Słoik
Siedział nad przepaścią już dobre 20 minut rozmyślając czy dobrze robi. W rękach trzymał niewielki słoik z tajemniczymi, czerwonymi i stale pulsującymi oparami w środku, wieko było bardzo mocno zaklejone.
-Ehh, czy to wszystko w ogóle miało sens? Te wszystkie spędzone dni, rozmowy i patrzące sobie w oczy postaci. -Rozmyślał jednocześnie cicho wyszeptując swoje refleksje pod nosem.
W jego klatce piersiowej dało się ujrzeć całkiem sporą dziurę wielkości dwóch pięści, znajdowała się dokładnie tam gdzie serce. Wkoło walały się cztery wyłamane i zakrwawione żebra.
-Właściwie na co mi to było, tylu ludzi wbijało mi już noże w psychikę, a ja znowu na to pozwoliłem. Kolejna rana, ale już ostatnia. -Wyszeptał już nieco głośniej roniąc przy tym kilka sporych, krwawych łez.
Noc otulała jego poranione ciało, krew spływała po żwirowym podłożu, a z podnóży góry dało się usłyszeć kilka wyjących wilków. Księżyc w pełni, niezwykle oświetlał urwisko na którym siedział, gwiazdy wyglądały jak miliony par oczu oglądających ze smutkiem całą akcje.
-Będzie mi was brakowało, wybaczcie mi że to robię. Trafcie do kogoś komu jesteście bardziej potrzebne. -Mówił już normalnym, ale mocno drżącym głosem, po jego bladej i kościstej twarzy spływały krople krwistego płaczu, wielkości co najmniej dorodnych czereśni.
Wyjął z kieszeni mały scyzoryk kupiony po południu w jakimś sklepie z chińskim badziewiem. Wysunął z niego nóż i zaczął rozdłubywać plombę wokół wieczka, po chwili puściło. Siedział tak jeszcze kilka minut, cały zakrwawiony od swoich łez.
-Przepraszam. Żegnajcie... -Odkręcił pokrywkę głośno przełykając ślinę.
Ze słoika zaczęły wylatywać jego uczucia, marzenia oraz wszelkie cudowne chwile jakie przeżył, nie było już odwrotu. Wszystko to pod postacią dymu mieniącego się czerwienią, rozdmuchiwało się ku niebu.
Z braku sił wypuścił z rąk słój, który zaczął spadać w przepaść. Roztrzaskał się o skały czterdzieści metrów niżej.
Po chwili ludzkie zwłoki poszybowały w dół z dużą prędkością i głośnym świstem. Jego życie właśnie się skończyło, chociaż myślał że można normalnie funkcjonować bez tego co utracił kilka chwil temu.
Komentarze (6)
– Niemożliwe! – wrzasnęła Ewa." Po za tym, świetne opowiadanie. Przyjemnie się czytało, jest krótkie i sensowne. Zostawiam 4 i krzyżyk na drogę ;)
Crash, kiedy uroczystość i jak mam przyjść ubrany? :D
Prue, bardzo dziękuje :)
Gorgiasz, może i racja, "wielkości jednej pięści" pewnie lepiej by brzmiało ;)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania