Spojrzenie nocy Rozdział 1

Obudziłam się w nocy z krzykiem. Oddech miałam przyśpieszony a ciało mokre od potu. Koc którym się przykryłam przed zaśnięciem spadł na ziemię prawdopodobnie pod wpływem nocnego wiercenia się w łóżku. Oparłam głowę o ścianę i odetchnęłam głęboko. "To tylko sen"- pomyślałam. Zapaliłam nocną lampkę stojącą na szafce obok łóżka i spojrzałam na zegarek. Pokazywał godzinę 2. 47 w nocy. To była już trzecia noc z rzędu. Trzeci raz śnił mi się ten koszmar. Za każdym razem to samo. I za każdym razem zapamiętywałam coraz więcej szczegółów. Postanowiłam że nie będę o tym więcej myślała. Zgasiłam lampkę i położyłam się wygodnie gotowa zasnąć.

Gdy byłam już bliska snu usłyszałam pewien dźwięk. Jakby przez mgłę snu ale jednak stawał się coraz bardziej natarczywy. W końcu rozbudziłam się i usiadłam na łóżku. Nasłuchiwałam uważnie i w końcu zlokalizowałam ów dźwięk. Coś uderzało o szybę okna. Po chwili podeszłam do okna i spojrzałam na zewnątrz. Noc była piękna. Gwiazdy świeciły jasno a księżyc oświetlał podwórko.

Kolejne uderzenie. Otworzyłam okno i wychyliłam się by spojrzeć na podwórko. Nikogo tam nie było. Uznałam że to gałęzie drzewa rosnącego blisko okna. Zamknęłam je i wróciłam do łóżka. Wtuliłam się w cieplutki kocyk i nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam.

Obudził mnie budzik o 7. Wyłączyłam go i usiadłam. Przetarłam oczy i już miałam wstać gdy usłyszałam przeraźliwy krzyk mamy. Rzuciłam się do drzwi i zbiegłam na dół. Mama stała w kuchni w szlafroku i z przerażeniem na twarzy. Spojrzałam w miejsce gdzie ona patrzyła i doznałam szoku. Nasz pies - Lucky- leżał na swoim posłaniu cały we krwi.

Przeszedł mnie dreszcz i zakryłam usta dłonią. Nie mogłam na to patrzeć. Widok krwi wywoływał u mnie mdłości. Od razu pobiegłam do łazienki i zwymiotowałam. Gdy myłam twarz usłyszałam szybkie kroki na schodach. Wyszłam z łazienki i ujrzałam tatę. Stanął przy mamie i spojrzał na psa. Podeszłam do nich i spytałam:

- Co się mogło stać?

- Nie mam pojęcia - odpowiedział tata.

Podszedł do drzwi wejściowych i chwycił za klamkę. Były zamknięte. Czyli nikt się nie włamał. Spojrzałam na okna. One też były pozamykane.

- Nic nie rozumiem. Przecież drzwi są zamknięte, okna też. - Pokiwał głową i sięgnął po telefon. - Trzeba to zgłosić na policje.

- Tak - odpowiedziała nadal wstrząśnięta mama. - Pójdę się wykąpać. Kąpiel dobrze mi zrobi. - Popatrzyła na mnie i dodała. - Noah idź się ubrać i do szkoły.

Patrzyłam za nią jak odchodziła do łazienki. Spojrzałam też na tatę który rozmawiał z policją. Udałam się do swojego pokoju. Ubrałam się w jeansy i zieloną bluzkę z długim rękawem. Uczesałam włosy w kucyk i zrobiłam lekki makijaż żeby nie było po mnie widać że mam kolejną kiepską noc za sobą. Spakowałam książki do plecaka i spojrzałam na telefon. Nie było żadnych połączeń ani sms-ów. A zegarek wskazywał 7.30. Co prawda miałam dziś na dziewiątą ale pomyślałam że wyjdę już teraz. Zbiegłam na dół i poszłam prosto do drzwi. Założyłam już buty i kurtkę gdy tata zapytał:

- A śniadanie?

- Nie jestem głodna. Wzięłam pieniądze zjem coś w szkole.

- Dobrze. Miłego dnia.

- Mam nadzieję. - odpowiedziałam bardziej do siebie niż do taty.

Mimo że było już prawie lato to poranki były nadal chłodne. Idąc do szkoły słuchałam muzyki. Do szkoły miałam trochę ponad kilometr ale lubiłam czasami przejść się powolnym spacerkiem. Na ulicach było już trochę ludzi ale nadal mniej niż w czasie południa. Pomyślałam że zajdę do cukierni i kupię coś na lunch. Była już otwarta i wyglądało że jestem pierwszą klientką. W cukierni było cieplutko i słodki zapach ciast zalał moje nozdrza. Wyjęłam słuchawki z uszu i poprosiłam ekspedientkę o bułkę z cynamonem i jabłkowym nadzieniem. Zapłaciłam i wyszłam. Szybko doszłam do szkoły i zastanowiłam się co będę robiła do drugiej lekcji. Poszłam więc do biblioteki.

W bibliotece nie było nikogo prócz starej pani Dnucz która pracowała tu od dwudziestu lat. Przywitałam się i poszłam do mojego ulubionego stolika w drugim końcu biblioteki za półkami z książkami. Zdjęłam plecak i kurtkę i usiadłam wygodnie w fotelu. To był jedyny fotel w bibliotece i cieszyłam się że jest wolny. Dzisiejszy dzień był ponury przez co w bibliotece było dość ciemno. Zapaliłam lampkę stojącą na stoliczku obok fotela i zagłębiłam się w czytaniu książki. Nagle usłyszałam że ktoś wchodzi do biblioteki. Normalnie nie byłoby to dziwne że uczniowie wchodzą do biblioteki ale ta biblioteka nie cieszyła się dobrą sławą. Niewielu tu przychodziło.Powstała kiedyś plotka że w tej bibliotece został zabity człowiek i ponoć tu straszy. Przychodziłam tu odkąd zaczęłam chodzić do liceum i jakoś nie spotkałam tu żadnego ducha. Ludzka wyobraźnia nie zna granic.

Kroki nowo przybyłego stawały się coraz głośniejsze. Najwyraźniej tu szedł. Spuściłam głowę do książki ale nie mogłam się powstrzymać przed zerkaniem w stronę skąd szedł nieznajomy. W końcu go ujrzałam. Opuściłam książkę i otworzyłam usta ze zdziwienia i ze strachu. Chłopak był wysokim blondynem o włosach nieco dłuższych niż standardowe ścięcie i grzywce na bok zakrywającą niemal jego prawe oko. Gdyby nie był blondynem można by stwierdzić że jest emo. Był ubrany na czarno. Miał jeansowe spodnie włożone w wojskowe buty które były niezasznurowane i z każdym krokiem wydawały głośne tupnięcie. Czarna bluzka z długim rękawem opinała jego muskularną klatkę piersiową. Na lewym ramieniu miał zawieszoną czarną torbę. Zauważyłam że na szyi miał powieszony nieśmiertelnik.

Powoli szedł w moją stronę. Czułam że go skądś znam. Że go gdzieś widziałam. Ale gdzie? Gdy podszedł bliżej ujrzałam jego twarz. Idealna twarz której zazdrościłby mu każdy model. Kości policzkowe były lekko wystające a policzki miał lekko wklęsłe co dawało niesamowity efekt. Nos miał mały lecz idealnie pasował do jego kwadratowej twarzy. Usta zaś były wąskie i niemal tak blade jak jego cera. Różniły się tylko lekkim różem. Gdy ujrzałam jego oczy zaniemówiłam. Były duże i... czarne. Źrenice zlewały się z tęczówkami. Dawało to niesamowity efekt kontrastu między jego bladą cerą i niemalże białymi włosami a czarnymi jak noc oczami.

Nagle sobie przypomniałam sobie skąd go pamiętam. Skąd pamiętam jego twarz. Serce mi zamarło i wstrzymałam oddech. To był chłopak z moich koszmarów. Nigdy wcześniej go nie widziałam prócz tych snów. A przecież żeby kogoś wyśnić trzeba widzieć go choć raz w życiu, prawda? Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech. "Na pewno to nie ten sam chłopak, to niemożliwe"- pomyślałam. Uspokoiłam się i otworzyłam oczy. Ujrzałam czarne wojskowe buty. Podnosiłam powoli głowę i coraz szybciej mi biło serce. To on. Stał naprzeciwko mnie i patrzył mi prosto w oczy. Zupełnie nie słyszałam jak do mnie podszedł. Patrzył na mnie i coraz bardziej miałam ochotę stamtąd uciec. Miałam wrażenie jakby czytał moje myśli gdy tak patrzył. Nie byłam wstanie nawet się poruszyć ani mrugnąć.

- Kim jesteś ?- wyszeptałam niezdolna mówić głośniej.

Ukląkł przede mną

- Powiedz mi proszę, miewasz sny? - zapytał.

Jego głos był delikatny ale zarazem stanowczy. Z jego twarzy nie było można wyczytać żadnych uczuć. Zapytał mnie o to jakby to była sprawa życia i śmierci. Spojrzałam w jego czarne oczy. Były na prawdę czarne, nie brązowe tylko czarne. To przerażone spojrzenie budziło we mnie strach i niepokój. Serce dopiero po chwili się uspokoiło a ja byłam w stanie odpowiedzieć coś bardziej sensownego niż głupie pytanie kim jest.

- Mam. - Odpowiedziałam. - Każdy je ma prawda?

Skinął lekko głową ale odpowiedział:

- Ale nie każdy ma sny ze mną.

Byłam zaszokowana. Skąd on mógł wiedzieć że mi się śnił? Przecież to nienormalne. To musi być kolejny koszmar. Tylko jakoś niesamowicie realny. Mrugałam zaszokowana, a serce znów zaczęło przyśpieszać. Jego bicie dudniło mi w uszach i byłam pewna że on też je słyszy. Spuściłam wzrok na swoje kolana i wciąż nie mogłam wymówić ani słowa. Cisza w bibliotece jeszcze bardziej potęgowała napięte milczenie między mną a tym chłopakiem. W końcu odważyłam się spojrzeć znów na niego. Kiedy nasze oczy znów się spotkały on nagle wstał i wyciągną rękę ku mnie. Wodziłam za nim wzrokiem.

- Chodź ze mną. - powiedział łagodnie. - Chcę z tobą porozmawiać.

Te oczy mnie przerażały, ale głos uspokajał. I uległabym jego hipnotycznemu spojrzeniu i tej prośby pójścia z nim, gdziekolwiek by mnie miał zaprowadzić, ale w tym momencie książka którą trzymałam na kolanach spadła na ziemię i wydała ciche stuknięcie. Ten dźwięk spadającej książki sprawił że oprzytomniałam. Spuściłam wzrok i odpowiedziałam mu:

- Nigdzie z tobą nie pójdę. Nie znam cię i nie wiem jakie masz intencje.

Mój głos może nie był zdecydowany, ale najwyraźniej podziałał na przybysza bo ten cofnął rękę. Na jego twarzy zarysował się lekki grymas niezadowolenia. Odkaszlnął cicho i schylił się by podnieść książkę. Przyjrzał się uważnie okładce i jakby się zamyślił. Stał nieruchomo patrząc na nią. W tym momencie usłyszałam otwierające się drzwi bibliotecznych i głośne kroki kilku osób. Chłopak zamarł.

Spojrzał na mnie lekko spanikowanym wzrokiem, a potem odwrócił się by spojrzeć na nowo przybyłych. Jego ciało zasłaniało mi cały widok, więc przechyliłam się lekko w prawo by móc coś zobaczyć.

Ujrzałam dwóch mężczyzn. Jeden był niski, mniej więcej mojego wzrostu i mocno zbudowany. Miał na sobie białą koszulkę i jasne jeansy. Jego twarz wykrzywiał potężny grymas nienawiści, który jeszcze bardziej oszpecał jego okrągłą twarz i krzywy nos, który pewnie kiedyś był złamany. Miał czarne włosy strzyżone na amerykańskiego żołnierza. Gdy szedł jego ramiona kiwały się na boki a dłonie miał zaciśnięte w pięści. Krok obu mężczyzn był dość szybki. Towarzysz mężczyzny był jego przeciwieństwem. Był szczupły i wysoki, miał na sobie długi, czarny płaszcz do kolana, czarną koszulkę pod nim oraz czarne motocyklowe spodnie. Skóra tego wysokiego była brązowa od słońca, w przeciwieństwie do niskiego pakera który był niemalże biały jak ściana. Wysoki miał brązowe włosy do ramion które poruszały się gdy mężczyźni szli.

Nie dostrzegłam nic więcej, ponieważ mój nieznajomy "przyjaciel" znów się do mnie odwrócił, chwycił moją kurtkę i plecak i powiedział:

- Biegnij!

Zupełnie nie wiedząc o co chodzi wstałam jedynie z fotela i nie zdążyłam nawet zapytać o nic, ponieważ chwycił mnie za rękę i zaczął biec w prawą stronę, do wyjścia ewakuacyjnego. Nie byłam w stanie protestować bo byłam zupełnie zdezorientowana a chłopak mocno trzymał moją dłoń.

Dobiegliśmy do drzwi ewakuacyjnych, były otwarte. Chłopak otworzył je gwałtownie a one stanęły do nas otworem. Chłodne poranne powietrze owiało moją twarz i ciało. Mając jedynie na sobie cienką, zieloną bluzkę momentalnie przeszedł mnie dreszcz. Spojrzałam za siebie i ujrzałam jak dwóch podejrzanych mężczyzn wyłoniło się zza regałów i zaczęli biec za nami. W tym samym momencie poczułam szarpnięcie ręki i głos:

- Szybciej, chyba że chcesz z nimi zostać.

- Z dwojga złego, chyba wole zostać z tobą.

Wybiegliśmy na dwór i zbiegliśmy po kilku schodkach na parking. Lekka mżawka kropiła na nas, a kałuże moczyły buty. Jednak w tym momencie nie było to ważne, ważne było to żeby jak najszybciej zgubić tych typów. Na prawdę, wolałabym już być z tym tajemniczym blondynem z koszmarów niż z tymi podejrzanymi mężczyznami. Chłopak ciągle trzymając mnie za rękę skierował nas do czarnego, terenowego samochodu. Lekko się zawahałam, on to wyczuł i spojrzał na mnie przez ramię. Jego oczy wyrażały troskę i jakby mówiły że nic mi się nie stanie. Chwilowe spojrzenie w te oczy sprawiło że poczułam się pewnie i bezpiecznie w jego towarzystwie.

Dobiegliśmy do samochodu a chłopak otworzył drzwi z tyłu i wrzuciła moje i swoje rzeczy na tylne siedzenia. Usiadłam w fotelu pasażera a on pobiegł na stronę kierowcy. Odpalił szybko samochód i wykręcił w stronę wyjazdu ze szkoły. Zdążyłam zobaczyć że tych dwóch co nas goniło daje sobie za wygraną i zatrzymują się na środku parkingu. Odetchnęłam z ulgą i opadłam swobodnie na fotel. Oddech miałam przyśpieszony i serce mi strasznie waliło. Zamknęłam na chwilę oczy bo pod wpływem emocji lekko zakręciło mi się w głowie. Starałam się uspokoić.

Po chwili otworzyłam oczy i sięgnęłam po pas bezpieczeństwa, zapięłam go i usiadłam prosto. Nie odważyłam się spojrzeć na towarzysza kierującego pojazd. Spojrzałam przez szybę i gapiłam się na drogę nie wiedząc co mam powiedzieć. Miałam mętlik w głowie i mnóstwo pytań. A najważniejsze z nich to jak ten chłopak ma na imię i dlaczego wie o snach.

W końcu odważyłam się na niego spojrzeć. Siedział spokojnie, leniwie prowadząc samochód. Nie było po nim widać ani zmęczenia ani strachu albo zdziwienia. Jego profil zasłaniały włosy, ale dostrzegłam prosty nos i lekko otwarte usta. Delikatna mlecznobiała skóra odcinała się na tle jego czarnych ubrań. Klatka piersiowa opadała i unosiła się delikatnie, a dłonie spoczywały na kierownicy. Niespodziewanie zwrócił do mnie twarz i spojrzał na mnie czarnymi oczami. Zarumieniłam się i odwróciłam wzrok. Czekałam niecierpliwie czy się odezwie.

- Mieliśmy mało czasu na rozmowę w bibliotece. - zaczął.

Zerknęłam na niego. Patrzył prosto, na ulicę.

- Zapewne masz wiele pytań? - zapytał.

Uznałam to za pytanie retoryczne i milczałam.

- Cóż.- ciągnął- zacznę od przedstawiania się. Jestem Ethan.

Spojrzałam na niego i powiedziałam:

- A ja Noah.

Spojrzeliśmy sobie w oczy a on uśmiechnął się lekko.

- Wiem. Musimy sobie wiele wyjaśnić. - dodał.

 

 

AiraSweit

Następne częściSpojrzenie nocy rozdział 2

Średnia ocena: 3.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Kamelia 22.06.2015
    1. W wielu miejscach brakuje przecinków.
    2."Oddech miałam przyśpieszony a ciało było mokre od potu."-Popraw.-Oddech miałam przyśpieszony, a ciało mokre od potu.(bez "było"
    3.Powtórzenia.
  • AiraS 23.06.2015
    dziękuję za rady postaram się bardziej przestrzegać podpunktu 1 i 3 :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania