« Stół Operacyjny »

Przez ulicę przejechało duże, czarne Audi. Za kierownicą siedział znany chirurg - Alojzy, a jego dzisiejszym towarzyszem był Odo. Chłopak spędzał swój pierwszy dzień z ojcem, w tym miesiącu. Był niezmiernie szczęśliwy, że wreszcie może zwierzyć mu się ze swoich tajemnic, zrzucić ciężar smutku i porozmawiać z nim jak mężczyzna z mężczyzną. Jednak atmosfera panująca w samochodzie była napięta. Przez całą drogę do domu, a była ona dość długa, żaden z nich nawet nie otworzył ust. No chyba, że Alojzy przeklinał jakiegoś pirata drogowego, choć sam nim był.

Gdy do celu pozostały dwie przecznice, Odo wziął się na odwagę i zarzucił:

- Ładna dziś pogoda.

- Cholerne słońce. Razi mnie w oczy. Nie widzę drogi. - odparł zdenerwowany kierowca.

- Coś nie tak? Jesteś dziś jakiś przewrażliwiony.

- A co? Mój pacjent zginął na stole operacyjnym, a jego rodzina chce mnie zniszczyć.

- Przepraszam, że spytałem... - wyszeptał speszony.

Chirurg dyskretnie zerknął na twarz syna, po czym dodał:

- Nie. To moja wina. Jestem zdenerwowany. No to... jak tam u ciebie?

Dobrze. Moja matematyczka poprawiła mi ocenę końcową na piątkę. W końcu już niebawem koniec roku. Poza tym wygrałem konkurs wiedzy o Londynie i zdobyłem wyróżnienie w quizie o Adamie Mickiewiczu. - pochwalił się Odo.

- No to jestem z ciebie dumny. A jak stoisz z przyrodą?

- Yyy... No cóż... Ostatnio opuściłem się z biologii i fizyki. Przynajmniej geografia nie idzie mi tak tragicznie...

- Doktor z ciebie nie będzie. Ale może jakiś tłumacz... To też dobrze opłacalne. - uśmiechnął się Alojzy.

- Niby tak... Jednak tłumacz google zrobi większą karierę ode mnie. - zaśmiał się chłopak.

Zanim się obejrzeli, za boczną szybą znalazł się dom. Dom jakich mało - duży, niebieski, ze złotymi parapetami i dekoracjami, z jedwabistymi firankami w środku, z dużym balkonem, z widokiem na ulicę no i jeszcze większy ogród z basenem. W końcu lekarze nie należą do biednych. Niespodziewanie drzwi otworzyły się, a w progu stanęła wysoka dziewczyna, o brązowych włosach do pasa, a na jej twarzy widniał promienny uśmiech.

- Hej, Nela! - zawołał do niej Odo, podążając za nią do kuchni. Na ścianach widniały przetarte na błysk płytki, w kolorze śnieżnobiałym. Naokoło stały: zmywarka, zlew, piekarnik itd. Na samym środku stał duży, drewniany stół, a na nim wielki talerz z kurczakiem.

- Smacznego! - rozległ się kobiecy głos.

Odo (zwany też "Odi") zasiadł na swoim krześle, po czym odpowiedział "Smacznego". I gdy tak jedli, chłopak zauważył na twarzy Nel małą, krystaliczną łzę. Wstał, chwycił ją za rękę i zaprowadził do pokoju.

- Nela, co jest?

- Chyba nie mogę się przyzwyczaić, że jestem tu obca. Mimo, że to już 5 lat odkąd twoi rodzice zabrali mnie z domu dziecka...

Nastolatek lekko uśmiechnął się i skierował w stronę towarzyszki przyjazne spojrzenie.

- Masz. To firmówka. - zarzucił podając jej srebrną bransoletkę.

- Dziękuję...

- Niech przypomina ci, że jesteś wyjątkowa... - odparł i z powrotem wszedł do kuchni.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Ignis 12.05.2015
    Przyjemnie mi się czytało. Lubię takie opowiadania. Niby nic, a jednak coś :) Jak na razie 5
  • Lonely ;c 12.05.2015
    Zgodzę się z Ignis. Niby nic, a jednak coś. Mi również się podobało. 5
  • Oliffia 12.05.2015
    Niezmiernie podoba mi się ostatni fragment "Niech przypomina ci, że jesteś wyjątkowa". Piękne. Też 5 :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania