Syrena

Wielu z was zapytanych o swoje pierwsze wspomnienie, wzruszy pewnie ramionami i odpowie, że nie pamięta. Inni podadzą kilka niejsnych szczególów takich jak smak truskawek czy dawno zgubiony miś. Ktoś jeszcze inny opowie o świętach, na które zjeżdżała się cała rodzina. Opcji jest wiele, każdy z nas jest inny i zapamiętuje coś innego. Moje pierwsze wspomnienie jest natomiast zupełnie inne i z pewnością nie ma nic wspólnego z bestroskim dzieciństwem. Pierwszą rzeczą jaką zobaczyłam była śmierć, a dokładniej śmierć mojej matki.

Krzyki marynarzy zagłuszane przez szum wody wlewającej się na pokład i ogluszający ryk wiatru. Jęki płacz ludzi wpatrujących się ze strachem w zmierzający ku nim cyklon. Jeszcze bardziej ogłuszający ryk wiatru. Trzask łamiącego się masztu. Ręce matki - mojej ludzkiej matki kurczowo przyciskające mnie do siebie, jakby to potrafiło mnie ocalić. A potem fala, olbrzymia góra spienionej wody wypłukująca nas ze statku. Później pamiętam już tylko wodę, wodę roztrzaskującą moją mamę o podwodne skały, wodę wlewającą mi się do płuc. Nie powiem co wtedy myślałam, nie jestem pewna czy kilkumiesięczne dzieci wogóle są samoświadome. Wiem tylko tyle, w tamtej chwili powinnam umrzeć. Nikt nie przeżyłby takiej katastrofy a tym bardziej tak małe dziecko. Dlatego też jej nie przeżyłam. Zapytacie pewnie jak mogę to pisać będąc już martwą. Odpowiem prosto - nie mogę, to niemożliwe.

W każdym razie znacie już moje pierwsze wspomnienie. Co było potem? Obudziłam się. Nadal byłam kilkumiesięcznym dzieckim, lecz już nie ludzkim. W miejscu gdzie powinny być nogi wyrastał mi ogon. Byłam syreną. Tak, nie przesłyszeliście się, syreną. Otóż syreny nie rodzą się tak jak ludzie. Właściwie to syreny wogóle nie rodzą się syrenami. Kiedy morze zabiera dorosłego człowieka ginie on. Tak samo dzieje się z nastolatkami i dziećmi. Co innego niemowlęta - nie opanowały jescze mowy ludzi, ani nic z tamtego świata nie zapamiętały. Jeżeli uda im się zatonąć w odpowiednim czasie i miejscu to stają się syrenami. Osobiście uważam, że to trochę okrutne, no ale cóż, nie zamierzam krytykować prawa dzięki któremu żyję.

Ktoś kiedyś powiedział, że syreny zwabiają żeglarzy swoim śpiewem i zabijają ich. Ludzie mają niezwykły talent do zakłamywania świata. To jednak nie jest do końca kłamstwem. Śpiew, czy może raczej krzyk syreny może zabić. Kompletną bzdurą jest natomiast, to że syreny kogoś zwabiają. Jeżeli syrena odważy się wydać z siebie morderczy wrzask to znaczy, że została do tego zmuszona. Syreny, a może raczej powinnam powiedzieć syrenowie, bo nie są to tylko same kobiety, są pokojowymi stworzeniami. Nie zrobią nikomu krzywdy o ile ktoś nie będzie próbował ich skrzywdzić.

Od piętnastu lat prowadzę spokojne życie na dnie rowu mariańskiego. To ciemne, ale bezpieczne miejsce. Tu nie zapuszcza się żaden człowiek i tu mieści się stolica podwodnego świata. Tu jest mój dom i pozostanie nim na zawsze.

Średnia ocena: 3.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Aksi1 30.05.2019
    Zapraszam do komentowania
  • Historia całkiem fajna, jednak masz sporo powtórzeń. Czasem wydawało mi się, że się zapętliłem czytając...
    Gdyby tak nad tym przysiąść i podłubać to mogłoby być bardzo dobre opowiadanie, a przynajmniej jego pierwsza część.
    Jeśli miałbym oceniać to za fajną fabule ale naciągając dam jednak 4 na dobry początek.
    Pozdrawiam
  • Aksi1 30.05.2019
    Dzięki, postaram się jeszcze nad tym popracować
  • Pióro masz dobre; zwłaszcza podoba mi się twoje wprowadzenie. Jednak z fabułą jest gorzej. Ta powierzchowny i minimalistyczny opis syreny, który właściwie nie wnosi niczego nowego. Szkoda, bo sam temat jest ciekawy. 3
  • Aksi1 30.05.2019
    Dzięki. Postaram się jeszcze nad tym popracować
  • Marian 30.05.2019
    Zgadzam się z Markiem.
    "Jeżeli syrena odważyć się wydać..." -> "Jeżeli syrena odważy się wydać".
  • Aksi1 30.05.2019
    Poprawiłam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania