Święta z perspektywy kota
Gdy tylko Andrzej i Monika wrócili do domu odrazu wiedziałem, że się zaczęło. Adam i Kamila (dzieci Andrzeja i Moniki) zostali oderwani od swoich zapewne fascynujących zajęć i zagonieni do pomagania. W czym? A no w tym zbytecznym, całkowicie bezsensownym rytuale obwieszania domu świątecznymi bibelotami. Tak dla jasności, jestem kotem. Wiem, że zapewne już się tego domyśliliście po elokwencji i bogactwie używanych przeze mnie zwrotów, ale dla pewności wolę o tym wspomnieć. Tak więc, wracając do dekorowania domu- to całkowicie bezsensowne. O ile samą ideeę jestem jeszcze w stanie pojąć, o tyle jej wykonanie doprowadza mnie do bulu brzucha wywołanego spazmami śmiechu. Po pierwsze Andrzej co roku kupuje masę nowych bibelotów i podczas dekorowania miesza je z innymi, zgromadzonymi z poprzednich lat. Po okresie świątecznym odkłada na strych stale powiększającą się górę komercyjnych rupieci, a za rok sytuacja się powtarza. Po drugie to całe rzygające na mój dom tonami jemioły i mikołajów zamieszanie byłoby nawet do zniesienia, gdyby nie jedna rzecz. Tą rzeczą jest Kamila. Od siedmiu lat odkąd przyszła na świat produkuje świąteczne "ozdoby", z roku na rok coraz ochydniejsze. Te wytwory jej zapewne upośledzonego zmysłu artystycznego mają trzy podstawowe wady: po pierwsze- psują już i tak przekombinowany wygląd ścian, szafek, lodówki i każdego miejsca do którego dociera światło słoneczne. Po drugie: Monika i Andrzej rozpływają się nad tymi "dziełami" jak nad Wiskasem, a przez ich piski o wysokiej częstotliwości nie można spać. Wreszcie po trzecie- i najgorsze - wszędzie jest brokat. Nie wiem jak ona to robi, ale nawet po wycinankach wszędzie rozwala brokat. I to dosłownie wszędzie. Na kanapie, na telewizorze, w moim futrze, w karmie a nawet w kówecie. W porządkach i ozdobach świątecznych dziwi mnie jeszcze jedno- zwykle dekorujemy dom jaskrawymi i komercyjnymi do granic wytrzymałości świecidełkami kiedy się cieszymy, prawda? No a z czego mam się niby cieszyć w świątecznym okresie? Z zwolnionej ze szkoły Kamili buszującej po domu 24 na dobę? Z przeganiania mnie z pokoju do pokoju bo Monika chce dekorować jakieś durne pierniczki? A może ze zjeżdżających się krewnych? W tym tak zwanym "Bożym Narodzeniu" nie ma najmniejszego sensu.
Z pozdrowieniami do ludzi,
Grumpy Cat
Komentarze (8)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania