Gaj, święty gaj

W gaju jak w raju, powiadają ludzie. Gaj-maj. A potem po maju jest gaj i jest czerwiec, czerwcowy taki gaj; zboże dojrzewa i pachnie tak cudownie. Kiedyś gaj oznaczał święte miejsce, miejsce kultu. Dla mnie jest święte, święte-niepojęte. Uwielbiam moment, gdy mijam zagajnik albo weń wchodzę, przedzieram się przezeń, wcinam się w jego delikatną strukturę, miękisz zielony, kiedy muskam gaj rękami, pazurami i nawet całym ciałem, a on milczy jak zaklęty. Choć nie do końca jednak milczy, nie do końca. Czasem rozbrzmiewa enigmatycznym śpiewem jakiegoś ptaka, czasem szeleści delikatnie listowiem, szeleści, baja, mruczy jak kocur, niechętnie zdradzając swe sekrety, bo te najlepsze i najciekawsze zachowuje dla siebie. A jeśliby kto zdołał je poznać, to i tak nikomu ich nie opowie. Są niewyrażalne słowem, bajkowe, są niewyobrażalne. No więc jak to jest, że chce się mijać te właśnie wyspy zieleni, coraz to ciemniejsze im dalej od obserwatora są położone, że pragnie się, by sunęły jak jakieś zażegnięte słońcem lśniące statki mimo siebie i względem nas: górą, dołem, bokiem... albo jeszcze lepiej – chce się, by były poznawalne od środka, by wiodła nas w nie jakaś ścieżka, polna dróżka, która wprowadza, a potem niknie, ginie w gąszczu, stając się z nagła ciemna jak królicza nora? Ech, te zielone kaskady, co sprowadzają się do jednej uczonej nazwy: chlorofil; te nawarstwienia derywatu wody gruntowej i słońca; te wyspy Cannabis wytryskujące wprost z ziemi jak lawa; te wodogrzmoty, fontanny soczystej i połyskującej zieleni. Spoglądam na nie i widzę zielone obłoczki przycumowane tak nisko, że już niżej się nie da. Zapewne chciałyby się oderwać i odfrunąć, odpłynąć niby baranki sunące po niebie, ale są na to zbyt ciężkie i telluryczne. No więc po niebie szybują te właśnie obłoczki barankowe, a po ziemi? Po ziemi zdają się pełzać masy zielonej substancji... albo inaczej – to ja się przemieszczam, a one wraz ze mną, za mną i przede mną. Widzę więc i podziwiam tysiące ich odsłon i tysiące lagun oderwanych, oddzielonych od właściwego lasu, które nie są wcale błękitne, lecz zielone. A każdy taki zagajnik jest inny i każdy ma do opowiedzenia coś innego, choć podobno bez słów nie ma komunikacji, a tylko jakaś jej namiastka. Ja komunikuję się z nimi, a one ze mną i świetnie się razem dogadujemy. Znajduję się bowiem za kurtyną niewiedzy, w środku tak zwanym, gdzie zagłębiam się we wnętrzności własnych myśli. Oto one, te myśli i pytania, mnóstwo pytań. Co się za ową kurtyną znajduje? Czy może zamek jakiegoś bajkowego stwora? Pałac Śpiącej Królewny? Oaza marzeń i republika snów? Stara cegielnia i zapomniane forty? Szmaragdowe Grody i jakieś ruiny? I nastrojowe oczka wodne skryte het głęboko w zagajniku? Wreszcie: zaszyte gdzieś na mapie Polski Wzgórza Niemczańsko-Strzelińskie, Dobrzynieckie, Wzgórza Gumińskie, Gilowskie i Szklarskie? Kto wie, co jest tam schowane? Kto wie, czy można to schowane wyrazić słowem pisanym i jak to zrobić? Jak zrobić, by spoglądać na świat oczami dziecka? Jak zrobić, by rzeczy tak powszechne, jak właśnie pola, lasy, zagajniki widzieć i opisywać, jakby się je widziało i opisywało po raz pierwszy w życiu? Niektórzy pisarze i poeci to potrafili. Pawlikowska-Jasnorzewska na przykład to potrafiła, Schulz to potrafił. Nie wiem, czy tego specyficznego oglądu świata można się w ogóle nauczyć? Ale szczerze wątpię.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • Tekst, zdaje się, dla fanów opisów przyrody. Innym go nie polecam. :-)
  • kamińe rok temu
    ja tez jestem gajem
    bedziesz na paradzie?
  • Bardzo mi się podoba, moje klimaty. Napiszę coś więcej później,
    Pozdrawiam 🙂
  • kamińe rok temu
    fajnie
  • Moja prababcia wykreślała opisy przyrody z xiążek, brała ołówek i wykreślała 😃
    Dla mnie przyroda to miejsce, gdzie nie ma ludzi, żywa lub martwa, bez różnicy, bo przecież pustynia to też przyroda. Ale pod kątem zapachu to jednak zieleń jest bardzo potrzebna, chyba że to wieczór, gdy pyłki opadają z nieba wszędzie.
    Podoba mi się szczególnie ta kurtyna przed zamkiem bajkowego stwora, bo przecież widać, że to kurtyna kryjąca zamek bajkowego stwora! Nawet, gdy nie znajdzie się za nią zamku, to nie zmieni jej nazwy 😃
    Napisało Ci się "zborze", a przecież ono jest boże 😉
    Pozdrawiam 🙂
  • Kamińe, no jasne, że będę, się wie. ;-)
  • Dzięki, Pobóg. Bardzo się cieszę, że się podobało. Błędy starałem się poprawić. ;-)
  • "Moja prababcia wykreślała opisy przyrody z książek, brała ołówek i wykreślała".
    Ciekawe. W sumie jak ktoś nie lubi opisów przyrody, to czemu nie? Mogę to zrozumieć. Może prababcia wolała od opisów, samą żywą przyrodę po prostu?
  • Imć Wszesław 9 miesięcy temu
    Nie widziałem, że odpisałeś. Tak, ja myślałem o babci "z góry", ale Ona miała rację. Czytanie o przyrodzie zamiast doświadczanie jej, to chore.
    Dzięki, pozdrawiam :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania