Sobota

Zegar miarowo tyka, tyka w mojej głowie

tyk, tyk, tyk

Oplatam ramionami poduszkę obok, lecz nie ma tam mojej głowy.

Zegar wciąż tyka miarowo

tyk, tyk, tyk, tyk

Nie mogę otworzyć oczu, nie ma ich!

Nie mogę otworzyć ust, nie ma ich!

Nie mogę ruszyć stopą, nie ma jej !

A zegar tyka, wciąż tyka miarowo

tyk, tyk, tyk

Cicho

Cicho

Cicho

Choćby ucho wykol

Choćby oko ucichło

tak cicho

tak cicho

Powietrze wiruje, czuje jak drobinki powietrza rozszerzają moje płuca. Próbuję krzyknąć, wydostać ciąg liter z moich ust, lecz one nie istnieją.

Nie mam ust!

Nie mam ust!

Mój puls przyśpiesza, jest na granicy obłędu, tykanie w mojej głowie pulsuje

Tyk, tyk, tyk, tyk

Zrywam się z łóżka, zlana potem.

Jest sobota ,tak na pewno jest sobota.

A to był tylko sen, koszmarny, okropny sen.

A zegar wciąż tyka

tyk, tyk, tyk

Średnia ocena: 2.3  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • piliery pół roku temu
    Nie lepiej było napisać to jako prozę?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania