Sobowtór
(drabble)
Spotkałem w mieście sobowtóra. Wykapany ja, jakby zrodzony z jednego pnia. Naprawdę!
Żeby tylko sobowtóra. Nie dał mi dojść do głosu. Mnie! Zaczęliśmy mówić jednocześnie, w końcu przekrzykiwać. Kurde, nawet w zachowaniu był taki, jak ja.
Wkurzyło mnie to jego pokrzykiwanie. Odwróciłem się i wzruszyłem wymownie ramionami, aby okazać mu całkowite „desinteressement”. „Sobowtór, ale niech rozmawiać z obcymi nauczy się! Kultura zobowiązuje”.
Jednak… może to mój bliźniak? Odwróciłem się en face. Dalej stał i tylko na mnie patrzył.
Nagle zniknął. Za to przede mną pojawił się całkiem obcy człowiek.
Cholera! Kto to wymyślił, aby w drzwi do budynku wmontowywać lustro?!
Komentarze (15)
Przy okazji odsłucham wywiadu, jak rozumiem - Twojej książki
PS. Za miesiąc ukaże się moja kolejna ze wspomnieniowego cyklu Zza zasłony czasu". Już szósta w ciągu10 lat... a chciałem napisać tylko tę pierwszą. Potem już poszło ;) - Fakt, że czytelnicy dopominali się o kolejne i trochę poganiali..
Pewnie i z Tobą może być pdoobnie ;)
Jeszcze raz - powodzenia :)
W tym drabbelku wszystko jest przenośnią, taką wiwisekcją własnego ja - spojrzeniem na siebie z boku. Całkiem ciekawych a niespodziewanych rzeczy można się o sobie dowiedzieć, właśnie jak o obcym człowieku. Tylko trudno tak stanąć...
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania