System się nie myli
– To ona, prawda?
Niby byłem przygotowany, jednak wciąż miałem wątpliwości, czy tak należało to wszystko rozegrać. Nie znałem jej, a mimo wszystko czułem, że nie tak powinienem postępować, w końcu dziewczyna z zaplecionymi dwoma warkoczami i dołeczkami na policzkach nie mogła tak zareagować, jak twierdził pan Tomasz. Zerknąłem na niego, ten jedynie przytaknął głową. Spojrzałem błagalnie, on jednak jedynie uśmiechał się drwiąco, a może ironicznie; sam nie wiem. Najchętniej uciekłbym, niestety poczyniłem pewne zobowiązania i jednym z nich była dzisiejsza rozmowa z nieznajomą.
Nie walczyłem już z przeznaczeniem, tylko powoli, krok po kroku zbliżałem się do niej i gdy byłem wystarczająco blisko, na jej twarzy pojawił się nieznaczny, ledwo zauważalny uśmiech, a jej zielonkawe oczy rozbłysły na mój widok. Wydawało się, że chce się ze mną przywitać, ja zaś byłem wiele szybszy.
– Tadeusz Kościuszko wypił wodę święconą – stwierdziłem niby od niechcenia. – Ale ciebie to nie interesuje?
– Co proszę?
Jej dźwięczny głos demolował wszelkie wcześniejsze postanowienia. Najchętniej chwyciłbym jej delikatną dłoń i przymusiłbym ją do ucieczki; znaczy dziewczynę, nie dłoń. Sprawa niestety nie była taka oczywista. Miałem zadanie do wykonania i tylko ścisłe trzymanie się planu dawało nadzieję na szczęśliwy finał.
– Czołgałem się wśród młodych gejów i szukałem błękitnej róży. – Brnąłem dalej, udając oganiające mnie zniechęcenie. – Machnąłem białą flagą i pająk spadł z sieci. – Ziewnąłem i czekałem na jej kolejny ruch.
– Czy my się znamy? – spytała i pewnie zwróciła uwagę na mój trzydniowy zarost i niemal czarne oczy.
– Szuflada w kasie samoobsługowej się nie otwiera – powiedziałem i wiedziałem już, że sprawa jest wiele trudniejsza, niż mi się wcześniej wydawało.
Była zjawiskowa, a dekolt jej zielonej sukienki rozpraszał myśli, które przecież miały być na zawołanie. A w środeczku wisiało niewielkie, pozłacane serduszko i to właśnie w tym miejscu chciałbym się znaleźć. Tylko, czy było to możliwe? Musiałem się skupić i kontynuować rozmowę.
– Miałem motorówkę i tam znalazłem śrubokręt numer pięć. Śrubka dupka numer pięć jak se chcesz, to se wkręć – wyrzuciłem z siebie jednym tchem.
– Numer pięć – wydawała się podejmować trudną grę, a jej twarz nie przedstawiała żadnych emocji. – Delfin z antylopą szedł przez las i kogut zgasł.
Czułem smutek w jej słowach i coś jeszcze. To była obietnica czegoś więcej. Jej jaśminowe perfumy otaczały mnie i igrały ze zmysłami. Wydawało mi się, że tam przy wiszącym serduszku pojawiła się kropla potu. I nieoczekiwanie podmuch wiatru podniósł jej suknię, która zatańczyła, odsłaniając koronkowe, białe majteczki. To była jedynie chwila, może zbyt krótka, by cokolwiek zarejestrować, ja jednak przed oczami miałem właśnie te majteczki, mimo że wzrok wciąż błądził w okolicach dekoltu. Kropelki potu nie widziałem.
– Bolesław Chrobry miał bobry.
Dałem radę wypowiedzieć tak trudną kwestię w momencie, gdy w myślach panowała erotyczna atmosfera, a duszyczka ukazywała moją rozmówczynię, jak pochyla się nade mną.
– Gdyby był śmiały, zjadłby migdały.
Wydawało się, że chciała jeszcze coś dodać, ale nieoczekiwanie zamilkła. Oderwałem wzrok od jej kształtnego biustu i spojrzałem w oczy. I zauważyłem to! Jej oczy się wyraźnie śmiały. Byłem tak blisko, a jednak tak daleko. Absurdalność opracowanego z mozołem planu wydawała się materializować. Musiałem poczynić ostatni krok i dokonać dzieła.
– Zielony dąb sra pod prąd – palnąłem nieoczekiwanie dla siebie. Po raz pierwszy wypowiedziałem się spontanicznie i prawie wybuchnąłem przy tym śmiechem. Powstrzymałem się jednak.
– A banany miały swoje plany.
Niby tylko parę słów, a wypowiedziała to z wyraźnym trudem. Widać było jej walkę o utrzymanie powagi, ale tak naprawdę była na skraju i wydawało się, że wkrótce się podda. Tylko, czy dam radę? Sam ledwo powstrzymywałem śmiech, który mógł zniweczyć misternie utkany plan. Wiedziałem jednak jedno, pan Tomasz miał sto procent racji.
– Królik Maks połknął chwast.
– Wygrałeś, wygrałeś – chichotała dziewczyna. – Magda jestem. – Przedstawiła się, wciąż się śmiejąc.
– Paweł – odpowiedziałem, nie dowierzając w swoje szczęście. – To rozumiem, że możemy iść na kawę?
Nie odpowiedziała, tylko chwyciła mnie za rękę i pociągnęła za sobą.
Komentarze (21)
Pozdrawiam 5
Dzięki za wizytę i koment
Pozdr
On miał trochę trudniej, bo rozproszony. Lecz w końcu zachichotała.
Pozdrawiam😀:)
Dzięki za wizytę i koment
Tak rozmawiają wolni ludzie :D
A ja się poddaję, jeśli sam Korwin osobiście nie wyrazi zainteresowania poematem, a nie wyrazi, bo nie czyta komentarzy pod swoimi postami, zatem nie ma szacunku dla fanów, zatem do djabła z Nim, to ja odchodzę z polityki, i chyba dobrze, sprzymierzył się z narodowcami więc ma czego chciał od początku...
Zresztą to Mu napisałem pod postem na X, ale nie czyta.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania