Sobota
Zegar miarowo tyka, tyka w mojej głowie
tyk, tyk, tyk
Oplatam ramionami poduszkę obok, lecz nie ma tam mojej głowy.
Zegar wciąż tyka miarowo
tyk, tyk, tyk, tyk
Nie mogę otworzyć oczu, nie ma ich!
Nie mogę otworzyć ust, nie ma ich!
Nie mogę ruszyć stopą, nie ma jej !
A zegar tyka, wciąż tyka miarowo
tyk, tyk, tyk
Cicho
Cicho
Cicho
Choćby ucho wykol
Choćby oko ucichło
tak cicho
tak cicho
Powietrze wiruje, czuje jak drobinki powietrza rozszerzają moje płuca. Próbuję krzyknąć, wydostać ciąg liter z moich ust, lecz one nie istnieją.
Nie mam ust!
Nie mam ust!
Mój puls przyśpiesza, jest na granicy obłędu, tykanie w mojej głowie pulsuje
Tyk, tyk, tyk, tyk
Zrywam się z łóżka, zlana potem.
Jest sobota ,tak na pewno jest sobota.
A to był tylko sen, koszmarny, okropny sen.
A zegar wciąż tyka
tyk, tyk, tyk
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania