Suka

Zdechła. Po prostu. Nie rozumiem, skąd pełne nagany, pełne niedowierzania, wręcz zakłopotane spojrzenie, doktorze. Ktoś wypada z okna, ktoś inny gnije na śmietniku, wiesza się, ulega bakteriom, wirusom, czy, w najlepszym wypadku, zwyczajnie się nie budzi. A ona po prostu zdechła. Normalne, zdarza się. Mnie się zdarzy, panu, wszystkim przed nami. I po.

To nie tak, że jestem obojętna. Nie jestem. Tylko między nami chyba nigdy nie było niczego w rodzaju więzi, niczego, co kazałoby mi teraz płakać i rwać włosy z głowy, jeżeli pan wie, co mam na myśli, jakie uczucie, jaki rodzaj smutku.

Ja jej właściwie nawet nie chciałam. Gdyby nie los, przypadek, zbieg okoliczności, czy jakakolwiek i jakkolwiek inaczej zwana siła, nasze drogi nigdy by się nie spotkały. Gdy dłużej się nad tym zastanowię, to myślę, że lepiej by się stało. Bo wie pan, jak człowiek jest sam, to ta jego samotność jest dla innych taką bezpieczną opaską. Tak, tak. Zawsze uważałam, że każdy, kto mnie mijał bez zatrzymywania, dostawał nieświadomie i tak ... nie wiem, jakiego użyć słowa... Nienamacalnie chyba. No więc dostawał taką opaskę, miękką, bawełnianą opaskę, przez którą miał okazję patrzeć piękniej. Albo widzieć mniej. Nieostro. Nieważne.

To było zimą. Pamiętam dokładnie, choć minęło dziesięć lat. Padał śnieg. Naiwny. Proszę znowu tak idiotycznie na mnie nie patrzeć, doktorze. Dokładnie to mam na myśli. Był żałośnie naiwny. Delikatny. Słaby. Kręcił się nad ziemią, wirował z wiatrem w jakimś nieudolnym tańcu, jakby szarpanym. Do dziś nie rozumiem, dlaczego nie poddał się od razu, po co ten spektakl, ta pozorna odwaga i mydlenie oczu. Przecież wiadomo, że wiatr jest silniejszy. Że śnieg spadnie. Najprawdopodobniej prosto pod podeszwy wielkich, ciężkich butów. Tak to już jest, doktorze. Silniejszy zawsze ma władze. Ale, ad rem.

Zatrzymał auto na poboczu. Nie wyłączył świateł. Bo on nawet szczególnie nie starał się pozostać niezauważonym. Działał bez większego zastanowienia, jakby nie miał planu, jakby nie knuł, nie czuł się winny, tylko ot, po prostu był przekonany, że tak należy, że robi słusznie. Że właśnie na to zasłużyła. Pewność biła z każdego kroku, ruchu, każdego szarpnięcia i upomnienia. A ona, doktorze, ta skończona idiotka, wzięła przykład z durnego śniegu. Szarpała się, cofała, kręciła, zapierała. Po co? Po co, doktorze? Powinna znać swojego właściciela. Miała wręcz obowiązek wiedzieć, że jest silniejszy, więc ma rację. Tak, doktorze. To była strasznie głupia suka.

Przywiązał ją dopiero po jakiś pięciu metrach tej uciążliwej wycieczki. Straciłam ich z oczu przez ten cholerny śnieg, ale to nie miało znaczenia. Wystarczy, że ją słyszałam. Bez przerwy. To skamlenie. Żałosny krzyk w pieprzonym psim języku, który wiem, wiem na pewno, odczytałam bezbłędnie. Bo wie pan, doktorze, żeby zrozumieć strach, słabość i rozpacz, nie potrzeba ludzkich środków komunikacji.

Nie wiem, jak długo to trwało, ale kiedy gałęzie przestały trzeszczeć, dla pewności policzyłam jeszcze do sześćdziesięciu i dopiero wtedy zaczęłam czołgać się w jej kierunku. Nie, że było mi jej żal, czy coś w tym rodzaju. Nie. Było mi po prostu zimno. Tak okropnie zimno, a ona musiała być ciepła. Więc ruszyłam. Zsikane spodnie przy każdym kroku przesuwały się w inne miejsce, jakby chciały żywcem wbić mi w ciało lodowate sople. Wiem, wiem. Wiem, co pan pomyślał. Miałam dziesięć lat, niby wypadało już kontrolować potrzeby fizjologiczne, ale musi mnie pan zrozumieć, doktorze. Odgłosy lasu w środku nocy, nie są zbyt łaskawe dla gównianego układu nerwowego dziecka. Ale, znowu odbiegam od sedna.

Pierwszy raz znienawidziłam ją w chwili, kiedy znalazłam się tuż obok. A musi pan wiedzieć, że każdy pokonany centymetr, dawał się we znaki bardziej, niż świeże pręgi po pasie na plecach. Poświęciłam się dla niej, prawda? I wie pan, doktorze, co ta głupia suka zrobiła? Odsunęła się ode mnie. Najzwyczajniej w świecie odwróciła przebrzydły pysk w kierunku, w którym on odszedł. I wyła. Wołała go. Błagała, żeby po nią przyszedł. Mógł ją bić, karać, głodzić i pluć na nią, ale, mój Boże, niech by wrócił. Mój Boże, niech by tylko był.

Głupia, prawda? Nie umiała przyjąć tego, co chciałam jej dać. Bo co? Bo byłam obca? Przecież musiała wiedzieć, powinna czuć, że nie chcę zrobić jej krzywdy. Że razem będzie nam raźniej, cieplej. Że ja też jestem głodna, że tak cholernie się boję, że nie rozumiem dlaczego... Że też czekam, aż ojciec po mnie wróci.

Co tu dużo mówić, doktorze. To była po prostu strasznie głupia suka.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 13

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (28)

  • Keraj 07.10.2019
    Mocny, trudny temat
  • Asia 07.10.2019
    @Keraj, no tak. Dziękuję za komentarz.
  • JamCi 07.10.2019
    O kurczę. Bardzo mocne i bardzo dobre. Dla mnie. Ale bolało.
  • Asia 07.10.2019
    @JamCi, dziękuję!
  • Bożena Joanna 07.10.2019
    Emocjonalnie bardzo wciągające opowiadanie. Trzyma w napięciu. Niezłe! Pozdrowienia!
  • Asia 07.10.2019
    @BożenaJoanna, dziękuję, również pozdrawiam:)
  • jesień2018 07.10.2019
    Dobre, emocjonalne.
    Jedna tylko uwaga (normalnie nie zwróciłabym uwagi, ale tu zwróciłam, bo naprawdę dobrze piszesz): "że tak cholernie się boję, że nie rozumiem dlaczego" - wbrew pozorom wydaje mi się, że mocniejsze będzie, jeśli napiszesz bez tego ozdobnika, prościej "że się boję i nie rozumiem, dlaczego".
    Pozdrawiam!
  • Asia 07.10.2019
    @jesień2018, dziękuję. Pewnie masz rację, poprawki naniosę. Dzięki, pozdrawiam
  • Tjeri 07.10.2019
    Dobrze manipulujesz czytelnikiem. Szłam jak po sznurku i choć wydawało mi się, że wszystko wiem o tekście na samym początku, zaskoczyłaś. Dobry, głęboko emocjonalny tekst. W bezpośrednim odbiorze wiarygodny. Ścisnęło mnie, brawo.
  • Asia 07.10.2019
    @Tjeri, głupio to pewnie zabrzmi, ale cieszę się, że"ścisnęło". Dziękuję.
  • refluks 07.10.2019
    refluksowi się spodobało.
  • Asia 07.10.2019
    @refluks, cieszy mnie to:-)
  • Angela 07.10.2019
    Nosz kurde, mocne i jazdy w emocjach wywołuje.
  • Asia 07.10.2019
    @Angela, dzięki za komentarz:)
  • szopciuszek 07.10.2019
    Bardzo wciąga. Czytasz dalej, chociaż przeczuwasz, że może lepiej nie, bo nie będzie szczęśliwego zakończenia. Bardzo dobry pomysł na oddanie tego, jak bohaterka postrzega samą siebie.
  • Asia 08.10.2019
    @szopciuszek, bardzo dziękuję.
  • sensol 07.10.2019
    ach! takie prawdziwe. z dużym wykopem!
  • Asia 08.10.2019
    @sensol, ooo:) dzięki
  • franekzawór 07.10.2019
    Dobre opowiadanie.
  • Asia 08.10.2019
    @franekzawór, dzięki ?
  • betti 07.10.2019
    Świetnie się czyta. Taka miniaturka o przyjaźni, miłości, bo ją przecież nawet w tym zaprzeczeniu widać... przy zderzeniu z samotnością, która tutaj z wyboru i świadoma. A jednak zostały przełamane lody. Dziesięć lat - razem.

    Mam wrażenie, że już kiedyś czytałam ten tekst, bo takie się zapamiętuje... hmm
  • Asia 08.10.2019
    @betti, dzięki za komentarz. "Kiedyś" raczej nie, ponieważ tekst ma 3 dni:) może coś o podobnym wydźwięku. Dziękuję!
  • pkropka 09.10.2019
    Aż do końca nie byłam pewna, co ukrywasz w tekście. Świetnie manipulujesz czytelnikiem, jego uwagą i emocjami.
    Czasem i całe życie nie starczy, żeby zabliźnić rany zadane przez bliskich. A wtedy człowiek nie potrafi otworzyć się na emocje, uczucia.
    Świetny tekst.
  • Asia 10.10.2019
    @pkropka, bardzo dziękuję, to naprawdę bardzo miłe i zaskakujące, jak pozytywnie ten tekst został odebrany. Dzięki!
  • hollyhell 10.10.2019
    Super mi się czytało ten tekst, chciałabym więcej. W fajnym stylu piszesz, kropki i przecinki tam gdzie powinny być, są
  • Asia 11.10.2019
    hollyhell, dzięki, miło mi:)
  • Enchanteuse 14.01.2020
    Znalazłam to opko przez przypadek. I cieszę się. Jest dokładnie takie, jak powinno być. Ani jednego zbędnego słowa. Gratuluję.
  • Asia 15.03.2020
    Enchanteuse, dziękuję pięknie!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania