Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Sto dni do Armagedonu.
(Tekst dedykuję wszystkim tym, którzy twierdzą, że piszę zbyt długie teksty i zbyt dużo w nich seksu)*
- Mamy szansę zmniejszyć - rzekł do wchodzącego serafina jeden z szeregowych skrzydlatych.
- Zmniejszajcie - rzekł bez entuzjazmu. - Kto i gdzie?
- Anisha z Frederick Street.
Dobry strzał, licznik ma szansę spaść jak pijak z drabiny.
- Kto?
- Will - odparł anioł. - Jest przyuczony, zna temat.
- Doskonale - powiedział serafin i wyszedł.
***
Doskonale, pomyślał czerwonooki, wsiadając do samochodu.
***
Gdy ją namierzył, stała na na krawężniku. Wysoka, nie tylko dzięki tym plastikowym butom i ubrana tak, jak zazwyczaj dziewczyny z jej profesji: Zachęcająco. Wyzywająco. Całą sobą wyrażając gotowość, nawet gdy stała nieruchomo, lekko trzymając się latarni. Drugą rękę opierała o biodro.
Podjechał kawałeczek dalej i poobserwował ją przez chwilę. Stała tam, obfita i bujna, z figurą w kształcie klepsydry. Jej wielka pupa i spory biust oddziaływały na jego wyobraźnię bardzo silnie, choć jako jedyna nie wyginała się przy latarni albo nie stała powykręcana jak chiński paragraf, przeciwnie, stała wręcz nonszalancko. Po prostu tam była. Postanowił poczekać i sprawdzić, czy anioł miał rację. Według jego obliczeń, by osiągnąć właściwy pułap w sto dni pozostałych do Armagedonu, ona sama musiała mieć przynajmniej sześciu klientów dziennie. Dziewczyny z tej ulicy w środku tygodnia miały zazwyczaj około dwunastu. Weekendami do tych bardziej przebojowych ustawiały się kolejki. Licznik dusz bił niemiłosiernie w niewłaściwą stronę, łatwiej iść na kurwy lub zbić żonę, niż rozpocząć życie w cnocie lub szczerze się wyspowiadać.
Czekał, patrząc w lusterko, które ustawił specjalnie na nią. By zabić nudę, zrzucał magazynek i wbijał go ponownie. Z początku wolno, potem coraz szybciej, aż osiągnął swój własny limit i przestał.
Gdy w końcu schował pistolet do kieszeni i wyszedł, pozostałe dziwki wyśmiały go, jak zresztą anioł ostrzegał, że będą.
- Waliłeś w aucie, zamiast przyjść do nas się zabawić, nieładnie! - zagadała ta, o której anioł mówił, że grzeszy podwójnie, bo nie dość, że kurwa, to jeszcze technicznie rzecz biorąc, facet.
- Niegrzeczny chłopiec! - dodała druga, murzynka, jak one wszystkie, tyle że z zafarbowanymi na blond włosami. Odwróciła się od boga, ale dusza jeszcze do odratowania, jeśli zadziałać szybko. Trzecia, jego prawdziwy cel, stała dalej i wyciągała do niego rękę. Kurwa. Złodziejka. Morderczyni nienarodzonych dzieci.
Po chwili szli już do zaułka, powoli, niespiesznie. Stawiała stopy sztywno, jakby kij połknęła, ale jemu to nie przeszkadzało. Trzymał rękę na jej tyłku. Był nieco zesztywniały przez samą myśl, że przyszedł tu, jak co miesiąc, tylko pierwszy raz nie po to, co zawsze. W każdym razie nie tylko. Anioł nie zabronił skorzystania z sytuacji, pod warunkiem, że za usługę zapłaci (nawet, jeśli ma ją potem załatwić) i przyjmie pokutę przed następnym zadaniem.
Prostytutka zaprowadziła go w ciemny kąt i oparła o ścianę. Przyjęła zwitek banknotów, sprawdziła i schowała do torebeczki, po czym kucnęła powoli przed nim i zręcznie rozpięła rozporek. Uniósł wzrok ku rozgwieżdżonemu niebu, gdy zapracowywała na swoje czterdzieści dolców w dwóch wymiętych dwudziestkach.
Po chwili, gdy był mniej więcej w połowie, zdał sobie sprawę z kilku rzeczy.
Po pierwsze, zaparkował samochód za daleko. Będzie musiał kawałek przejść, zanim się w nim znajdzie i odjedzie. Alfons, ochroniarz lub inna dziwka może zobaczyć, jak wychodzi sam i próbować go zatrzymać.
Po drugie, miał odbezpieczony w kieszeni pistolet, ale za cholerę nie mógł sobie przypomnieć, czy pakował do kieszeni tłumik. Na pewno go nie nakręcał, co zmieniało postać rzeczy. Do auta będzie musiał podbiec.
Po trzecie, zazwyczaj dziwki, żeby zminimalizować własny wysiłek, trzymają go obiema rękami i do ust biorą tylko główkę, rzadko kiedy więcej. Ta zaś miała go w sobie po same uszy. To było dziwne. Niespotykane. Rzadkie. Obie ręce miała wolne. Stękała, gmerając sobie w kroku. Musiała naprawdę czerpać przyjemność ze swojej pracy... Aż szkoda.
Gdy zaczął dochodzić, obiema rękami złapał jej głowę i przyciągnął do siebie. Usłyszał metaliczny trzask czegoś spadającego na ziemię, ale nie otworzył oczu. I tak by pewnie nic nie zobaczył. Mało który facet cokolwiek wtedy widzi... Pewnie tłumik, pomyślał. A więc miałem go przy sobie mimo wszystko. Teraz wypadł, ale to nie szkodzi.
Gdy otworzył oczy, zdążył jeszcze zadać sobie pytanie: gdzie ona to schowała? A potem, gdy już do niego dotarło, dodał na głos:
- Sprytnie...
A potem strzał z trzymanej jedną ręką przez dziewczynę bardzo krótkiej dwururki rozerwał mu twarz.
***
- Ten - rzekł, pokazując jej zdjęcie. Gdy pokiwała głową, schował je z powrotem do kieszeni płaszcza. Zza pazuchy zaś wyciągnął podłużny kształt, który odpakował z worka. Masz, schowaj to - powiedział diabeł, podając jej obrzyn. Był to prawie trzydziestocentymetrowy kawał stali i drewna. Dwie rury na drewnianym łożu, w środku widoczne dwa naboje, spiłowana prawie do zera rękojeść i spłaszczony kabłąk ze skróconym spustem. Upiłowane języki kurków. Krótki instruktaż: Tu trzymasz, tu ściskasz.
Spojrzała na przedmiot, na mężczyznę, po czym znowu na przedmiot.
- Nie mam gdzie! - zaprotestowała.
- A, pierdolisz głupoty. Rób swoje. - Machnął ręką i odszedł.
Dobrze, że tego wieczoru miała spódniczkę, myślała. Przynajmniej wystającej jej z cipki lufy nie było aż tak widać. Na szczęście daleko chodzić nie musiała.
***
- Kurwa! - krzyknął anioł wpatrujący się w ekran z licznikiem, gdy numer na niebieskim spadł o jeden, a na czerwonym zwiększył się o cztery. - Zupełnie, jakby te kurwiszony wiedziały co robimy, jeszcze zanim zrobimy! - Kurwa! - Uderzył w stół obiema pięściami.
Trzymający małą słuchawkę przy uchu diabeł uśmiechał się, słysząc z bezpiecznej odległości, jak w swoim biurze anioł rozbija graty i przeklina. Zerknął na swój miniaturowy licznik, na którym z każdym kolejnym słowem anioła rosła liczba. W tym momencie był taki przyrost, że aż terkotał. Oczy diabła zabłysnęły czerwienią w ciemnościach.
Posłuchał jeszcze chwilę, jak skrzydlaty rzuca kurwami, chujami i fuckami, po czym wyjął słuchawkę, wrzucił zestaw do kieszeni płaszcza i pogwizdując wesoło, odszedł w mrok.
____
* Ritha.
Komentarze (39)
"- Waliłeś w aucie, zamiast przyjść do nas się zabawić, nieładnie! - zagadała ta, o której anioł mówił, że grzeszy podwójnie, bo nie dość, że kurwa, to jeszcze technicznie rzecz biorąc, facet" - załóż trzecie konto, wrzuć tekst i Cię poznam. W sumie może to dobrze, swój styl, te sprawy
No kurwa, robienie loda, a ja myślalam, ze tu odpokutujesz pierdyliard tekstów z podtekstem i będzie pobożnie. Niniejszym stwierdzam, że jesteś niereformowalny :P
"A potem strzał z trzymanej jedną ręką przez dziewczynę bardzo krótkiej dwururki rozerwał mu twarz" - o, zacnie, zaskoczyłeś
" Krótki instruktaż: Tu trzymasz, tu ściskasz" - to jest wlasnie zastąpienie całego akapitu tłumaczenia jednym zdaniem. Ofkors nie zawsze robi robotę, ale tu uzyłeś według mła idealnie :)
"- Kurwa! - krzyknął anioł wpatrujący się w ekran z licznikiem, gdy numer na niebieskim spadł o jeden, a na czerwonym zwiększył się o cztery (...)
Posłuchał jeszcze chwilę, jak skrzydlaty rzuca kurwami, chujami i fuckami, po czym wyjął słuchawkę, wrzucił zestaw do kieszeni płaszcza i pogwizdując wesoło, odszedł w mrok" - cała końcówka świetna.
Ech Okropny, jesteś niereformowalny i niechaj tak pozostanie. Tekst mi się podobał, złośliwa dedykacja także :D
Miej byczy wieczór, mejse... Hehehe :D ;p
To nie była złośliwa dedykacja, raczej... ironiczna. Bo tekst jest krótki, ha-dzia, ale i o ruchaniu, bo jak zrobić tekst o zabójcy prostytutki bez ruchania, no błagam.
Musi być seks. Koniec.
(Niepowtarzalny Styl)
"Krótki instruktaż: Tu trzymasz, tu ściskasz." - w punkt. Lubię.
No i zajebisty one-shot.
Dawaj wincyj.
Nie wiem, to jakaś misja, ala "walczę z wiatrakami" miała być?
Dobry tekst.
Podobywywuje mię się.
Przyszedł mi pomysł do głowy, a że tematycznie z Rithą gadałem ostatnio o tym, co w nawiasie, to mi się przy dodawaniu nasunęło.
Chyba następny tekst dodam w Twoim stylu, na próbę. (btw, nie dysz jeszcze, ale wróciłem do Henkelsa)
W moim stylu?
A mam jakiś?
Kuywa, nie. Trudno mi ocenić, który jest stylem głównym, a który pobocznym. Czy główny jest z "pińcet" Czy poetyckiej prozy.
Raczej by stawiał, że z "rury" i "pińcet", ale nie mam pewności.
Nie znam się za dobrze i jakoś mi z tym git.
Dzięki za wizytę i komentarz, man
Kurwa, źle brzmi. W sumie jednak cwiek lepszy niz ziemkiewicz, yo
"technicznie rzecz biorąc" - dobre ;)
Świetny, wyluzowany i lekkim piórem napisany tekścik. Walka dobra ze złem wciąż trwa ;) Pozdrawiam :)
Dzięki za wizytację, Agu, pozdrox
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania