Świnia

Dobra, słuchajcie, to skoro Wielkanoc, to historia wielkanocna. Mam takiego wujka, co wygląda dokładnie jak Michał Wiśniewski, poza tym kolorem włosów oczywiście. I jest to wujas z gatunku tych, co nie wierzą w pandemię, życzą ci na urodziny braku dostawy Internetu i katują szlagierami Czerwonych Gitar, w roli sztandaru PRAWDZIWEJ MUZYKI. I teraz najlepsze jest to, że jak się z nim wejdzie w dyskusję, to jego teksty mają dokładnie tyle samo sensu, co najbardziej świetlane wersy utworów Ich Troje. I tak, na przykład, pytam go kiedyś, że WUJKU, A O CH*J CI WŁAŚCIWIE CHODZI Z TYM NAJEŻDŻANIEM NA POLICJĘ, a on mi odpowiedział, że, cytuję A TO JUŻ SIĘ MUSISZ ZAPYTAĆ MONIKI OLEJNIK i jeszcze dodał, kończąc dyskusję, że POSŁUCHAJ TEGO i odpalił "No bo ty się boisz myszy", z miejsca uczulając, żebym Czerwone Gitary szanował, a najlepiej to wielbił, co mi przychodziło z wielkim trudem, bo niełatwo jest brać na poważnie zespół, który z pełną powagą nakur*ia SIALALALALA we własnym utworze. No i ten wujas wyszedł kiedyś z założenia, że na Wielkanoc należy wywindować prestiż sutości świątecznego stołu i w tym celu nabył autentyczną świnię, tłumacząc zszokowanej rodzinie, że takie mięso na świeżo będzie nie tylko pyszne i delikatne, ale również będzie wzbudzać zazdrość u każdego, kto spojrzy, to my cali zdziwieni, że kto ma niby nam na stół patrzeć i jak, to on wyjaśnił niecierpliwie, że w tym roku biesiadować będziemy na podwórku, jak nasi przodkowie zaraz po wojnie, bo wtedy nie było domów, bo Niemcy je wszystkie zniszczyli. Tutaj rękę podniósł dziadek, żeby oznajmić, że tak się składa, że to on jest tym przodkiem i dom stał tak jak i dziś i on na pewno nie będzie świniaka pałaszował na werandzie, żeby mu wszyscy w zęby patrzyli. Wujas pultał się strasznie, ale dał się ugłaskać obietnicą, że stół postawimy w pokoju, ale tuż pod oknem i od razu zapowiedział, że będzie firanę odgarniał na boki, żeby dobrze było z ulicy widać, jakie to prosię u nas jest konsumowane. Umówił się z jakimś typem na świniobicie w późnych godzinach popołudniowych, jednak uber rzeźnik nie dojechał i przedzwonił spóźniony, że mu się krowa ocieliła i on dziś świni bić nie będzie i niech wujas do niego wpadnie w przyszłym tygodniu. Wujek wpadł w szał, bo on miał mieszkanie w kamienicy i przez tydzień żył z tą świnią na kwadracie, ganiał ją po pokojach i ze łzami w oczach sprzątał wieprzowe gów*o z dywanu, a w akcie desperacji nadał jej imię, co oczywiście mogło się skończyć tylko w jeden sposób - tydzień później wujas nie stawił się na dokonanie aktu masarskiego, bo się z Matyldką zaprzyjaźnił i potem jeszcze nas wyzywał, że jemy mięso wieprzowe, jak jakieś dzikusy i na dobre dwa tygodnie został wegetarianinem. Przeszło mu dopiero na 3 maja, jak go znajomy zaprosił na grilla i słodki smak kiełbasy podwawelskiej podsuszanej stał się kością niezgody między nim, a Matyldką, a jak go potem pytaliśmy, co się z nią stało, to najpierw nabierał w usta wody, potem pieczeni z chrzanem, a na koniec w milczeniu puszczał na wieży Hi-Fi "Historię jednej znajomości" i odpływał wzrokiem w dal, do taktu tego zasran*go SIALALALALA.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Poncki miesiąc temu
    Uśmiałem się. W dechę masz wujasa😃
  • Dzięki i zapraszam po więcej na stronę podcastu, no bo co mam nie zapraszać.
  • Szpilka miesiąc temu
    Kapitalne, jest humor, jest polot, czyli wszystko to co tworzy dobrą humoreskę ¬‿¬
  • Dzięki i zapraszam po więcej na stronę podcastu, no bo co mam nie zapraszać.
  • Odyn miesiąc temu
    Opowiadanie takie sobie, ale język ubogi.
  • Akwadar miesiąc temu
    Podobuje mnie się.
    Normalnie jakbym Pilipiuka czytał... ;)
  • Dzięki i zapraszam po więcej na stronę podcastu, no bo co mam nie zapraszać.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania