Dzięki, teraz widzę, że pominąłem "skórę" i "skorego"; "skory" to właściwie tyle, co "szczurzy", tylko z tymi samogłoskami muszę dojść do ładu; a "skóra" to żeńska postać jakiegoś "skórz", średnio to się łączy na pozór i wygląda na czwarte "szczr", pogrzebię w tym.
Pozdrawiam :)
A i potrzebuję znowu Kopczyńskiego wykuć, bo tylko u Niego, ponad dwieście lat temu, jest o prawdziwych naszych samogłoskach, bo ja głupio pominąłem różnicę między "a" i "á", a to może być ważne. Śmieszne, indoeuropeiści kompletnie ignorują to, że w Sanskrycie były tylko TRZY samogłoski pierwotne, co jest w alfabecie, i chcą być mądrzejsi od starożytnych Hindusów :D
Poncki, zawsze są zasady, bo inaczej słowo brzmi źle i nie przyjmuje się. Nowsze zasady powstały przez zapomnienie starych, i to wszystko jest do wyrzucenia, jak moja ulubiona "nicość" czy inna "końskość". A nowe słowa młodzieżowe typu "nieogar" są świetne, pochodzą z wyczucia języka. Ale nikt nie utworzy słowa powiedzmy "nieogierz", bo z niczym się nie kojarzy. U nas było jak w hebrajskim, tylko tam były rdzenie z trzech spółgłosek złożone najczęściej, i w te rdzenie wstawiano różne samogłoski. Znaczeniem samogłosek się trochę zajmę, bo na przykład "i" oraz "y" musiały brzmieć nie: bardzo podobnie w XVI wieku, tylko zgoła identycznie, bo inaczej Kochanowski by ich nie rymował (zresztą Jego "Ortografję" chyba se czytnę zaraz, czylim praw). A z hebrajskim to ciekawe, że w XVIII wieku jakiś francuz chyba rozkminił znaczenie każdej litery; śmieją się dziś że był głupi, bo to tak, jakby znaleźć wspólny mianownik w "matka" i "morderca" – sami są głupi, jeśli nie widzą tego mianownika :D
Poncki, już sprawdziłem tego Kochanowskiego. Jakim CWELEM uniwersyteckim trzeba być, żeby pierdolić o "podobnej wymowie" "i" oraz "y" w XVI wieku, gdy sam Kochanowski pisze ""rim" albo "rym" – wszystko to za jedno"...
Poncki, tak, ale sprawa nie jest prosta, kiedyś "koni" czytano "kon-i", a nie "końi", jak dzisiaj. Czyli bardzo dbano o prawidłową wymowę spółgłosek, i stąd "i" zaczęło brzmieć "y", bo tak łatwiej, "dym" zamiast "djim". W ukraińskim to "i" jest bardzo ciekawe, bo jak można na "stół" mówić "stił"? Teorja, że to przez jery, nie jest za mądra, bo tam po pierwsze primo nie było jera, tak samo w "dom", po drugie tylko miękki jer wchodziłby w grę, bo twardy poszedł rzekomo z "u".
Ukraiński wymowa pochodzi z bardzo dawnych czasów jak dla mnie, gdy samogłoski nie były bezwzględnie przypisane do rdzeni według znaczeń słów. To rzecz jasna herezja, ale uważam że istniał święty język nie do potocznego użytku. Stąd ta magja rdzeni, to nie mogło powstać z ewolucji. Ale nie wymagam wiary, że tak było, chociaż nigdy nie udało mi się pomylić, nawet, gdy sam wątpiłem, to potem okazywało się po mojemu zawsze. Było czy będzie, to bez różnicy, szczególnie że święta mowa i pismo powstanie, chyba że mnie piorun wcześniej ustrzeli :D
Imć Wszesław
Zastanawiam się też, czemu język, pismo i mowa miały by być święte? Chodzi o to, że były wykorzystywane jedynie do rytuałów jak kiedyś z łaciną w kościołach (dzisiaj też chyba gdzieniegdzie odprawia się msze w łacinie)?
Poncki, głównie dlatego, aby język się nie zmieniał, aby słowa miały ustalone sensowne znaczenia i żeby można było mówić prawdziwe rzeczy zrozumiałe dla wszystkich użytkowników. Gdybyśmy mówili tym samym językiem, nie byłoby różnych poglądów na sprawy zasadnicze, tylko jednomyślność. Także dlatego język musi być jak organizm, a nie pokawałkowany, problem tylko, jak nauczyć się nowego języka nie za pośrednictwem starego, a bezpośrednio. Wyjaśni się :D
Poncki, wiem, że wątpisz, pewien poziom nazwijmy to "moralny" także jest wymagany, więc to będzie elitarne. Dla mnie jednomówność jest tym samym co jednomyślność. Po prostu trzeba od razu protestować przeciw niewłaściwemu użyciu słów, na przykład zglanować każdego, kto powie "brzydka pogoda" :D
Tomasz à Kempis w "Naśladowaniu Chrystusa" mówi jasno, nie pozwól nikomu narzekać w swojej obecności :D
Komentarze (18)
Pozdrawiam :)
Ukraiński wymowa pochodzi z bardzo dawnych czasów jak dla mnie, gdy samogłoski nie były bezwzględnie przypisane do rdzeni według znaczeń słów. To rzecz jasna herezja, ale uważam że istniał święty język nie do potocznego użytku. Stąd ta magja rdzeni, to nie mogło powstać z ewolucji. Ale nie wymagam wiary, że tak było, chociaż nigdy nie udało mi się pomylić, nawet, gdy sam wątpiłem, to potem okazywało się po mojemu zawsze. Było czy będzie, to bez różnicy, szczególnie że święta mowa i pismo powstanie, chyba że mnie piorun wcześniej ustrzeli :D
Zastanawiam się też, czemu język, pismo i mowa miały by być święte? Chodzi o to, że były wykorzystywane jedynie do rytuałów jak kiedyś z łaciną w kościołach (dzisiaj też chyba gdzieniegdzie odprawia się msze w łacinie)?
Podziwiam optymizm, ale wątpie, aby jednomówność znaczyła jednomyślność 😊
Tomasz à Kempis w "Naśladowaniu Chrystusa" mówi jasno, nie pozwól nikomu narzekać w swojej obecności :D
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania