Szalony - rozdział 3 cz 2
Trzask pękającej gałęzi pod moją lewą stopą wystarczył, by zwrócić na siebie uwagę czatującego zwiadowcy. Odwrócił się, rozejrzał w prawo i w lewo a następnie, trzymając przed sobą broń ruszył w moim kierunku. Oparty plecami o pień drzewa, nasłuchiwałem jak się zbliża. Miałem jedną, jedyną szansę, żeby go zaskoczyć. Gra toczyła się o moje odzyskane życie. Ktoś, kto wie jak wygląda śmierć boi się jej podwójnie.
Przypomniałem sobie jak na studiach graliśmy z kumplami we wbijaka. Rzucaliśmy w prowizoryczną tarczę tępym nożem. Ręka z siłą i precyzją musiała wyrzucić nóż tak, by ten był w stanie wbić się w zawieszony kawałek drewna. Pięć, cztery, trzy dwa, jeden.... teraz albo nigdy.
Wychyliłem się i z zamachem puściłem scyzoryk w śmiercionośny lot.
Krzyk. Wróg padł i...znikł. Dosłownie rozpłynął się w powietrzu.
Adrenalina pulsująca w żyłach sprawiła, że nie pomyślałem nawet, by wrócić po broń. Z całych sił, pokonując powalone drzewa, ruszyłem do chaty.
Z buta otworzyłem drzwi, które wraz z zawiasami wpadły do niewielkiego korytarza.
- To ja - krzyknąłem. - Wyłaźcie, musimy wiać.
Właz na strych otworzył się. Dziewczyny zbiegły jedna po drugiej. Ana wyglądała na przerażoną. Po twarzy płynęły jej łzy. Mery w przeciwieństwie do koleżanki miała zacięty i hardy wyraz twarzy. Złapała ją za rękę i biegnąc za mną krzyknęła.
- Dokąd?
- Na południe, przez las w stronę miasta.
- Dejv?
- Ściągnął pozostałych na siebie.
Moje płuca piekły. Za stary byłem na bieganie. W zasadzie nigdy nie lubiłem biegać. Zawsze uważałem to za zbędny wysiłek. Chodziłem na siłownię i tam rzeźbiłem atletyczną sylwetkę. Zatrzymałem się i oparłem dłonie na kolanach, chcąc złapać pełny oddech. Wtedy usłyszałem świst. Nie wiadomo skąd i jak ktoś oddał strzał. Obie kobiety padły na ziemię. Ana krzyknęła, więc byłem przekonany, że oberwała.
Chciałem do nich podbiec, pomóc im wstać. Nie mogłem. Dziwne uczucie chłodu i drętwienia trzymało mnie w miejscu... by następnie całkowicie zawładnąć mym ciałem i bezwładnie osunąć je w błoto.
Ostatnie co pamiętam to wykrzyczane słowa Mery.
- Kłamstwo jest prawdą...
Rozdział 4
Budzę się w swoim salonie, przed kominkiem, wszystko wygląda identycznie jak tego dnia, gdy mnie zabito. Zerkam na zegar wiszący na ścianie. 21:28, powinienem już nie żyć. Co tu jest grane?.
Biorę do ręki telefon. Data: jedenasty luty dwutysięczny trzynasty rok. Dwa nieodebrane połączenia od mamy.
Niepewnie wciskam przycisk „oddzwoń”. Nie słyszałem jej głosu od przeszło dziesięciu lat.
- Synek, dobrze, że dzwonisz. Słuchaj znajoma ma córkę, której siostrzenica kolekcjonuje książki. Czy jakoś tak. Mógłbyś mi rzucić jedną swoją z autografem?
Cisza, nie wiem co powiedzieć.
- Kocham Cię mamo.
- Synek, wszystko w porządku?
- Tak, tak….nie mogę teraz rozmawiać. Zadzwonię później.
Rozpinam koszulę w poszukiwaniu wielkiej szramy po nożu, jest pusto. Szukam na dłoni blizny po oparzeniu kawą miesiąc temu. Jej też nie ma.
Patrzę na moje łóżko, moje ekskluzywne mieszkanie, moją ogoloną twarz, szkice książek, biblioteczkę. Kurwa, zawróciłem czas.
Tylko co znaczyły te słowa Mery dźwięczące mi w uszach. Że kłamstwo jest prawdą.
Komentarze (40)
To my mamy Ci książkę wymyślać? Kto ją w końcu pisze?
Szkicowanie książki, pierwszy draft, robi się na spokojnie w domu, a nie daje na forum i oczekuje darmowej redakcji. Przecież szkic zmienia się w trakcie pisania, ale to robi sam autor. Może najpierw przemyśl książkę, napisz, a dopiero później szukaj informacji, czy jest ok.
A tak na serio, może jeśli to jest ciężka robota to trzeba znaleźć coś lepszego, coś co ci sprawi przyjemność 😉😉
Co to znaczy, że ktoś inny ma dobre rozwinięcie? To Twoja książka, Ty musisz mieć i pomysł i wszystko.
Za redakcję się płaci.
Koleżanka zredagowała mi książkę 250 stron. Za darmo, bo to koleżanka. Miałem redagowane za darmo krótkie teksty, opowiadania. Od znajomych. Nie miałem za to nigdy czelności wejść do obcych ludzi i napisać - poprawiajcie mi. Tym bardziej pokazując fragment. Jak można poprawiać, gdy nie wie się, dokąd zmierza akcja? Jak wtedy poprawić twist? Jak zrobić rozwój bohatera? Jeśli nie potrafisz napisać sama tej książki - napisać, nie zredagować - to nie pisz, podszkol warsztat opowiadaniami.
1. Nie każdy się na tym zna - w większości robią to ludzie bazujący na własnym doświadczeniu.
2. Profesjonalna korekta i redakcja kosztuje.
3. To Ty musisz wiedzieć, gdzie, co i jak. Żaden redaktor Ci nie powie, że książka ma fabularnie potoczyć się w tą czy tamtą stronę.
Właśnie. Redakcja to ciężka praca, poza tym nawet znalezienie dobrej duszy nie da sukcesu, gdy pracuje się na fragmencie. Tylko autor ma wizję całości. Chyba że jej nie ma, wtedy po co się zabiera za pisanie?
Pomogę Ci uniknąć rozczarowania. Bez warsztatu nie wydasz. Szczególnie fantastyki.
A w ogóle mam wrażenie, że trochę się śpieszysz z tym tekstem. Ciężko się wciągnąć, przejąć losem bohaterów, gdy akcja pędzi i to w dodatku serwując jakieś tajemnice, sensację i poczucie chaosu.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania