Sophie?

Ostatnia noc wymiany międzynarodowej miała się ku końcowi, gdy swoim znajomym akcentem oznajmiła że musi już iść. Żegnała się ze wszystkimi, a ja cierpliwie czekałem na swoją kolej. Na samym końcu dotarła do mnie.

-No to idę - powiedziała.

Objęliśmy się po przyjacielsku, trwało to jednak zdecydowanie dłużej niż inne pożegnania. Gdy odchodziła powoli, wydawało mi się że opóźnia moment rozstania. No tak, w końcu nasza przebojowa grupa zostawiła po sobie wiele przyjemnych wspomnień z tej zagranicznej wycieczki. Patrząc jak schodzi po schodach, opadłem na oparcie skórzanej kanapy przystawionej do ściany.

-Wiesz, ona bardzo Cię lubi - powiedziała przyjaciółka Sophie

-Nie mogę powiedzieć, że w drugą stronę wygląda to inaczej - odparłem, rozkoszując się przyjazną atmosferą pubu.

-Powinieneś był ją pocałować… - dodała po chwili

-Co? Daj spokój. Jutro wyjeżdżam, a związki na odległość w mojej opinii nie mają sensu.

-Ale… Ona niczego nie oczekuje. A to byłoby całkiem niezłe pożegnanie. Wiesz - jeszcze możemy ją dogonić… - powiedziała niepewnie

Wyprostowałem się na kanapie, a mój umysł starał się przetworzyć bodźce nie będące upojeniem alkoholowym. Z trudem zrozumiałem co starała mi się przekazać.

-Serio tak sądzisz? - spytałem niepewnie.

-Tak! Jasne, zróbmy to, wstawaj! - powiedziała, podnosząc się entuzjastycznie z fotela.

Coś w jej głosie sprawiło że niewiele się zastanawiając wstałem i wybiegłem z pubu. Moja marynarka została na oparciu kanapy, ale nie miało to w tej chwili znaczenia. Gdy wydostałem się na zewnątrz, rozglądnąłem się dookoła nie mogąc nigdzie dostrzec blond włosów. Jedyne co widziałem to wąska ścieżka prowadząca do głównej ulicy. Zatrzymałem się niepewnie, zastanawiając się czy aby na pewno jest to dobry pomysł.

-Nic z tego.

Przyjaciółka Sofie jakby słysząc moje myśli, pociągnęła mnie za ramię i chwilę potem znajdowaliśmy się na głównej ulicy. Wtedy właśnie ją zobaczyłem, szła wzdłuż torów tramwajowych, wraz z dwoma koleżankami. W moim umyśle pojawiła się jedna wyraźna myśl, która świeciła jasno jak słońce - muszę ją dogonić. Nie zważając na zimne powietrze gryzące moje ramiona, pokonałem dzielący nas dystans w kilkanaście sekund. Ludzie oglądali się, gdy szybko wymijając ich, zmniejszałem dystans do...

-Sophie!

Nagle mój umysł zalała fala myśli. Co powinienem powiedzieć, od czego zacząć, jak to wszystko wytłumaczyć? Odwróciła się w moją stronę będąc zaledwie kilkanaście centymetrów ode mnie.

-Przepraszam - powiedziałem cicho.

Objąłem ją, a gdy nasze usta się złączyły, wszystkie myśli wyparowały. Zostaliśmy tylko my, pośród niczego. Nikt nie mógł zaburzyć tej wyjątkowej chwili. Rąk, błądzących i odkrywających nieznane zakamarki naszych ciał. Ust, jakby złączonych w jedno. Po kilku sekundach, które zdawały się być wiecznością, rozdzieliliśmy się. Powoli, bez pośpiechu. Ja nie czułem już chłodu, a Ona nie spieszyła się na przystanek tramwajowy. Nasze oczy otworzyły się na chwilę i stanęliśmy, patrząc się na siebie. W tej chwili niczego nie byłem pewien. Ale Ona przysunęła się bliżej i wszystko stało się jasne. Ponownie złączyliśmy się w pocałunku, a on trwał… i trwał… bez końca.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania