Snajper

Mokry grunt tuż pode mną był coraz bardziej uciążliwy. Przypomniałem sobie lata treningów, w trakcie których jako nastolatek musiałem po kilka godzin dziennie wpatrywać się w jeden punkt, nieważne w jakich okolicznościach. Nieraz przebywałem w takich stanach na podmokłych terenach i musiałem wytrzymać. To była wtedy część mego szkolenia.

Odetchnąłem głęboko świeżym powietrzem, starając się ciągle stać - a właściwie leżeć - na czatach, niczym jakiś cholerny jastrząb polujący na swoją zwierzynę.

- Cel pojawi się w alejce za kilka sekund - zabrzmiał żeński głos w słuchawce.

Przymknąłem na chwilę oczy, cały czas kontrolując swój oddech.

Znajdowałem się w tej chwili na czwartym piętrze pobliskiego ratusza miejskiego, na jednej z wyższych wieżyczek. Dopiero co padało, a ja miałem zaledwie kilka minut na rozstawienie sprzętu i przygotowanie się do wykonania zlecenia. Leżałem na mokrej nawierzchni, skupiając wzrok na celowniku przede mną.

Jeszcze chwila.

Otworzyłem oczy, aby trzy sekundy pózniej ujrzeć tę samą twarz, którą widziałem na aktach, doręczonych mi przez firmę jako cel do eliminacji.

Przesunąłem lekko blisko półtorametrową maszyną śmierci, ustawioną właśnie na podwójnym stojaku i pociągnąłem za spust. Tuż obok był wielki budynek, za który mężczyzna za chwilę by wszedł. Miałem zaledwie jeden krótki moment aby go postrzelić.

I udało mi się.

Widziałem jak kulka wbiła się w jego czaszkę, odrzucając samą ofiarę kilka metrów do tyłu. Nie trzeba było długo czekać na pojawienie się czerwonej kałuży, zalewającej pobliski teren. W moje uszy uderzyły krzyki przerażonych ludzi na dole.

- Dobra robota, Mike - uslyszałem słowa pochwały w słuchawce. - Cel zdjęty.

Uśmiechnąłem się. To była tylko część mojej roboty. Teraz wystarczyło odebrać zapłatę z agencji.

Wstałem powoli, słuchając akompaniamentu przerażonych wrzasków ludzi z rynku, prędko zbiegających się tuż obok ciała. Zauważyłem, jak dziesięciu ludzi wyjmuje telefony i zaczyna trzęsącymi się dłońmi wybijać numer na pogotowie.

Nie miałem wyrzutów sumienia z powodu zabitych. Wiedziałem, że oni robili coś gorszego zawsze, a ja tylko oczyszczałem świat z brudów.

Zmarszczyłem brwi.

Chwileczkę.

Mike?

Szefowa nigdy się tak do mnie nie zwracała. Zawsze mówiła do mnie oficjalnie - Agencie Kolier, albo jeszcze inaczej - Agencie 0097. Zazwyczaj po imieniu mówiła do osób, które...

PADNIJ!

Upadłem na ziemię w tym samym momencie, w którym kula wystrzelona najprawdopodobniej ze snajperki trafiła w miejsce, w którym jeszcze niedawno widniała moja głowa. Uderzyła we fragment wieży, a rozbite fragmenty posypały mi się na twarz.

- Co to do cholery ma znaczyć?! - wydarłem się na cały głos do małej pluskwy przyczepionej na brzegu kołnierza mojej koszuli.

- Byłeś bardzo użyteczny, Mike. Byłeś jednym z lepszych snajperów, z jakimi dane mi było współpracować, ale... twój kontrakt na życie niestety już wygasł.

Niech cię szlag, podła zdziro.

Zbadałem szybko najbliższe otoczenie, czując jak w mojej głowie rysuje się plan akcji. Złapałem za swoją broń i wyskoczyłem na dach, położony kilka metrów pode mną. Stojak w locie odpadł, a po moim upadku szybko przeturlałem się w bok, chowając się za małą przybudówką.

Wiedziałem, że spadający cel jest zawsze trudniejszy do trafienia, dlatego mój przeciwnik próbował mnie zdjąć dopiero w momencie, w którym wylądowałem i próbowałem się schować.

Pocisk wystrzelony z przeciwnej snajperki odbił się rykoszetem od samej końcówki małego daszka przybudówki, sprawiając dosyć silne pęknięcie, po którym nastąpiła lawina uszkodzonych części, odpadających jeden po drugim.

Zauważyłem, że po tym strzale wytowrzyła się mała, dwucentymetrowa wyrwa. Postanowiłem zaryzykować, i zajrzałem ostrożnie przez nią.

Myśl jak snajper. Gdzie byś się ukrył, gdybyś musiał zdjąć drugiego snajpera?

To proste. Gdzieś, gdzie mój przeciwnik nie mógłby zlokalizować mnie tak szybko. Wszystko tylko i wyłącznie po to, aby zmaksymalizować swoje szanse na przeżycie.

Wiedziałem, że jest to gra błędów, ale mój przeciwnik popełnił w tej chwili największy z nich. Ustawienie przemawiało na moją korzyść. Słońce ustawione dokładnie za mną sprawiło, że część blasków odbiło się od wystawionej lufy w jednym z okien.

Widziałem wycelowaną broń w miejsce, z którego właśnie obserwowałem pozycję swego przeciwnika. Wiedziałem, że nie chciał oddać strzału, bo szanse na to, że trafi między dwucentymetrową luką i to z odleglości co najmniej sześciuset metrów, były naprawdę znikome.

Zrozumiałem, co chce uzyskać mój przeciwnik. Mogłem mieć słońce za sobą, mimo wszystko to jednak on zepchnął mnie do najgorszej z możliwych pozycji.

Spuściłem niepewnie wzrok.

Nie miałem nawet sekundy na zdjęcie go.

Zapisałem obraz w swojej głowie, po czym złapałem kurczowo za broń.

Miałem maksymalnie pół sekundy na wymierzenie i strzał.

Odetchnąłem głęboko, czując jak w moich oczach pojawiają się waleczne iskry.

A w następnej chwili, trzymając kilku kilogramową broń w rękach, wyskoczyłem zza zasłony i wypaliłem. Obserwowałem z nadzieją jak pocisk wlatuje do mieszkania, przebijając szybę i godząc wrogiego snajpera w głowę.

Opadłem na kolana, nie mogąc uwierzyć, że mi się udało. Dopiero w tej chwili zauważyłem jak bardzo się spociłem podczas wykonywania całego manewru.

- A teraz mi wytłumaczcie - warknąłem do małego urządzenia podsłuchu. - Po co to wszystko?

Nie słyszałem nikogo w słuchawce bardzo długo. Tak długo, że aż zwątpiłem w to, że ktoś tam jeszcze jest. Być może poszli świetować misję wyeliminowania mnie?

- Jesteśmy pod wrażeniem, Mike - odezwała sie w końcu. Jej głos ociekał szczerym podziwem. - Udało ci się wyeliinować jednego z najlepszych snajperów w Europie. Dzięki niemu większość państw doszła do władzy, eliminując innych kandydatów.

- Nie obchodzi mnie to - przerwałem jej ostro, coraz bardziej wściekły na te babszczylsko. Wynajęła jednego z najlepszych w swoim fachu tylko i wyłącznie po to, aby mnie sprzątnąć i jeszcze mówiła takim spokojnym głosem? To było gorzej niż lekceważenie mnie! Zacisnąłem mocniej pięści, pozwalająć by broń upadła na ziemię.

Jeszcze do niedawna takie coś byłoby dla mnie niedopuszczalne. Strzelałem z tego karabinu snajperskiego łącznie od trzech lat, czyli od początku mojej zabawy w zlecenia, aż w końcu udało mi się zlać z nią w jedno. Duchem i sercem byłem połączony z nią, wiedząc, że jeśli jej się coś stanie, to i ja już nigdy nie będę mógł normalnie funkcjonować.

- Chcę wiedzieć czemu chcieliście mnie zabić - mruknąłem, skupiając się na krwi spływającej po moich palcach.

Chwileczkę.

Krew?

Zdarłem z siebie fałdy rękawów. Krew lała się prostym szlaczkiem, wylewając się z barku i ciągnąć przez całe ramię.

Chybił - zrozumiałem. Chybił, ale tylko o kilka centymetrów.

Z rozerwanych kawałków koszuli zrobiłem sobie prowizoryczny opatrunek, mający za zadanie zatrzymać krwawienie. Musiałem jednak prędko dostać się do szpitala, aby wyciągnęli mi tę kulę z ramienia.

- Cóż... - kobieta w słuchawce westchnęła przeciągle. - Właśnie w tej chwili zastrzeliłeś rosyjskiego ambasadora, Mike. Wiedzieliśmy, że wykonasz zlecenie, dlatego posłaliśmy cię na misję samobójczą - zaśmiała się lekko. - Swoją drogą... jak myślisz? Ktoś, kto odebrał życie ambasadora będzie ścigany przez całe państwo, czy nie?

- O czym ty mów... - zacząłem, czując coraz silniejsze zawroty głowy.

- Mówię, że w ciągu godziny opublikujemy wszystkie informacje związane z tobą. Zdjęcia, miejsce zamieszkania, paszporty, dokumenty, akta. Wszystko - niemalże widziałem przerażający śmiech tego bapsztylska i jej szatańskie błyskające oczka. - Szach-mat, Mike. Szach-mat.

Następne częściSnajper | 2

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • Kadka 05.03.2015
    Naprawdę ciekawe opowiadanie. Czekam na więcej
    i daję 5 ;)
  • Abbadon 05.03.2015
    Dobra robota. Świtne, ciekawe opowiadanie. Byleby teraz go nie popsuł. Zapowiada się świetnie.
  • wolfie 05.03.2015
    Bardzo dobre opisy. Idealnie oddałeś charakter snajpera. Podobało mi się to opowiadanie. Powodzenia przy pisaniu kolejnych :)
  • BreezyLove 05.03.2015
    Super :) wszystko dobrze przedstawione i dynamiczne, zostawiam 5 :)
  • ArTemis 05.03.2015
    Dziękuję wszystkim za dobre słowa! :)

    Muszę przyznać, że sam czytając to dopiero czwarty raz zauważyłem, że zrobiłem błąd powtórzeniowy i popełniłem chyba dwie literówki, ale najważniejsze, że już je wyeliminowałem z głównej pracy. Jeszcze raz dziękuję wszystkim!
  • Karo 08.02.2016
    Każdy się myli. To, że zrobiłeś tylko tyle świadczy, że jesteś naprawdę dobrze prosperującym pisarzem.
  • Angela 05.03.2015
    Bardzo dobre opowiadanie. Czekam na siąg dalszy. 5
  • Karo 08.02.2016
    Świetny tekst! Zaraz biorę się za drugą część, a tutaj zostawiam 5 ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania