Stróż 5
- Znowu dostanie burę - westchną Michaasz, unosząc się z miejsca gdzie wraz z Leną,
siedząc pod rozłożystym dębem obserwował dzieci.
Przez ostatnie sześć lat praca stróży ograniczała się prawie zawsze do roli obserwatorów.
Siostry zakonne opiekowały się sierotkami, z najwyższą czułością, i dbałością o ich dobro.
Jedynymi sytuacjami jakie wymagały interwencji siły wyższej były te, gdy ktoś chciał adoptować
tylko jedno z bliżniąt. Wtedy to Lena, z iście diabelskim jak na anioła sprytem, przenikała do umysłu
potencjalnego rodzica, siejąc w nim zwątpienie, co do słuszności swojej decyzji, zaszczepiając
świadomość jak bardzo skrzywdzili by to drugie, niewybrane. Pomimo że w zakonnym sierocińcu
chłopcy i dziewczęta zajmowali oddzielne skrzydła domu, Sebastian i Blanka nadal zajmowali
wspólny pokój. Wszelkie próby zmiany tego stanu rzeczy spełzały na niczym, bo gdy tylko
gasły światła, i dzieci udawały się na spoczynek, mały chłopczyk przemierzał ciemne korytarze,
a rano znajdowano go śpiącego spokojnie, w nogach łóżka siostry.
- On na pewno nie może być dziesiątką - kontynuował białoskrzydły anioł - Był dumny, że udało mu
się rozbić nos Wojtkowi. Nie ma w nim pokory, ani bojażni Bożej.
- Był dzielny broniąc siostry - jego towarzyszka również wstała z trawy - I to pomimo świadomości
poniesienia kary. Nie oceniaj go zbyt surowo.
- Może masz rację, ale to już trzecia bójka w tym miesiącu, a dziś dopiero dwudziesty. No nic,
idę zobaczyć jaką karę wymierzy Matka Przełożona - powiedziawszy to, oddalił się w kierunku
zabódowań.
Kiedy drzwi się otworzyły, oczy starej zakonnicy zabłysły, z za grubych szkieł okularów. W progu
stała Magdalena, trzymając za rękę ciemnowłosego chłopca.
- Co dziś zrobiłeś, Bastianie? - zapytała, odłożywszy brewież, i pochylając się nad dzieckiem.
Użyte zdrobnienie dawało nadzieję, że nie jest wcale przesadnie zła. O tym że miał kłopoty
świadczyłoby użycie pełnego imienia.
- Walczyłem ze smokiem - odpowiedziało dziecko poważnie, czystym, dzwięcznym głosikiem.
Przełożona pytająco spojrzała na podwładną, a ta pospieszyła z wyjaśnieniami.
- Pobił się z Wojtkiem.
Magdalena usadziła Sebastiana, na starej podniszczonej kanapie, a Matka Przełożona przycupnęła
tuż obok.
- Wojtek nie jest smokiem - zaczęła tłumaczyć spokojnie, ale mały jej przerwał.
- Właśnie że jest! Jest wredny, i zły.
- A łuski? a ogon? przecież ich nie ma - spróbowała przemówić chłopcu do rozumu zakonnica.
- Jest młody, na pewno jeszcze mu urosną.
Komentarze (14)
znikają akapity, i tekst trochę się zlewa : (
Co do tego, że teks inaczej wygląda niż go piszemy chyba wszyscy się już przekonaliśmy. Ja miałam ostatnio ten sam problem.
Zostawiam zasłużone 5 i pozdrawiam :)
To niestety smutna prawda z tymi przecinkami, walczę z nimi od lat, a i tak zawsze wygrywają : (
bardzo mi się podoba i jestem ciekawa, które to dziecko, co z tymi aniołami, bo coś ich mało po tem było
czekam na następną część
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania