatnie umieszczali je na gorących węglach, parząc się nimi co chwila.

- Lepiej, żeby to był najlepszy psikus na świecie!

- Nie martw się, panie kolego, lepszego w życiu nie widziałeś!

Gdy ustawili już wszystko jak było trzeba, schowali się na parapecie po zewnętrznej stronie okna, wyczekując powrotu ludzi. Obaj byli zmęczeni i spoceni, starali się za bardzo nie dyszeć, by ich obecność nie została odkryta. Czekali w napięciu, by zobaczyć efekt całodniowej, ciężkiej pracy.

W końcu ludzie powrócili do chałupy i w pierwszej chwili rzucili się z krzykiem wyciągać z pieca gorące garnki. Skrzaty za oknem chichotały, przyciskając do ust małe rączki, by stłumić jakikolwiek dźwięk.

- Patrz, jak się parzą. Brzmi jakby się parzyły zwierzęta, jesteśmy kwita - syknął pierwszy, podekscytowany – To faktycznie przedni psikus!

- Czekaj chwilę – odszepnął drugi, tłumiąc śmiech – Najlepsze przed nami.

Gdy ludzie wyciągnęli już z pieca wszystkie naczynia, zaczęli im się uważnie przyglądać z każdej strony. Opukiwali je i oglądali dokładnie w świetle świec. Potem zaczęli je sobie podawać nawzajem, a uśmiechy na ich twarzach rosły z każdą chwilą. Kobieta wybiegła na zewnątrz, porwała z ławy kilka kolejnych i gdy wbiegła z powrotem do domu, szybko zagrzebała je w węglach i w popiele.

- Co jest, do diaska?!

Pierwszy ze skrzatów obrócił się na pięcie w poszukiwaniu towarzysza tylko po to, by odkryć, że stoi na parapecie zupełnie sam. Przez chwilę rozglądał się we wszystkie strony, próbując przebić oczami otaczającą go ciemność. Wtedy usłyszał stłumiony chichot. Jego towarzysz stał na rogu domostwa, spory kawałek od niego.

- Oszukałeś mnie! - krzyknął – Im się to wszystko podoba!

- Nie oszukałem cię, kolego. - odparł drugi, nadal chichocząc – Jest to coś zupełnie nowego, że skrzaci żart podoba się ludziom. Ale to nie o to w ogóle chodziło, tylko o to, by zamiast człowieka na dudka wystrychnąć skrzata! - Po czym pokazał mu język i zniknął za rogiem.

Przez kolejny tydzień wykiwany skrzat chodził jak struty. „Na co to przyszło, by skrzat skrzatowi był wilkiem!” - myślał dalej, nie mogąc przeboleć swojej przygody. Figle nie cieszyły go już wcale, nawet te ulubione. Człapał więc tylko od chałupy do chałupy, szukając natchnienia do nowego żartu.

Wślizgując się do kolejnego domostwa zauważył skrzata, który, znudzony, wiercił brudnym pazurem w ziemniakach, robiąc na nich czarne plamy. Już miał się obrócić i odejść, gdy naszła go pewna myśl.

- Hej, kolego! - krzyknął.

Drugi skrzat oderwał pazur od warzywa i spojrzał na niego zaskoczony.

-Wiem, że nie powinienem cię zaczepiać, ale zacząłem chyba największy psikus w mojej karierze. Jest to coś, czego nikt jeszcze nigdy nie zrobił, ale nie dam rady sam tego skończyć. Pomożesz?

- W sumie... - odparł tamten – Czemu nie?

- Widziałeś tę hałdę pszenicy w szopie? – zapytał psotnik, z uśmiechem zacierając ręce.

- No, widziałem.

-To my im to całe zboże kamieniami zetrzemy na proch!

Średnia ocena: 4.9  Głosów: 11

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (24)

  • levi 02.01.2016
    bardzo zabawny tekst
    a końcówka bardzo mi się podobała, niby taki tekścik ale niesie przesłanie, naprawdę świetne 5
  • ausek 02.01.2016
    Choć już nie jestem dzieckiem to poproszę o jednego pozytywnie nastawionego skrzata, niech też zrobi coś miłego dla mnie :) 5
  • Nazareth 03.01.2016
    Jak jakiegoś przydybie, to rzeknę mu słówko w twoim imieniu.
  • Constantin 03.01.2016
    ale się radośnie zrobiło...dzięki.
  • Nazareth 03.01.2016
    Przyjemność po mojej stronie.
  • solly souk 04.01.2016
    Żeby się nie powtarzać - ubawiłam się i nie wiem, jak można wpaść na taki pomysł :P Skrzaty jak się patrzy, wredne, bezczelne, ale urocze.
  • elenawest 04.01.2016
    Ciekawe ;-) lekki i przyjemny tekst :-P 4
  • KarolaKorman 04.01.2016
    Początkowo zastanawiałam się czy aby coś Ci się nie pomyliło z tymi skrzatami. Ja przecież znałam samych dobrych małych ludków, a tu taki złośliwiec się trafił, co sól z cukrem miesza :) Wyszło super, zasłużone 5 :)
  • Nazareth 04.01.2016
    W niektórych ludowych, czy regionalnych wierzeniach skrzaty były właśnie takimi szkodnikami, w innych stały gdzieś pomiędzy. Spotkałem się z mitem według którego mleko kiśnie dlatego, skrzat do niego nasikał co wykorzystałem w tekście. Zastanawiając się nad podwójną naturą skrzatów przyszedł mi do glowy pomysł na ten tekst.
  • KarolaKorman 04.01.2016
    Czyli też są małymi upierdliwcami, choć tak jakby pomyśleć głębiej, to gdyby nie sikały do mleka a ono nie kisło to nie znalibyśmy tego wyjątkowego smaku, czyli ,,nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło'' :)
  • Nazareth 04.01.2016
    No właśnie smak wyjątkowy a jednak skrzacie siuśki. A to porzekadło obrałem sobie tutaj za motto :)
  • Angela 14.03.2016
    Urocze i przezabawne opowiadanko, mi również przydałby się jakiś miły skrzat : ) 5
  • Nazareth 14.03.2016
    Dziękuję, czasem przydałby się jakiś nam wszystkim :)
  • Okropny 14.03.2016
    Wzywaliście?
  • Nazareth 14.03.2016
    Okropny miłego skarzata a nie okropnego trola :)
  • Okropny 14.03.2016
    Gatunkista!
  • Nazareth 14.03.2016
    Okropny Gdzieżby, ale do cieknącego zlewu nie wziąłbym elektryka! Wiesz o co mi chodzi?
  • Okropny 14.03.2016
    O drobnomieszczańską, zakłamaną moralność, sekciarstwo, fanatyzm i dyskryminację odmienności!
  • Nazareth 14.03.2016
    Okropny Wiedziałem, że zrozumiesz :)
  • Okropny 14.03.2016
    Nazareth Ty uprzedzony, zaślepiony ośle ze zbitym zadem
  • Ritha 11.08.2016
    :))))))
    Przezabawne od początku do końca, przewrotne i baaaardzo pozytywne, a końcówka wywołała największy uśmiech :>
  • Nazareth 11.08.2016
    A, dziękuję :)
  • Rasia 10.12.2016
    "gorączkowo zastanawiając się, jakby tu jeszcze zaszkodzić." - w tym kontekście - jak by*. Bo nie chodzi o to, czy zastanawia się, jakby to było, tylko o to, w jak to coś można zrobić
    "- zakrzyczał tamten" - kropeczka
    "- Cha! - zakrzyknął skrzat" - ja bym się jednak skłaniała do "Ha!"
    "parząc się nimi co chwila." - chwilę*
    "ustawili już wszystko jak było trzeba" - przecinek po "wszystko"
    "Brzmi jakby się parzyły" - po "brzmi"
    "syknął pierwszy, podekscytowany" - kropka. Kiedy zapisujemy coś, co odnosi się do dialogu, a potem znowu zaczynamy dialog w tej samej linijce, to stawiamy kropkę :)
    "odszepnął drugi, tłumiąc śmiech" - tu też
    "- Nie oszukałem cię, kolego. - odparł drugi, nadal chichocząc" - tu z kolei ta kropka wędruje na sam koniec
    "Wślizgując się do kolejnego domostwa zauważył skrzata" - przecinek po "domostwa"
    "-Wiem" - a tu zjadłeś spację :)
    Ten tekst i poprzedni to Niebo a Ziemia :) Błędy w sumie już prawie same drobne w postaci kropek czy spacji. Cieszę się, że jakoś tak tematycznie trafiłam na świąteczne teksty u Ciebie. Uwielbiam ten fragment o ziemniakach, aż mi się nieprzyjemnie zrobiło z myślą, co by było, gdyby to okazało się prawdą :D Ogólnie rozbawiła mnie ta zamiana pomocnego skrzata o sto osiemdziesiąt stopni i uczynienie z nich złośliwych psotników - nie dość, że dla ludzi, to dla siebie nawzajem. Zabawny tekst, aż wyczarował u mnie uśmiech. Brawo, Naz :) Za błędy 4,5 czyli 5 :)
  • Nazareth 11.12.2016
    Rasiu, faktycznie, nie pomyślałem o tym wcześniej, ale te bajki mogą kojażyć się ze świąteczną atmosferą. Skrzaty to dość tajemnicze istoty i w różnych stronach świata przypisuje im się różne role. Tak na przykład spotkałem się z wierzeniem, że mleko, ogórki i kapusta kwaszą się (czy też kwaśnieją - nie jestem pewien) bo skrzty do nich sikają. Na tym pomocnym psikusie oparłem to opowiadanko, zastanawiając się również co jest przyczyną tego, że w jednych historiach te stworzenia są szkodnikami a w innych dobrymi domowymi duchami. Założyłem optymistycznie, że za tą różnice odpowiedzialny jest czas, z biegiem którego skrzaty z psotników zmieniły się w pomocników. A moja radosna interpretacja momentu zwrotnego znalazła się powyżej.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania